Discover
Reportaże i dokumenty Polskiego Radia
Reportaże i dokumenty Polskiego Radia
Author: Polskie Radio S.A.
Subscribed: 92Played: 5,300Subscribe
Share
© Copyright Polskie Radio S.A.
Description
Reportażyści Studia Reportażu i Dokumentu Polskiego Radia jeżdżą po Polsce i świecie w poszukiwaniu ciekawych spraw i ludzi. Wielokrotnie inicjatorami podejmowanych przez nas tematów są sami słuchacze. Liczne telefony, listy i e-maile kierowane do redakcji są dowodem na to, że wysiłek reportażystów ma sens, że są potrzebni, że ich trud poprawiania świata przynosi konkretne, społecznie oczekiwane efekty.
1473 Episodes
Reverse
Reportaż o Macieju Henie, synu pisarza Józefa Hena i Ireny Lebewal. Dorastał w inteligenckiej rodzinie, gdzie książki i rozmowy były codziennością, ale dzieciństwo naznaczyła powojenna trauma rodziców. Matka straciła bliskich w Holokauście, ojciec ocalał z Zagłady i został pisarzem. Hen opowiada o życiu na Mokotowie i w Śródmieściu, o dramatycznych wydarzeniach Marca 68 roku, które dotknęły jego rodzinę i zmusiły matkę do rezygnacji z pracy. Wspomina szkolne prześladowania i rolę ojca jako mentora. To opowieść o pamięci, tożsamości i pytaniu, czym dziś jest inteligencka postawa. Czy to wciąż odwaga myślenia, niezależność i odpowiedzialność za słowo?
W Warszawie‑Wesołej od trzydziestu lat Monika i Janusz Kosmowscy tworzą dom dla dzieci, o których rodzice zapomnieli. W ich rodzinnej placówce schronienie znalazło już czterdzieścioro podopiecznych, często zmagających się ze skutkami FAS. Miłość i codzienna troska zastąpiły tu przemoc i zaniedbanie, a wokół domu powstał niezwykły łańcuszek dobrych serc. Lekarz podarował busa, mieszkańcy kupili opony, przedsiębiorcy pomagają w codziennych potrzebach, a "Mamy z Wesołej" co roku organizują świąteczne prezenty. Reportaż pokazuje siłę solidarności, ale też pyta o przyszłość miejsca, którego twórcy zbliżają się do emerytury.
Odnalezienie skarbu nie zawsze oznacza złoto. Klaudia i Piotr ze Ścinawy przekonali się o tym, trafiając na poddaszu swojej kamienicy na niezwykłe archiwum po Rudolfie Nahlerze, dawnym mieszkańcu i lokalnym fotografie, który prowadził tu swoje atelier. Wśród znalezisk znalazły się listy z końca XIX wieku, szkiełka, negatywy, zdjęcia i przedwojenne przedmioty. Para przekazała cały zbiór Andrzejowi Sitarskiemu ze Ścinawskiej Izby Regionalnej. O ich odkryciu świat usłyszał dzięki Magdzie Skawińskiej, która zrobiła im przypadkowe zdjęcie na Rynku.
Pod koniec lat 80. Polskie Radio stało się dla mieszkańców zachodniej Ukrainy oknem na świat i symbolem niedostępnego Zachodu. Z Trójki płynęły dźwięki, które kształtowały wrażliwość całego pokolenia, a audycje takie jak Lista Przebojów czy „W Tonacji Trójki” miały status kultowych. W reportażu Piotr Pogorzelski wraca do tamtych czasów, odwiedzając miejsca, gdzie młodzi Ukraińcy chłonęli muzykę z Warszawy, która wpływała na ich marzenia, wybory i sposób patrzenia na świat.
