Discover
Zwierciadło Podcasty
Zwierciadło Podcasty
Author: Zwierciadło
Subscribed: 2,326Played: 26,018Subscribe
Share
© Zwierciadło
Description
„Zwierciadło Podcasty” to rozmowy o psychologii, kulturze, wychowaniu, podróżach i dobrym życiu.
Naszymi gośćmi są znani eksperci, badacze oraz ludzie zaangażowani w promocję aktualnej i sprawdzonej wiedzy ze wszystkich tych dziedzin.
Naszymi gośćmi są znani eksperci, badacze oraz ludzie zaangażowani w promocję aktualnej i sprawdzonej wiedzy ze wszystkich tych dziedzin.
313 Episodes
Reverse
"Złość piękności szkodzi", "co za zołza, histeryczka jedna, pewnie ma okres" - te zdania, które słyszymy od dzieciństwa, powodują, że latami jesteśmy hamowane w złości. A złość nie znika, ona się tylko magazynuje. Zapraszamy na 7. odcinek podcastu „Przerwa na kawę z Kasią Miller: Co robi z nami ukryty stres”.
Momenty, w których nie czujemy się najlepiej – zarówno na ciele, jak i na duszy, są paradoksalnie dobrym pretekstem do tego, by zastanowić się nad tym, co nasz organizm chce nam powiedzieć. Bo może – tak jak głosi tytuł jednej z ostatnich książek kanadyjskiego lekarza Gabora Mat – chce powiedzieć „nie”, kiedy my sami nie potrafimy odmówić: pomocy, poświęcenia, zostania po godzinach czy po prostu zrobienia czegoś, na co nie mamy ani ochoty, ani czasu ani energii.
Mat wszystkie sytuacje, w których czujemy, że nie możemy zawieść i że oczekiwania innych są ważniejsze od naszych własnych – nazywa ukrytym stresem. I podkreśla, że taki stres wykańcza nas równie mocno, jak nerwowe pobudzenie czy napięcie, które zwykle z nim kojarzymy. Choć skutków jego wpływu nie jesteśmy zwykle świadomi, to właśnie one – zdaniem lekarza – przeradzają się potem w coraz częstsze dzisiaj choroby autoimmunologiczne. Ostatni odcinek tego sezonu poświęcamy temu, by zwyczajnie poświęcić sobie (a nie tylko innym) więcej czasu.
Zapraszamy na 7. odcinek podcastu „Przerwa na kawę z Kasią Miller: Co robi z nami ukryty stres”.
„Znów jestem nie taka, jak trzeba" - toksyczne myśli, jak mówi Kasia Miller, włażą w nasz mózg i zostają na zawsze, tylko dlatego, że dawno temu usłyszeliśmy je od kogoś dla nas ważnego. Na szczęście możemy przejąć nad nimi kontrolę. Pierwszy krok to rozpoznać, co je wyzwala.
Są jak natrętny domokrążca, który – jak to barwnie opisano w książce „Wybrakowani, bezwartościowi, wadliwi” – próbuje ci sprzedać jakieś badziewie, więc dobija się do drzwi, a jak nie otwierasz – to do okien, albo wchodzi kominem. I choć nie potrzebujesz tego, co sprzedaje, to dla świętego spokoju kupujesz, by przestał cię zamęczać. Tak właśnie działają toksyczne myśli. Kasia nazywa je – po pewnej Zośce – „smokiem poganiaczem”, który cię męczy, dręczy, rani i nigdy nie odpuszcza. Prawda jest taka, że kiedy ulegamy toksycznym myślom, stajemy się toksyczni zarówno dla siebie samych, jak i dla innych. A skąd się one w naszej głowie biorą? Dawno temu usłyszeliśmy je od kogoś ważnego lub mającego nad nami władzę i w nie uwierzyliśmy. Na szczęście nigdy nie jest za późno, by przejąć nad nimi kontrolę.
Zapraszamy na 6. odcinek podcastu „Przerwa na kawę z Kasią Miller: Jak się nie dać toksycznym myślom”.
Po czym najłatwiej rozpoznać, że ktoś, z kim mamy do czynienia, jest toksyczny? I czy nawet te relacje, które nas krzywdzą, czegoś nam jednak nie dają?
Zapraszamy na 5. odcinek podcastu „Przerwa na kawę z Kasią Miller”, w którym stawiamy pytania o toksycznych ludzi i relacje z nimi. Kilka lat temu poświeciłyśmy temu tematowi cały cykl materiałów wideo na YouTube (wtedy jeszcze nie znaliśmy pojęcia: wideopodcasty), a dziś wracamy do pytania: dlaczego hasło „toksyczni ludzie” tak bardzo nas elektryzuje. Czy to dlatego, że tak wiele dziś jest wokół nas toksyny, że się do niej przyzwyczailiśmy i nie potrafimy w porę rozpoznać, kiedy sączy się do naszego życia? A może po prostu zaczęliśmy nazywać wprost pewne zachowania czy postawy?
Po czym najłatwiej rozpoznać, że ktoś, z kim mamy do czynienia, nie jest, jak to mówi Kasia, z mojej bajki? Które relacje dłużej nas ze sobą trzymają: te zdrowe czy te toksyczne? I czy nawet te, które nas krzywdzą, czegoś nam jednak nie dają? No i czy jedynym wyjściem jest wyjście z takiej relacji? Co zrobić, by ochronić w niej siebie?
Nie lubię go, boję się go i nie ufam ludziom, którzy dążą do perfekcji – deklaruje Kasia we wstępie do tego odcinka. No bo czy zawsze musi być lepiej? Czy nie jest dobrze po prostu tak, jak jest? Z drugiej strony marzenia i ambicje często nadają sens naszemu życiu, sprawiają, że chce nam się działać, próbować, zaczynać nowe rzeczy. Jak zatem realizować się w dzisiejszych czasach wyśrubowanych standardów, kiedy perfekcjonizm staje się coraz powszechniejszy? Czym różni się on od samodoskonalenia czy też samorozwoju, jeśli się w ogóle różni? A może – jak podpowiada inna psycholożka Margaret Robinson Rutherford, autorka koncepcji perfekcyjnie ukrytej depresji – sedno tkwi w tym, czy kieruje nami cieka-wość, pasja i chęć osiągania czy… lęk?
