DiscoverKronika Konika
Kronika Konika
Claim Ownership

Kronika Konika

Author: Roman Konik

Subscribed: 1Played: 85
Share

Description

Kronika Konika jest zapisem podróży przez świat sztuki i adresowana jest do tych, którzy choć raz w życiu spędzili milczące chwile patrząc w zachwycie na obraz, rzeźbę, kiedy czas zatrzymuje się i wszystkie codzienne sprawy schodzą na dalszy plan.
138 Episodes
Reverse
Powodów, by oddzielić sztukę od tego co nią nie jest, może być wiele. Odwiedzając galerie sztuki współczesnej niejednokrotnie widziałem na twarzach oglądających eksponaty osłupienie, zdziwienie, niezrozumienie a nawet złość, powodowaną tym, że ktoś zdecydował, że tego rodzaju obiekty znalazły się w galerii czy muzeum. Kto jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy? Nie tylko artyści ale także krytycy, którzy z wygłupu, figla, zrobili wielkie wydarzenie pisząc głębokie uzasadnienia i komentarze. W tym odcinku proponuję własną definicję sztuki, w której sztuka łączy się z wrażliwością, talentem, pracowitością i kunsztem.
W środowisku artystów Młodej Polski Wyczółkowski postrzegany był jako dobry słuchacz ale fatalny mówca, uchodził za mało elokwentnego i skrytego samotnika. Czy oznacza to, że nie miał nic do powiedzenia? Patrząc na jego sztukę widzimy bogactwo jego wewnętrznego świata, jego wrażliwość i niezwykle rozbudowaną wyobraźnię.
Życiorys Dunikowskiego, mógłby być doskonałym scenariuszem filmu akcji, wydaje się być mieszanka wybuchową skrytą w jego puli genów. W jednej osobie możemy dostrzec niespotykaną wręcz wrażliwość, ale też brutalizm i awanturniczość, ugodowość i wielki tupet, porywczość indywidualizmu i buntu okraszonego szatańskim humorem trefnisia. Przyglądając się jego biografii artystycznej widzimy życie pełne sprzeczności, gwałtownych uniesień, silnej potrzeby twórczej, tytanicznej pracy ale i zniechęcenia, głębokiej religijności ale i niepohamowanej, zwierzęcą wręcz zmysłowość, buntu i zawieranych za wszelką cenę kompromisów.
Szukalski w kontekście życia artystycznego XX wieku, jest postacią niezwykłą. Był niewątpliwie geniuszem w zakresie plastyki, dlatego nie dziwi fakt, że był nie tylko arcymistrzem w rzeźbie, ale także w rysunku czy malarstwie. Mało który artysta potrafił z taką łatwością genialnie kształtować plastycznie rzeźby, zaskakiwać wręcz brawurą pomysłów jak i samego wykonania.
Postać artysty zwanego czwartym wieszczem i najjaśniejszą gwiazdą Młodej Polski, wymyka się ciągle schematom, uogólnieniom, czy interpretacjom. Bo geniusz Wyspiańskiego nie ograniczał się wyłącznie do plastyki, artysta był wizjonerem, literatem, malarzem, grafikiem ale także projektantem, poetą, reżyserem, introligatorem, dekoratorem wnętrz, stylistą. Niewątpliwie Wyspiański, wśród wielkich postaci Młodej Polski, jak nikt inny, zasługuje na miano człowieka renesansu. Innymi słowy: wszystko czego się dotknął, co poruszyła jego myśl, stawało się wielką sztuką.
Mona Lisa autorstwa Leonarda da Vinci uchodzi za symbol malarstwa. Obraz zaskakuje nie tylko przez finezję wykonania (na obrazie nie ma żadnego śladu pędzla) ale przede wszystkim głębią psychologiczną przedstawionej postaci. Dzieło Leonarda jest jedną wielką zagadką. Mona Lisa autorstwa Leonarda da Vinci uchodzi za symbol malarstwa. Obraz zaskakuje nie tylko przez finezję wykonania (na obrazie nie ma żadnego śladu pędzla) ale przede wszystkim głębią psychologiczną przedstawionej postaci. Dzieło Leonarda jest jedną wielką zagadką.
Biografia Aleksandra Gierymskiego, jednego z największych malarzy polskich, było pełne sprzeczności: był samotny i nieszczęśliwy, ale tęsknie zabiegał o towarzystwo, był szczerym do bólu cynikiem, będąc jednocześnie chorobliwie wstydliwym introwertykiem, w swych działaniach twórczych nie zważał na innych, ale jednocześnie był wyczulony na krytykę, uwielbiał własną twórczość i był wobec niej wyjątkowo samokrytyczny, był ufny jak dziecko ale jednocześnie podejrzliwy jak włoski mafioso. Te sprzeczności składają się na tkankę jego sztuki, niepowtarzalnej, wzruszającej, momentami przeraźliwie smutnej, ale zawsze wybitnej