13 grudnia 1981 roku dzieci zapamiętały jako dzień bez Teleranka, dorośli jako poranek z czołgami na ulicach i masowymi internowaniami. W 44. rocznicę tamtych wydarzeń reportaż Patrycji Gruszyńskiej‑Ruman "Wrócę, kiedy słońce już nie będzie mi potrzebne" przypomina historię Emila Barchańskiego, ucznia liceum im. Mikołaja Reja, jednego z najmłodszych opozycjonistów. Zginął w 1982 roku w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego matka przez lata walczyła o prawdę. Reportaż powstał w 2011 roku.
Jan Holoubek od dziecka wiedział, że kamera będzie jego sposobem na opowiadanie świata. Syn Gustawa Holoubka i Magdaleny Zawadzkiej już jako 12‑latek zaczął filmować, nieświadomie rozpoczynając drogę, która zaprowadzi go na plan największych produkcji. Po latach pracy jako autor zdjęć przełom przyniósł film o Tomaszu Komendzie, a potem "Doppelganger. Sobowtór", "Wielka woda" i "Heweliusz". Szczególne miejsce w jego dorobku zajmuje dokument "Słońce i cień". To intymny portret ojca, powstały przy wsparciu Tadeusza Konwickiego. Rok po premierze Gustaw Holoubek odszedł, a film stał się zapisem ich ostatnich rozmów.
Reportaż "Efekt gliny" opowiada o Alicji Patanowskiej, artystce, która z codziennego materiału potrafi wydobyć uniwersalne historie poruszające wyobraźnię i sumienie. Od lat udowadnia, że ceramika może być językiem sztuki rozpoznawalnym na świecie. Jej twórczość to miłość do gliny, szacunek dla procesu i wiara w bliskość międzynarodowej kariery. Rok 2025 był dla niej wyjątkowy. W Londynie pokazała wystawę złożoną z dwóch tysięcy kafli, a monumentalna instalacja We Are the Weather w Brukseli otworzyła polskie przewodnictwo w UE. Doktora sztuk pięknych, absolwentka Royal College of Art, dziś w Poznaniu tworzy instalacje badające ekologię i przyszłość materiałów.
Śnią i marzą po polsku, tu odnaleźli spokój, pracę i przyjaźnie. Ukraińcy w Polsce budują nowe życie, choć wciąż czują, że wschodni akcent może być barierą. Mariana Kril, która przyjechała z Tarnopola 15 lat temu, dziś prowadzi audycje w Polskim Radiu. Przez lata wstydziła się swojego brzmienia, dopiero wojna w ojczyźnie sprawiła, że zaczęła traktować akcent jako znak tożsamości. Leonid Tereshchenko, właściciel firmy wykończeniowej, w Polsce od ponad dekady, nauczył się języka, by uniknąć powtarzania klasy. Dziś mówi, że pozbycie się akcentu daje "normalne życie", swobodę w pracy i w codziennych rozmowach. Jak doskonalić język polski, a jednocześnie zachować własny akcent jako część historii?
Późnym latem 2021 roku na Podlasie przyjechały organizacje pomocowe oraz aktywiści z całej Polski. Państwo nie radziło sobie z kryzysem migracyjnym. Powszechnie łamano prawa człowieka, a w lasach umierali ludzie. Pomoc humanitarna udzielana była w ukryciu, ze względu na szykany ze strony służb. Mimo zmian politycznych sytuacja ta wciąż trwa, choć liczba osób niosących wsparcie migrantom zmalała. Większość z nich zmaga się z konsekwencjami psychicznego obciążenia wynikającego z tej działalności. Dodatkowo pojawiają się procesy sądowe wobec pomagających, jak choćby wspomniany w reportażu proces "Piątki".
Ważna opowieść o tym, co nieustannie, z różną intensywnością, dzieje się na wschodzie Polski. Małgorzata Żerwe zaprasza w podróż na polsko białoruską granicę. Obserwowała graniczny "pasek" w lutym 2022 roku, gdy rozpoczynała się budowa zapory. Wróciła w to samo miejsce w kwietniu 2025. Zmienił się "pasek" i zaostrzyły przepisy migracyjne. Od tego czasu zmienił się zarówno krajobraz granicy, jak i przepisy migracyjne. Rząd zawiesił przyjmowanie wniosków o azyl, a aktywiści oskarżają funkcjonariuszy o łamanie praw człowieka na granicy. Mundurowi odpowiadają, że wypełniają rozkazy i strzegą granicy państwa. Czy humanitarne bramki i dobrowolne powroty na Białoruś są rzeczywistością? Czy raczej siłowe wypychanie zdesperowanych ludzi? Co jest prawdą, a co kłamstwem? I czy hasło "bezpieczeństwo" może usprawiedliwiać wszelkie działania?