Po kulcie młodości pora rozprawić się z kolejną zmorą współczesności, a mianowicie z obsesją piękna. A jest to zmora tym perfidniejsza, że kulturowo jesteśmy zanurzeni w niej po szyje – do tego stopnia, że często nie zdajemy sobie nawet sprawy, że wpływa ona na to, jak postrzegamy siebie i świat. „Wyobrażacie sobie, że nagle przestajemy zajmować się urodą kobiet?” – pyta Kasia Miller. Od dziecka wmawia się nam, że to ona jest naszym największym atutem, posagiem, ale też obowiązkiem. Mamy więc o nią dbać, ale nie za bardzo – bo wtedy będzie to przejawem naszej próżności. W efekcie staje się naszą niewolą. Jak więc odzyskać swój wygląd dla siebie?
Kto zna Kasię, ten wie, że w tej rozmowie będzie zdecydowanie więcej tych pierwszych niż drugich, albowiem jak mawia od zawsze: to nieprawda, że starość się panu Bogu nie udała. Dlaczego więc mamy z nią obecnie taki problem? Czego tak bardzo się obawiamy w starości? Czy winien jest temu wszechobecny kult młodości? Może właśnie tym bardziej powinni-śmy zmienić swoje podejście do starzenia się, bo dzięki rozwojowi medycyny i poprawie warunków – żyjemy coraz dłużej? Bo czy da się dożyć do setki jako osoba młoda? No i czy młodość może nam dać to samo, co daje nam dojrzałość? Na te i inne pytania będziemy się starały odpowiedzieć w pierwszym odcinku czwartego sezonu „Przerwy na kawę z Kasią Miller”.
Kochani słuchacze, kochane słuchaczki, długo czekaliście na nowy sezon, a my długo czekałyśmy na to, by wam go zaprezentować. Proces nagrywania tym razem nie był łatwy i wy-łącznie przyjemny, wielokrotnie musiałyśmy odwoływać i przekładać nasze spotkania z po-łowu chorób, strat czy różnych innych zaskakujących zdarzeń w naszym życiu, ale na duchu podtrzymywała nas myśl o tym, jak dobrze będzie się z wami tym podzielić. Może przez to ten sezon jest jeszcze bardziej prawdziwy i bliższy życiu? W końcu mimo naszych planów i zamierzeń to ono ostatecznie wie, co jest dla nas w danym momencie najlepsze. A przynajmniej chcemy wierzyć, że tak właśnie jest.
[Współpraca płatna] Zamiana ról to zwykle ciekawy eksperyment i niezła zabawa, ale nie w tym wypadku. Kiedy dziecko przejmuje rolę opiekuna, czyli tego, kto ma troszczyć się o innych, w tym także o samych rodziców, z jednej strony czuje się ważne, dzielne i dorosłe (często jest zresztą za to chwalone), a z drugiej – dźwiga ciężar zbyt duży na swoje barki. Czym takie doświadczenie może skutkować w przyszłości? Po czym rozpoznać, że parentyfikacja była naszym udziałem? Jak jako rodzic do niej nie dopuścić? – o tym wszystkim rozmawiamy w kolejnym odcinku „Przerwy na kawę z Kasią Miller”.
Sponsorem podcastu jest ANWEN. Odkryj naturalne piękno swoich włosów z ANWEN.
- Mamy do czynienia ze zjawiskiem flakingu, tzn. ludzie nie przychodzą na rekrutacje i brakiem szacunku ze strony kandydatów. Osoba w ostatniej chwili nie przychodzi na spotkanie - mówi ekspertka od komunikacji, Hanna Dymek-Jara w podcaście „zaTASKowani 2”. - A ja się wcale nie dziwię, przyszła koza do woza, to reakcja na lata nadużyć ze strony rekruterów - odpowiada Dorota Peretiatkowicz. W 11. odcinku rozmawiamy o kulturze pracy, która zmieniła się szybciej, niż firmy zdążyły przepisać regulaminy.Ubieraj się do pracy, którą chcesz mieć, a nie tej, którą masz. Tym klasykiem rekruterów z Doliny Krzemowej zaczynamy rozmowę o kulturze spotkań w pracy m.in. także tych rekrutacyjnych z Hanną Dymek-Jarą, ekspertką w branży PR i komunikacji kryzysowej, założycielką firmy Questia oraz Dorotą Peretiatkowicz, połową duetu Socjolożki.pl.Między chaosem a komunizmem korporacyjnymDziś rozmowy o pracę przypominają psychologiczną grę terenową. Wątpliwe rytuały, zagadki rodem z motywacyjnych memów i pytania, których sensu nikt już nie pamięta. - Np. co chcesz robić za 5 lat – nie powinno padać. Dziś 5 lat jest niewyobrażalne. Ja nawet nie wiem, co się jutro wydarzy - zauważa Hanna Dymek-Jara.Rynek pracy rzeczywiście zmienia się jak aplikacje w telefonie: co kwartał aktualizacja, co rok przełom. W takim kontekście pytanie o przyszłość za pół dekady brzmi jak relikt analogowego świata. - Kiedy patrzę na rekrutacje, to bardzo dużo jest o tym, jak się ubrać, czy patrzeć w oczy, co mówić, żeby organizacje oszukać. Przestańmy udawać - dorzuca Dorota. I dodaje: „Nie czarujmy się, że jesteśmy równi. To taki komunizm korporacyjny.”Bo niby wszyscy wiemy, że hierarchie istnieją, ale branża HR lubi udawać, że wszyscy siedzimy przy jednym stole. Najlepiej okrągłym.Flaking jako nowy buntHanna zaczyna od tego, co dziś najbardziej denerwuje rekruterów: flakingu. Kandydaci, którzy nie przychodzą na umówione spotkania, potrafią zniknąć 5 minut przed godziną zero. - To brak szacunku z ich strony - mówi Hanna z perspektywy osoby, która