Włoski rzeźbiarz Bruno Walpoth (ur. 1959 r.) należy według mnie do najwybitniejszych współczesnych artystów dłuta. W przedziwny sposób modeluje w drewnie kształty swych modeli, buduje jakieś niebywałe napięcie, opowiada przedziwną historię sprowadzając każdą indywidualną cechę do uogólnienia, do czegoś powszechnego. Patrząc na jego statyczne postacie z drewna odczuwa się paradoksalne wrażenie mieszanki obecności i nieobecności. Rzadko które współczesne rzeźby wprowadzają tak bezpośrednio w klimat medytacji i melancholii. Nawet, gdy artysta decyduje się ukazać postać patrzącą wprost na odbiorcę, to w spojrzeniu tym nie widać chęci nawiązania kontaktu, a raczej dystans i rezerwę, powściągliwość, tak jakby portretowana w rzeźbie postać nie chciała nawiązać interakcji, wyciągała rękę w moją stronę ostrzegając - odsuń się.
Dorobek artystyczny Chmielewskiego jest dziś, w porównaniu na przykład z Wyczółkowskim czy Fałatem, dość mizerny, to zaledwie 61 obrazów olejnych, 22 akwarele i 15 rysunków. Do dziś większość szkiców, obrazów niestety zaginęła. Co w obrazach Chmielowskiego jest takiego wyjątkowego, by nimi się zajmować? By odpowiedzieć na to pytanie, warto poznać kilka faktów z jego biografii.
Ron Mueck jest mistrzem w aranżowaniu napięć, wywoływaniu emocji, bo jego rzeźby jednocześnie przyciągają i ale i niepokoją. Spotkaniom z figurami antropomorficznymi, do ułudy przypominającymi żywą postać, towarzyszy poczucie niepewności i konsternacji, bo rzeźby artysty łączą w sobie cechy osób żywych, jednocześnie zachowując charakter przedmiotu nieruchomego, martwego, na dodatek w innej niż zazwyczaj znamy skali. Twórczość Rona Muecka jest dziś rzadkością choćby z tego względu, że jest współczesnym artystą, który nie potrzebuje krytyków ani kuratorów, do tego, by tłumaczyć jego twórczość.
Ilekroć patrzę na obrazy Damiana Lechoszesta, to myślę sobie, że są one doskonałym przykładem tego, co pisał o obrazie w renesansie Leon Battista Alberti. Obraz, wedle renesansowego teoretyka, winien być jak okno w ścianie, które jest łącznikiem między naszym wnętrzem, a tym co na zewnętrz. Jeżeli obraz za oknem nas zainteresuje, to chcemy przez takie okno wyglądać, patrzeć, nabierać chęci, by wyjść na zewnątrz. Osobiście, kiedy patrzę na obrazy Damiana Lechoszesta, to zawsze sobie myślę, w takim świecie chciałbym żyć, takimi widokami się karmić na co dzień. Co więcej można chcieć od sztuki?
Podczas odsłonięcia Piety dłuta Michała Anioła papież Aleksander VI przyglądał się z bliska twarzy Madonny, dotykał opuszkami palców wyrzeźbionych zwłok Chrystusa. Kręcił głową z niedowierzaniem dotykając skrytych pod skórą i doskonale wymodelowanych ścięgien i żył, które sprawiały wrażenie, jakby przed chwilą przestały pulsować krwią, nie wierzył, że pod dłonią dotykającą zwiewnej szaty Madonny czuje zimno marmuru, a nie miękkość tkaniny. Patrzył na ślady po gwoździach w stopach. Rzeźba była starannie wykończona i wypolerowana pumeksem i lśniła bielą. Od postumentu aż bił żal i smutek matki, która utraciła syna, pomimo tego, że jej twarz była nieruchoma, jakby wyprana z emocji.
Prace Damiana Leszczyńskiego są niczym otwarte okna, za którymi rozpościerają się fantastyczne, tajemnicze i mroczne światy. Patrzę czasem z niepokojem w te otwarte okna sztuki, bywa, że na chwilę odwracam od nich wzrok, ale potem wracam, bo chcę się przyjrzeć widokowi z bliska, czasem bywa i tak, że nabieram ochoty, by wejść w ten świat, ale zdarza się i tak, że chcę zamknąć szczelnie okiennice mej świadomości. Jedno jest pewne, żadna z prac Damiana Leszczyńskiego nie pozostaje obojętna.
Użyta przez Sergieja Marshenikova w obrazach metafora snu wydaje się być celowa. W portretowanych spokojnych twarzach długowłosych, półnagich kobiet o słowiańskich rysach twarzy, widać spokój odpoczynku, nie ma w nich nerwowości, drapieżności czy strachu, obrazy stronią od zgiełku i rozdygotanego dynamizmu, panuje w nich cisza. Złośliwi powiedzą, że każda śpiąca kobieta wygląda niewinnie do momentu, aż się przebudzi i odezwie, jednak w tym przypadku, tak nie jest. Panując doskonale nad kwestiami warsztatowymi Marhennikov wydobywa w swych obrazach tajemniczą aurę, pobudza sensualność, otwierając skomplikowaną przestrzeń między zmysłowością i niewinnością, przestrzeń, która aż iskrzy energią.