Mikołajki, dawniej święto ku czci Świętego Mikołaja, biskupa Miry, dziś kojarzone przede wszystkim z prezentami i słodyczami, kryją w sobie znacznie więcej niż tylko czerwony strój i siwą brodę. Reportaż Urszuli Żółtowskiej to opowieść o tym, jak zmieniło się przeżywanie tego dnia na przestrzeni wieków. Tradycja Świętego Mikołaja sięga średniowiecza, ale wizerunek pana z siwą brodą i w czerwonym ubranku znany jest dopiero od XX wieku. Jak wyglądały Mikołajki w dawnych czasach? Jak narodziła się tradycja obdarowywania dzieci prezentami? Skąd wziął się współczesny wizerunek Mikołaja w czerwonym ubraniu? I czy w pogoni za prezentami nie zatraciliśmy tego, co najważniejsze, czyli ducha wspólnoty i radości? Reportaż powstał w 2011 roku.
Podobno prawdziwy Święty Mikołaj mieszka w Laponii… a jednak ma też swoje magiczne lokum na dalekiej Alasce. W jednym z tamtejszych miasteczek można stać się właścicielem kwadratowego cala ziemi, gdzie, jak głosi legenda, rezyduje sam Święty. Certyfikat takiej własności to niezwykły prezent, który rozgrzewa serca. W tej krainie spotkać można niedźwiedzie, a także prawdziwych poszukiwaczy złota, którzy wciąż wierzą w moc przygody. To właśnie tam zawędrowała para młodych ludzi z Warszawy, odkrywając miejsce, gdzie magia świąt splata się z dziką naturą i aurą wielkich marzeń.
W jednym z warszawskich bloków Ukraińcy stworzyli przestrzeń dla swoich rodaków. Pod jednym dachem można skorzystać z usług ukraińskiego fryzjera i manicurzystki, uczyć się języków, kupować produkty z Ukrainy czy działać w grupach artystycznych. To swoisty hub, który ma pokazywać wartość ukraińskiej społeczności i budować mosty z Polakami. Pomysłodawczyni, Olga Kasian, chciała uruchomić w Kijowie centrum dla kobiet. Nie zdążyła. Po napaści Rosji na Ukrainę znalazła się z córką w Polsce i poczuła, że trzeba stworzyć wspólną przestrzeń także tutaj. Tak narodził się warszawski hub. Jego hasło brzmi "Swój do swego po swoje". To motto, które budzi pytania, integruje, czy raczej dzieli? Jak wygląda to w praktyce? sprawdziła w swoim reportażu Hanna Dołęgowska.
Wielokulturowa i naznaczona trudną historią społeczność Podlasia, od ponad czterech lat zmaga się z kryzysem migracyjnym i kryzysem postaw. Hybrydowa wojna Łukaszenki, stan wyjątkowy na obszarach przygranicznych, budowa zapory, obecność wojska, antyemigrancka polityka rządu PiS, zmieniły życie spokojnych wsi i miasteczek, pogłębiły istniejące podziały i spolaryzowały poglądy. Jedni pomagają uchodźcom, inni nie kryją niechęci do obcych. Obecnie w życiu mieszkańców pogranicza pojawiły się nowe zagrożenia ze Wschodu.