widziała już wszystkie odmiany chaosu rekrutacyjnego. - A ja się wcale nie dziwię. Przyszła koza do woza. To reakcja na lata nadużyć ze strony rekruterów i braku feedbacku. To był całkowicie bezkarny proceder - odpowiada Dorota.Po latach jednostronnej przewagi rekruterów rynek się odwrócił. To, co kiedyś było normą („odezwiemy się”), dziś wraca jak karma. Czy to eleganckie? Nie. Czy zrozumiałe? Bardzo. Potwierdzają to dane: w badaniach Polskiego Instytutu HR aż 65% kandydatów rezygnuje z pracy po pierwszym kontakcie z osobą rekrutującą, jeśli ta jest „niesympatyczna”.W świecie, w którym — jak mówił Steve Jobs — „prawdziwi artyści dowożą”, kandydaci najwyraźniej uznali, że dowozić powinni też rekruterzy.Test na jabłko i japonki w biurzeDorota od kiedy prowadzi firmę sama zatrudnia i stosuje swoje niekonwencjonalne metody. - Jak rekrutuję ludzi, to mam test na jabłko -mówi. Co to za test? O tym w podcaście — ale sedno jest jedno: podejść do ludzi „jak do ludzi”. Z kolei Hanna, opierając się na danych z badań, dodaje: „Największe tzw. no-go? Japonki w biurze”.Czy naprawdę XXI wiek z całym swoim luzem nie uniósł gumowych klapek? Najwyraźniej. I to nawet wtedy, gdy większość firmy spotyka się już tylko do połowy na Zoomie.Dorota podsumowuje to najtrafniej: „Kultura to coś, co chroni nas przed nieprzewidywalnymi zachowaniami innych ludzi. Ale musi ewoluować” - wyjaśnia Dorota. - Nie mówmy, że relacje w pracy mają nas budować. One mają nas nie niszczyć. A to zupełnie co innego - wyjaśnia.Dziś ewoluuje szybciej niż dress code’y. Po pandemii nie tylko praca zdalna wywróciła stół. Wywrócił się cały sposób komunikacji.Jak pokazują liczby: 78% zetek woli czat niż maila czy telefon, z kolei 40% zetek woli już pracować z AI niż z człowiekiem (za Deloitte Gen Z and Millennial Survey, 2023).Co to dziś znaczy „zachować się profesjonalnie”?
„Nauczyliśmy się w pandemii, że chodzić do pracy nie oznacza chodzić do pracy. Dziś ludzie pytają: z czego wynika to, że ja muszę być pięć razy w tygodniu w biurze?”- mówi Róża Szafranek w podcaście „zaTASKowani 2”. Jeszcze niedawno biuro było symbolem sukcesu – dziś dla wielu stało się synonimem utraty wolności. Mimo że statystyki pokazują stabilny udział pracy zdalnej na poziomie 30%, globalne korporacje coraz częściej wzywają swoich pracowników z powrotem do open space’ów. Czy naprawdę potrzebujemy biurek, żeby się rozwijać? A może to tylko nostalgiczna potrzeba kontroli? O tym rozmawiamy w nowym odcinku podcastu „zaTASKowani 2” z Różą, założycielką HR Hints, oraz Karoliną Norkiewicz, komiczką z Klubu Komediowego i współscenarzystką „The Office PL”, o tym, czym dziś jest praca – zdalna, hybrydowa czy stacjonarna – i dlaczego żadna z nich nie jest wolna od pułapek.Jak pisze Nicholas Bloom, ekonomista z Uniwersytetu Stanforda, 2025 r. to tzw. „Rok kaczki” – z wierzchu spokojny, a pod spodem pełen gwałtownych ruchów. – „Powyżej stabilizacja, ale poniżej… burzliwie wiosłują” – mówi Bloom, opisując sytuację firm, które balansują między elastycznością a potrzebą kontroli.Rok Kaczki, czyli pozorny spokójWiększość pracowników na świecie, bo blisko 60%, funkcjonuje w modelu hybrydowym, 1/3 w pełni zdalnie, a tylko 14% stacjonarnie - wg badania „2024 Global Comms Report”. Wyniki te odzwierciedlają sytuację w wielu krajach Europy, poza Polską, gdzie udział pracy zdalnej to tylko 1/10 - jak wynika z danych GUS-u za II kwartał zeszłego roku.Mimo (a może właśnie dlatego), że model hybrydowy i zdalny wydają się utrzymywać na stabilnym poziomie od dwóch lat, coraz więcej globalnych marek – od Tesli po Amazon – stawia na kampanie „Return to Office”. Oficjalnie chodzi o współpracę i kulturę organizacyjną. Nieoficjalnie – o strach przed utratą wpływu.Jak mówi Róża Szafranek, specjalistka HR: – Nauczyliśmy się w pandemii, że chodzić do pracy nie oznacza chodzić do pracy. Dziś ludzie pytają: z czego wynika to, że ja muszę być pięć razy w tygodniu w biurze? - pyta.Hybryda, czyli inaczej chaosChoć hybrydowy model miał być złotym środkiem, praktyka pokazuje, że często przynosi więcej napięć niż korzyści. Według różnych źródeł ponad 70% dużych firm w 2025 roku działa w modelu „ustrukturyzowanej hybrydy”, czyli 1–4 dni w biurze. W teorii – elastyczność. W praktyce – nowy rodzaj stresu.– Najtrudniejszym modelem jest praca hybrydowa. Wyżej oceniasz ludzi, którzy przychodzą do biura, to tzw. zjawisko proximity bias – lubimy ludzi, których fizycznie widzimy – wyjaśnia Szafranek.Według danych Koalicji Bezpieczni w Pracy („Raport Bezpieczeństwo pracy w Polsce 2023. Dobrostan pracownika, czyli well-being w pracy”), ponad połowa pracowników zdalnych deklaruje, że oszczędza czas na dojazdach, prawie tyle samo śpi dłużej i ma poczucie większej swobody. Ale już w hybrydzie ponad 60% skarży się na brak jasno ustalonych godzin pracy. Granice między „pracą” a „życiem” zacierają się, a burnout (z ang. wypalenie) przestaje być jednostkowym przypadkiem.