Stefan Żechowski wydobywa światło z czystego, niezarysowanego papieru doprowadzając świetlistość rysunku do niespotykanej perfekcji. Każdy rysunek zdaje się być oświetlony jakimś wewnętrznym światłem. Żechowski jednocześnie rezygnuje z rysunku linearnego, stosując rysunek malarski pełen miękkich przejść tonalnych i rozmyć. W zasadzie każdy jego rysunek powstaje z pomysłu, z wyobraźni, artysta świadomie rezygnuje z modela, w pewnym sensie rezygnuje też z realizmu, bo wprowadza w kompozycję deformacje i przerysowania, osiągając tym samym ogromną siłę wyrazu. Siłą rysunków Żechowskiego jest to, że przedstawione przez niego kobiety, są jak senny miraż, są przecudnej, baśniowej urody, są jakby wydobyte z najgłębszych pragnień, zaś narysowane demoniczne stwory są skrajnie odrażające, są kwintesencją brzydoty.
Malarstwo Matejki można zamknąć w krótkiej formule: jest to malowanie dramatu dziejów Polski. W psychice poszczególnych postaci malarz chciał zawrzeć psychologię postaci, która koresponduje z losami narodu i jego kultury. Przyglądając się głównym bohaterom przedstawianym przez Matejkę w jego obrazach, otrzymujemy katalog cech narodowych, które z powodzeniem mogą wpisać się w historię Polski. Ale Matejko nie odtwarzał faktów historycznych, nie był też realistą, jak chciałoby go widzieć wielu. Jego malarstwo miało coś z historiozofii, starało się ilustrować nie tyle fakty, co pewne procesy historyczne, ukazywać całościowo zdarzenia, dążyć do syntezy, a nie jedynie jego „fotograficzne momenty”.
Vincente Romero Redondo rysuje głównie nagie lub półnagie kobiety w naturalnej, zrelaksowanej pozie, odpoczywające, czytające, czeszące włosy, czy też wykonujące jakieś domowe czynności. Ale głównym bohaterem jego obrazów nie jest kobieta, ale otaczające je światło, te specyficzne, bo rodem z Morza Śródziemnego. Poranne światło, które dotyka wnętrza, przenika tkaniny, tworząc nastrój i wrażenie intymności.
Ponad sto lat temu Henri Toulouse Lautrec był zafascynowany nocnym życiem Paryża. Fabian Perez zachwycony jest nocnym życiem Buenos Aires. Spędzając jako dziecko właściciela nocnych klubów wiele czasu w lokalach przesiąkł ich atmosferą. Obserwował z ciekawością przybywających tam gości tworząc w swej pamięci bardzo intymną i subtelną kronikę życia nocnego stolicy Argentyny. Po latach wyciągając obrazy z pamięci przenosi je na płótna. To, co mnie zachwyca w jego sztuce, to przede wszystkim tak trudne połączenie intymność i klimatu lekkich obyczajów. Wydawałoby się, że jedno wyklucza drugie, jednak patrząc na obrazy Pereza widzimy portrety kobiet malowane z łagodnością, wdziękiem, nie znajdziemy w sztuce argentyńskiego malarza wulgarności, pornograficznych scen, czy wizualnego zgorszenia.
W cyklu prac zatytułowanych Mini People Dawid Planeta stworzył serię tajemniczych obrazów wyimaginowanego świata, w którym bohater przemierza mroczne labirynty dżungli zamieszkanej przez gigantyczne zwierzęta ze świecącymi oczyma. Konstruując te cyfrowe obrazy szukał inspiracji we własnej psychice, starał się oddać za pomocą konstruowanego obrazu towarzyszące mu emocje. Przywołana i przedstawiona w obrazach dżungla jest metaforą tajemnic naszego umysłu, który czasem nam się po prostu wymyka z ciasnej klatki racjonalności. Obrazy skonstruowane przez młodego krakowskiego artystę w ziarnistej fakturze i odcieniach sepii są po prostu brawurowo piękne.
Obrazy Jakuba Różalskiego, jak mawiał Guillemme Apollinaire, są jakby wyjęte z epoki snów. To, co zawsze mnie porusza w sztuce, to przede wszystkim oryginalny pomysł, nowatorstwo. Ponadto obrazy Jakuba Różalskiego są bardzo literackie, są czymś na wzór migawek sennych przeniesionych z wielką pieczołowitością w obraz. Dodatkową zaletą jest ich narracyjny, a nawet nieco prowokacyjny charakter, bo każdy z obrazów miał jakiś element niejasności, domaga się interpretacji. Szczególnie cykl obrazów zatytułowany „1920+” poświęcony Bitwie Warszawskiej i wojnie polsko-bolszewickiej jest intrygujący, bo odnosi się do konkretnych wydarzeń z historii Polski, ale artysta miesza jak w tyglu alchemika realizm z alternatywną wizją przeszłości, a przez to budzi metaforyczny niepokój.
loading
Comments 
loading
Download from Google Play
Download from App Store