Paweł Kusznir, rosyjski pianista, który większość życia spędził w prowincjonalnej filharmonii w Birobidżanie, stał się symbolem odwagi i poświęcenia. Po wybuchu wojny w Ukrainie zaczął publikować w internecie nagrania sprzeciwiające się rosyjskiej agresji. Za tę szczerość zapłacił najwyższą cenę. Swoimi publikacjami Paweł Kusznir naraził się rosyjskim władzom. Został aresztowany przez FSB pod zarzutem terroryzmu i próby "siłowego obalenia porządku państwowego". Po kilku dniach suchej głodówki zmarł 27 lipca ubiegłego roku. Jego historia to dramat człowieka, który z cichego muzyka stał się więźniem politycznym, a jego twórczość, odkryta dopiero po śmierci, porusza dziś melomanów w całej Europie. Jak z cichego pracownika regionalnych teatrów stał się więźniem politycznym?
Reportaż Krzysztofa Wyrzykowskiego pokazuje dramat kobiet, które w czterech ścianach doświadczają przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej. Strach przed samotnością, eskalacją agresji czy brakiem wsparcia instytucji sprawia, że wiele z nich tkwi w toksycznych relacjach, nie wiedząc, że życie może wyglądać inaczej. Reportaż powstał 2010 roku.
Latem 1945 roku Jan, przedstawiciel augustowskiej inteligencji, został zatrzymany podczas Obławy Augustowskiej, największej powojennej zbrodni na Polakach dokonanej przez Sowietów. Zofia czekała na niego całe życie, nie doczekawszy się żadnej informacji. To opowieść o pamięci, tęsknocie i śladach, które pozostały - zdjęciach, dokumentach, zegarkach z jedną wskazówką. 80 lat po Obławie Augustowskiej rodzin ofiar wciąż czekają na odpowiedzi. Mówią, że ta historia jeszcze się nie skończyła. Czy po tylu latach odnalezienie szczątków wciąż ma znaczenie?
Od ponad czterech dekad Plac Centralny w Nowej Hucie ma swoją bohaterkę - Annę Zauchę, która od 43 lat sprzedaje obwarzanki z ręcznie rzeźbionego wózka, dziś będącego symbolem tego miejsca. Pani Anna pamięta czasy stanu wojennego, kontrole milicji i kolejne przemiany placu. Przez lata zyskała grono wiernych klientów, zna ich rodziny, a z niektórymi się zaprzyjaźniła. Jak podkreśla, robi to z miłości do ludzi. Jej prywatna historia jest równie niezwykła. Była żoną ojca Andrzeja Zauchy, którego poznała w piekarni. Ich związek, burzliwy, ale pełen ciepła, pozostawił piękne wspomnienia.
W trudnych czasach obok pierwszego frontu równie ważna staje się walka o kulturę. Inna, bohaterka reportażu, wychowana w Sumach, dziś mieszkająca w Polsce, w chwili wybuchu wojny ruszyła z pomocą uchodźcom. Wiedziała jednak, że musi zrobić więcej. Z własnych środków stworzyła polsko‑ukraiński projekt fotograficzny "Listy do przyszłości", angażując znakomitych artystów. Pierwszy wernisaż odbył się w jej rodzinnym mieście, a wystawa odwiedziła kolejne ukraińskie i polskie miasta. Czasem w schronach, przy dźwięku syren i bomb. To rodzinna tradycja, jej ojciec otworzył w Sumach muzeum. Inna planuje kolejne odsłony, wierząc, że sztuka pomaga przetrwać i odnaleźć tożsamość nawet w czasie wojny.
Zanim street art trafił do galerii, rodził się w półświatku, a jego królem w Wołominie był i będzie Lower. Graffiti to zamknięty świat. Aby zostać legendą, nie wystarczyło mieć puszki z farbą. Trzeba mieć styl, nerwy i bezwzględną determinację. Lower z ekipy WZR to niekwestionowana ikona tego podziemnego świata. Jego prace do dziś znaczą trasę pociągu do Warszawy jak malowany dziennik podboju. To historia o tym, jak zdobywało się zaufanie w środowisku, gdzie każdy mógł być rywalem i o buncie w czasach, które wymagały dostosowania się do nowych zasad.