– Ludzie coraz częściej dochodzą do takiej granicy wypalenia, że nie są w stanie dłużej pracować. Dobrze pokazują to tzw. odejścia donikąd - patrząc na menadżerów: w 2021 roku to był promil, a teraz 7 procent – dodaje ekspertka.Spotkania offline, czyli naprawdę kontrolaArvid Kahl, przedsiębiorca i autor książki Zero to Sold, mówi w swoim podcaścieThe Bootstrapped Founded: „Zamiast przymusowych pogawędek i wspólnego lunchu, pracownicy identyfikują się z tym, co firma chce osiągnąć. Kultura to dziś proces i misja, a nie mundurki czy biurka".Z raportu „50 Eye-Opening Remote Work Statistics for 2024” wynika, że blisko połowa pracowników zdalnych wskazuje na mniejsze obciążenie stresem w pracy zdalnej. Jednak wraz z elastycznością przyszła nowa forma przeciążenia. – Wypalenie to nigdy nie jest z dnia na dzień. Wypalenie to proces w ciele – wyjaśnia Róża.
„Myślałam, że ASAP to imię” – mówi Dorota Peretiatkowicz w podcaście „zaTASKowani 2”. O tym, jak zmienia się język pracy i gdzie czyhają pułapki – także międzypokoleniowe – rozmawiamy w ósmym odcinku z Dorotą oraz jej drugą połową w duecie Socjolożki.pl, Katarzyną Krzywicką oraz Tomaszem Wileńskim, CEO iSlay_tech. To rozmowa o mailozie, milczeniu w odpowiedzi i przekleństwach, które czasem bywają bardziej zrozumiałe niż korpomowa.Dziś rozmawiamy o zasadach etykiety w pracy związanej z językiem, ale żeby nie wyszedł z tego jeden z prostych poradników, które jak wiadomo w prawdziwej korporacji raczej nie działają, podejdziemy do tematu bardziej autorsko i selektywnie, w zacnym gronie –znawców tzw. pracowych szachów: Tomasz Wileński, prezes firmy analitycznej, iSlay_tech, który posiada ponad 20 letnie doświadczenie w branży internetowej oraz Dorota Peretiatkowicz i Katarzyna Krzywicka, które po latach spędzonych w korporacjach założyły firmę Socjolożki.pl.Korpomowa nie ma być eleganckaZaczynamy od języka, bo z nim jest najwięcej problemów - z jednej strony – tego używanego w pracy nie lubimy, wkurzają nas te wszystkie asapy, deadliny, in progresy a z drugiej z powodu różnic pokoleniowych nie rozumiemy się wzajemnie i często za nim nie nadążamy, co potwierdza raport „Nie mów do mnie asap!” na zlecenie firm rekrutacyjnych Rocket Jobs i Just Join In. Aż 87 proc. pracowników biurowych regularnie słyszy w miejscu pracy słowa lub sformułowania, które wywołują ich irytację. Najbardziej wkurzają nas anglicyzmy oraz ponaglenia i zbywające: „nie wiem", „nie pamiętam”. Co ciekawe wulgaryzmy przeszkadzają tylko 10 proc. ankietowanych. Dorota mówi: w pracy zdarza jej się „bluzgać straszliwie”. Tomasz dodaje, że osoby zbyt ugrzecznione bywają w zespole postrzegane jako nienaturalne.Historia, która się dobrze starzejeJednak język, choć często budzi emocje, nie jest tylko kwestią stylu. Z jednej strony, wielu pracowników traktuje go jako barierę – aż 1/3 przyznaje, że zdarzyło im się poczuć zawstydzonymi, gdy nie rozumieli jakiegoś pojęcia. Z drugiej, niektórzy widzą w skrótowości i zwrotach zapożyczonych z angielskiego sposób na zwiększenie dynamiki i precyzji przekazu.Tomasz Wilenski zauważa, że język „zwinny”, oparty na skrótach, lepiej odpowiada na tempo współczesnych projektów. Ale jednocześnie podkreśla wagę długofalowej odpowiedzialności za to, co piszemy. – Staram się, żeby moja historia w internecie dobrze się zestarzała. Jeśli ktoś za trzy lata trafi na moją wymianę komentarzy na Linkedinie, chciałbym, żeby nie było mi wstyd – mówi.„Dear Asap”Kolejnym problemem jest brak wspólnego kodu językowego w zespole, który często ma charakter pokoleniowy. Młodsze osoby – osłuchane z anglicyzmami, wychowane na komunikatorach – operują skrótami jak rodzimym językiem. Starsi pracownicy mogą czuć się wykluczeni, a w konsekwencji – mniej pewni siebie w sytuacjach zawodowych. I choć wielu z nich nie przyzna się do niewiedzy wprost, frustracja może narastać. Dorota Peretiatkowicz opowiada anegdotę: przez długi czas była przekonana, że „asap” to po prostu imię i pisałam w mailach „dear Asap”.W tym kontekście warto przypomnieć zasadę, o której mówił Janusz Głowacki: unikaj pierwszych reakcji, bo są szczere. Choć może brzmieć ironicznie, dobrze oddaje emocjonalne tło językowych nieporozumień. W pracy, jak nigdzie indziej, słowo może stać się źródłem niechcianego konfliktu.W środowisku korporacyjnym, w którym wszystko można zinterpretować jako sygnał – począwszy od godziny wysyłki, przez kolejność adresatów, aż po ton wiadomości – ważna bywa adekwatność reakcji i umiejętność czytania tzw. niepisanych znaków.
Zdrada to objaw samotności w duecie – ale można jej zapobiec. Jak? O kontrakcie w związku, tabu wokół seksualności i potrzebie szczerości mówią Magdalena Kuszewska, Michał Tęcza i Michał Sawicki w 6. odcinku „Rób to bez presji 2”.Choć zdrada to temat stary jak świat, dziś przybiera nowe oblicza. Magdalena Kuszewska zauważa:„Zdradzające kobiety doganiają zdradzających mężczyzn. Wiele zdrad ma charakter przypadkowy – często dzieją się na imprezach firmowych czy wyjazdach integracyjnych. To historie, które słyszałam od bohaterów moich reportaży”.Zdrada jako objawCo kryje się za zdradą? Psycholog Michał Sawicki tłumaczy, że to nie zawsze wynik braku miłości: „Jednym z powodów zdrady jest chęć dowartościowania się. Zdrada bywa wpisana w relację od początku – dlatego tak ważna jest profilaktyka i otwarte rozmowy o granicach”. Z kolei Michał Tęcza zwraca uwagę, że zdrada może być symptomem czegoś głębszego: „Zdrada to objaw tego, co przez lata toczyło relację. Ale może też dojść do niej mimo że w związku jest wszystko super – po prostu ktoś chce podjąć kontakt seksualny poza relacją, bez przypisywania mu znaczenia”.Samotność w duecie – prawdziwa przyczyna kryzysówWielu ludzi, mimo że pozostaje w związkach, czuje się samotnych. To często prowadzi do kryzysów i zdrad. Jak mówi Kuszewska:„Zdrady są mocno o samotności w związkach. Słyszałam od bohaterów mojego reportażu: nie mogę powiedzieć partnerce o swoich fantazjach, bo uzna, że jestem zbokiem. To tabu i brak odwagi do szczerej rozmowy sprawiają, że zamiast zbliżać się do siebie, oddalamy się coraz bardziej”.Ten brak szczerości sprawia, że partnerzy zamykają się w sobie. Zamiast budować mosty, stawiają mury. A przecież – jak podkreślają eksperci – relacja jest silna tylko wtedy, gdy obie strony czują, że mogą być w niej sobą.Kontrakt w związku – czy da się zapobiec zdradzie?Prowadzący podcast przekonują, że nie ma związku bez kryzysów. Jednak można się do nich przygotować – rozmawiając o tzw. kontrakcie partnerskim. To rozmowa, w której obie strony określają swoje potrzeby, granice i oczekiwania. Nie chodzi tu o chłodną umowę, lecz o szczerość, która pozwala uniknąć nieporozumień. Michał Sawicki podkreśla: „Profilaktyka zdrady zaczyna się od rozmowy o tym, co dla nas ważne. Jeśli nie potrafimy tego nazwać, ryzyko frustracji i rozczarowania rośnie”.Wciąż często boimy się rozmawiać o seksie – traktujemy go jako temat wstydliwy. A przecież to właśnie brak otwartości na potrzeby seksualne jest jednym z głównych powodów, dla których ludzie odchodzą od siebie. „Słyszałam historię kobiety, która zdradzona przez męża oznajmiła mu, że też go zdradzi – żeby było 1:1” – opowiada Kuszewska. Choć brzmi to jak rewanż, w tle znów kryje się coś głębszego: brak rozmowy o pragnieniach i granicach. Dlatego eksperci w podcaście podkreślają: rozmowa o seksualności powinna być tak naturalna, jak rozmowa o codziennych sprawach. Bez tabu, bez wstydu, bez presji.Jak rozmawiać, żeby się nie zranić? Słuchaj najnowszego odcinka 2. sezonu „Rób to bez presji” i sprawdź, jak rozmawiać o miłości i zdradzie bez lęku i presji.
Kot, który idzie własnymi drogami. Pies, który wiernie czeka pod drzwiami. Królik, który nauczył dziecko cierpliwości. Zwierzęta towarzyszą nam od wieków, ale dziś ich rola w naszym życiu nabiera nowego znaczenia – psychologicznego, społecznego i kulturowego. W najnowszym odcinku podcastu „Niezbędnik Nowoczesnej Dziewczyny” Joanna Olekszyk rozmawia z Martą Niedźwiecką o tym, dlaczego relacja ze zwierzętami czyni nas lepszymi ludźmi. Sponsorem odcinka jest Bank BNP Paribas oferujący Kartę Pupil dla miłośników zwierząt.„To zwierzęta nas ratują, a nie my ich” – przypomina Joanna Olekszyk, cytując Paulinę Młynarską. Psycholożka Marta Niedźwiecka zgadza się: kontakt ze zwierzętami obniża stres, uczy cierpliwości i rozwija empatię. Badania potwierdzają, że obecność psa czy kota wpływa na zdrowie psychiczne i fizyczne, a w czasach kryzysów emocjonalnych pupile stają się dla wielu osób bezpieczną przystanią – „kotwicą emocjonalną”.„Zwierzęta są lustrem"Obecność pupila w domu to nie tylko radość, ale i nauka odpowiedzialności. Wstawanie rano, codzienne spacery, troska o karmę i zdrowie – to trening uważności, rytmu i troski o drugą istotę. „Zwierzęta są lustrem, w którym możemy zobaczyć siebie” – podkreśla Niedźwiecka.Nie bez powodu coraz częściej mówi się o „animal assisted therapy”. Kontakt ze zwierzętami wspiera leczenie depresji, obniża ciśnienie krwi i pomaga w rehabilitacji osób starszych. – „To, że zostawiamy seniorów samych, a jedynym towarzystwem są zwierzęcy przyjaciele, wiele mówi o kondycji naszego gatunku” – zauważa psycholożka.Jeszcze kilkanaście lat temu mało kto mówił o „prawach zwierząt”. Dziś działa Rzecznik Praw Zwierząt, a Katarzyna Kuszlewicz – pierwsza adwokatka zwierząt – walczy o ich godność w sądach. Rośnie też liczba adopcji, wolontariuszy i kampanii społecznych. Organizacje takie jak Fundacja dla szczeniąt Judyta czy Ratujemy.pl, która prowadzi serwis ,,Ratujemy Zwierzaki” przyciągają tysiące osób, które wierzą, że dobro zwierząt jest miarą naszej empatii.Zmienia się również język marek i instytucji. Wiele firm stawia na rozwiązania przyjazne zwierzętom. Przykładem jest Bank BNP Paribas – sponsor odcinka – który oferuje klientom usługę Kartę Pupil, z licznymi benefitami dla psów, kotów i ich opiekunów, i otwiera swoje placówki na obecność czworonogów, dbając o ich bezpieczeństwo i komfort. To sygnał, że troska o pupile staje się ważnym elementem współczesnej kultury biznesu.Nasi towarzysze, nauczyciele i terapeuciCzy nadejdzie moment, w którym relacja człowieka i zwierzęcia stanie się czymś więcej niż prywatnym wyborem? Marta Niedźwiecka uważa, że tak. – „Znaczenie zwierząt w naszym życiu będzie tylko rosło. W czasach kryzysów, samotności i nadmiaru technologii to właśnie one przypominają nam, co to znaczy być człowiekiem”.Dlatego decyzja o adopcji pupila powinna być świadoma i dojrzała. „Nie kupujmy psów pod choinkę, nie traktujmy ich jak prezentów. Zwierzęta to nie przedmioty – to nasi towarzysze, nauczyciele i terapeuci” – apeluje psycholożka. - Relacja ze zwierzętami może nas nauczyć poszanowania dla inności. Tym bardziej, że wyrasta nowy gatunek obok, czyli sztuczna inteligencja, który z kolei nas stawia w relacji poddańczej - dodaje.Nowy odcinek „Niezbędnika Nowoczesnej Dziewczyny” to rozmowa o miłości, odpowiedzialności i empatii. Joanna Olekszyk i Marta Niedźwiecka przypominają, że w świecie pełnym pośpiechu i napięć zwierzęta mogą być naszymi najlepszymi nauczycielami uważności – i człowieczeństwa.Sponsorem odcinka jest Bank BNP Paribas oferujący Kartę Pupil – pierwszą kartę debetową w Polsce stworzoną z myślą o miłośnikach i opiekunach zwierząt. Ze zniżkami na produkty i usługi dla pupili.
Miłość w liczbie mnogiej – brzmi jak science fiction? A jednak coraz więcej osób przyznaje, że poliamoria daje im poczucie wolności i bliskości, jakiego nie znaleźli w klasycznym monogamicznym układzie. Czym jest poliamoria, dlaczego budzi tyle emocji i czy w Polsce da się żyć w zgodzie z ideą wielomiłości. To rozmowa, która odsłania kulisy uczuć wymykających się prostym definicjom i pokazuje, że miłość nie musi mieć jednego oblicza.Poliamoria to związek uczuciowy z więcej niż jedną osobą, przy pełnej zgodzie wszystkich zaangażowanych stron. Michał Sawicki mówi wprost: „Co cztery głowy, to nie dwie”. W praktyce oznacza to, że tak jak potrafimy kochać oboje rodziców czy więcej niż jedno dziecko, tak też możemy darzyć romantycznym uczuciem więcej niż jednego partnera. Choć brzmi to kontrowersyjnie, poliamoria nie jest zjawiskiem nowym. Jak przypomina Magda Kuszewska, hippisi już w latach 60. eksperymentowali z formą „rodzin komunalnych”, w których uczucia i obowiązki dzielono między kilkoro dorosłych.Modele relacji – od łańcucha po ménage à troisTeoretycznie większa liczba partnerów to także większy podział obowiązków – ktoś inny może wypakować zmywarkę czy odebrać dzieci ze szkoły. Z drugiej strony, jak podkreśla Kuszewska, „mając więcej osób do kochania, trzeba być bardziej uważnym”. W relacjach poliamorycznych ryzyko poczucia odrzucenia lub unieważnienia jest większe. Wymaga to twardej, „grubej skóry” – i jednocześnie delikatnej duszy, jak określają to aktorzy.Polska szara strefa uczućJednym z najczęściej zadawanych pytań jest to o wychowanie dzieci. Michał Tęcza przekonuje, że w wielu przypadkach poliamoryczna rodzina może być dla najmłodszych korzystna. Więcej dorosłych oznacza więcej uwagi i miłości, a dzieci nie muszą brać odpowiedzialności za emocje swoich rodziców. W takiej konstelacji to dorośli przejmują emocjonalny ciężar, dzięki czemu dzieci czują się bezpieczniejsze.Choć w krajach zachodnich temat poliamorii zyskuje coraz większą widoczność, w Polsce wciąż funkcjonuje w szarej strefie. Brakuje społecznej akceptacji, a często także języka, by o tym mówić. Kuszewska przyznaje, że „w poliamorycznej relacji trzeba mieć grubą skórę i duszę motyla”. To wybór wymagający odwagi, otwartości i dużej samoświadomości.Czy poliamoria to przyszłość miłości?Rozmowa w podcaście „Rób to bez presji 2” nie daje prostych odpowiedzi. Pokazuje jednak, że wielomiłość istnieje, rozwija się i dotyczy coraz większej liczby osób, które nie odnajdują się w klasycznym modelu „tylko ty i ja”. Jak zauważa Sawicki: „Może być tak, że może też być tak, że to właśnie ona da nam poczucie wolności i pełni życia”.
- Chcą widzieć w sobie mentorów, ale nie ma chętnych do szkoleń z nimi. Wolę postawić na zwinną osobę, a nie taką, która ma ego jak ten pokój - mówi Róża Szafranek, ekspertka od HR. W 6. odcinku podcastu „zaTASKowani 2” pytamy, dlaczego pracownicy 50+ zaczynają stopniowo „wyparowywać” z rynku pracy? - Na poziomie kulturowym trzeba dokonać zmiany, że uczymy się przez całe życie - proponuje dr Tomasz Markiewka.Gig economy zmienia reguły gry. Etat, jeszcze niedawno symbol stabilności i bezpieczeństwa, ustępuje miejsca elastycznym zleceniom, krótkim projektom i „wolności”, która często okazuje się pozorna i właśnie w cudzysłowie. Ale co w tym świecie mają zrobić pracownicy po pięćdziesiątce – ci, którzy wychowali się w kulturze umowy o pracę, a dziś muszą odnaleźć się w nowej gospodarce? 1/3 znikniętychChoć żyjemy coraz dłużej, polski rynek pracy nie potrafi w pełni wykorzystać potencjału dojrzałych. Według danych OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju - od red.) w grupie 55–64 lata ponad 1/3 osób przestaje być aktywna zawodowo — mimo że stanowi ona tylko 20 % populacji w wieku produkcyjnym (OECD, Labour Force Statistics, 2022). W efekcie „znika” wcześniej i na długo przed emeryturę, często nie z wyboru, a z powodu tzw. czynników niezależnych.Zmienia się struktura gospodarki – i wraz z nią doświadczenie pracy. Zamiast przewidywalności mamy krótkoterminowe kontrakty, walkę o projekt i życie w trybie wiecznej niepewności.Jeszcze 10 lat temu kariera w dużej firmie oznaczała stabilność. - Dziś unicorny (startupy wyceniane na ponad miliard dolarów - od red.) budują biznes na kilkuosobowych zespołach - mówi Róża Szafranek. - Nie dziwią nikogo firmy trzy- czy pięcioosobowe. A jeszcze 5, 10 lat temu zatrudniały kilkaset osób - dodaje.To model, który premiuje elastyczność i zdolność do szybkiej nauki. Tylko czy pięćdziesięciolatkowie – wychowani w epoce etatu – są w stanie nadążyć?„Uczyć to my, a nie nas”W polskiej kulturze pracy wciąż pokutuje przekonanie, że dojrzałość oznacza bycie nauczycielem, a nie uczniem. „Taka postawa: mam 50 lat, uczyć to my, a nie nas” – zauważa Szafranek. Tyle że gig economy wymaga czegoś odwrotnego: uczenia się całe życie, także od młodszych.Stąd coraz większe znaczenie zyskuje tzw. odwrócone szkolenie, w którym to dwudziestolatka pokazuje pięćdziesięciolatkowi, jak działają nowe narzędzia, aplikacje, modele biznesowe. Jak mówi Szafranek: „Pytanie o reverse mentoring, często pada na rozmowie rekrutacyjnej i wiele osób nie rozpoznaje, na co to jest test, bo odpowiadają: czego taka dwudziestolatka może mnie nauczyć? Ja od 30 lat robię marketing, to wiem lepiej. Właśnie, Rybo, nie wiesz. Bo teraz nikt nie wie do końca, jak działają narzędzia i na bieżąco trzeba się uczyć”.Na szkoleniach i warsztatach menadżerskich dochodzi już do często absurdalnych sytuacji. - Liczba zgłaszających się mentorów jest większa niż tzw. mentee, czyli podopiecznych. Dojrzali pracownicy chcą widzieć w sobie mentorów, ale nie ma chętnych do szkoleń z nimi - mówi Szafranek.Dr Markiewka radzi zmienić paradygmat: „Na poziomie kulturowym trzeba wpajać, że uczymy się przez całe życie, a nie tylko do studiów. Można zrobić system publiczny edukacyjny dla pięćdziesięciolatków”.Wyścig na godzinyJeszcze jedno wyzwanie to zmiana hierarchii wartości. W Polsce wciąż gloryfikuje się „pracowitość” rozumianą jako liczba przepracowanych godzin. - Było takie badanie, gdzie rodziców pytano, czego chciałbyś nauczyć dziecko: pracowitości czy kreatywności. W Polsce rodzice odpowiadali, że pracowitości - mówi Markiewka. - Jak 14 godzin, to superpracowity. To typowe dla krajów na tzw. dorobku – dodaje filozof.„Zamieniliśmy odporność psychiczną na rezyliencję”Zmienia się też język, jakim opisujemy karierę. Róża Szafranek podkreśla: „Zamieniliśmy odporność psychiczną na rezyliencję”. Chodzi już nie o to, by być twardym i nieczułym na kryzysy, ale o zdolność do adaptacji, uczenia się i znajdowania nowych ścieżek.
- Czytałem niepokojący raport przygotowany dla rządu, wg którego duża część samozatrudnionych płaciła za małe składki, żeby otrzymać choćby najniższą emeryturę. Państwo stanie zaraz przed dylematem, co zrobić z tymi ludźmi - mówi filozof, Tomasz Markiewka w 5. odcinku podcastu zaTASKowani 2. - Jak dolecimy do starości ZUS-u i tak już nie będzie - odpowiada często przytaczanym przez samozatrudnionych żartem Róża Szafranek, ekspertka od HR. Czym jest gig economy i dlaczego nowy model pracy cofa nas w prawach pracowniczych o 150 lat?„Życie jest jak gang bang i rzadko się kończy orgazmem”Tym cytatem z amerykańskiej komiczki, Nikki Glaser, zaczynamy rozmowę o gig economy, czyli gospodarce opartej na zleceniach, gdzie miejsce etatowych pracowników zajmują gigersi – pracownicy kontraktowi, zwani też freelancerami, często samozatrudnieni. Z filozofem, publicystą oraz tłumaczem który przełożył m.in. książkę Slavoja Žižka „Kłopoty w raju. Od końca historii do końca kapitalizmu”, Tomaszem Markiewką i Różą Szafranek, ekspertką HR z wieloletnim doświadczeniem psychologicznym i menedżerskim, szefową agencji HR Hints.Czym jest gig economy? Ten model zatrudnienia obejmuje praktycznie wszystkie branże, ale najczęściej jest kojarzony z technologią (programiści, graficy, tłumacze) i usługami (kierowcy, dostawcy jedzenia) i jak pokazują badania jest w tzw. trendzie. Według danych z zeszłego roku światowy rynek gig economy jest wart ponad 550 mld dolarów, a wg prognoz do 2033 roku jego wartość wzrośnie do ponad 2 bilionów, co oznacza roczny wzrost około 16 procent. W USA funkcjonuje tak ponad jedna trzecia pracowników, a w Polsce w tym roku gigersem ma być już co piąty z nich (wg raport EY & GIGLIKE „GIG on. Nowy Ład na rynku pracy”).Cofnęliśmy się w kwestii praw pracowniczych o 150 latMożna już mówić o zmianie paradygmatu: praca przestaje być wieloletnią relacją z firmą na wyłączność, a zaczyna przypominać situationship stosując terminologią związków romantycznych, które zresztą przechodzą podobne „rozluźnienie”. - Zaczynamy od nowa negocjować umowę społeczną. Kiedy czytam, że pracownicy Ubera czy Amazona walczą z pracodawcą o założenie związków zawodowych, mam wrażenie, że cofnęliśmy się w kwestii praw pracowniczych o 150 lat – komentuje Markiewka. Dla filozofa ta zmiana grozi rozpadem państwa, bo działa tu efekt domina. - Jak jednej osobie pozwolimy nie płacić składek zdrowotnej i emerytalnej, to nic się nie stanie. Gorzej, jak takich osób będzie trzy miliony i więcej. Wtedy stają się problemem nas wszystkich, w tym tych, którzy sobie te świadczenia zapewnili - dodaje.Pracownicy przestali być niezwalnialniTej perspektywy nie podzielają pracodawcy, dla których przerzucenie obsługi i kosztów zatrudnienia na pracowników jest korzystne, ale też część samych zatrudnionych. - Osobiście byłam wychowywana w przekonaniu, że umowa o pracę gwarantuje stabilniejsze zatrudnienie, ale to już od dawna tak nie działa. Pracownicy przestali być niezwalnialni. A do tego przestaliśmy wierzyć, że państwo zabezpieczy nasze interesy. Wszyscy samozatrudnieni znają ten żart: jak dolecimy do starości ZUS-u i tak już nie będzie - mówi Szafranek. - Ludzie wybierają: tu i teraz – dodaje.Wykwit absurdu: happiness menagerJak w tej sytuacji zbudować do firmy przywiązanie czy tzw. team spirit oraz czy działy HR i szkolenia budujące zaangażowanie, często przez wyśmiewane, mają jeszcze rację bytu? - Nasze myślenie o zaangażowaniu jest oldschoolowe. Rolą HR-u nie jest głaskanie ludzi po głowie. Nowe podejście do pracy nie polega na tym, że się zabawia ludzi. Wykwit absurdu: happiness menager - wyjaśnia ekspertka. Do tego dochodzą rażące braki po stronie właścicieli i menadżerów w zarządzaniu ludźmi. - Bardzo duża część ludzi nie wie, co należy do ich obowiązków, nie wie, za co są awansowani, nie wie, za co są zwalniani. Zatrudnianie ludzi nie jest dziś symbolem sukcesu – dodaje.I to działa w obie strony. Bo jak mówi:„Jest duży wskaźnik ludzi, którzy odeszli donikąd”.
Czy podróż może naprawdę zmienić kobietę? W specjalnym odcinku podcastu „Niezbędnik Nowoczesnej Dziewczyny” Joanna Olekszyk, redaktorka naczelna Zwierciadła, i psycholożka Marta Niedźwiecka mówią o podróżach, które wyrywają z rutyny, uczą zachwytu i budują siłę. To rozmowa o samotnych wyprawach, podróżach w kryzysie, wyborze kierunków, które leczą, a nie ranią – i o tym, jak uniknąć pułapki „duchowej cepelii”. Sponsorem odcinka jest marka Big Active.Specjalny odcinek „Niezbędnika Nowoczesnej Dziewczyny” to nie poradnik dla influencerek, ale szczera rozmowa o tym, co w podróżach najważniejsze. O wolności, autentyczności, emocjach i sile, jaką daje samodzielne odkrywanie świata.Chcesz dowiedzieć się, jak podróżować, żeby naprawdę zmienić siebie, uniknąć turystycznych pułapek i poczuć prawdziwą wolność? Posłuchaj tego odcinka – to szczera, inspirująca rozmowa o kobiecym podróżowaniu bez tabu.Największy prezent, jaki możesz sobie zrobić„Apeluję, żeby każda kobieta raz pojechała w podróż sama. To są bardzo ciekawe stany: czy potrafię się sama zachwycić tym, co widzę” – mówi Marta Niedźwiecka. Podróż w pojedynkę może być wyzwaniem, ale też bezcennym doświadczeniem, które pozwala spojrzeć na siebie z nowej perspektywy. To szansa na prawdziwą wolność, budowanie pewności siebie i sprawdzenie, czy potrafimy być szczęśliwe tylko w swoim towarzystwie.Pamiętamy tylko trzy rzeczyWedług badań z wyjazdów zostają w nas trzy elementy: początek, koniec i najsilniejsze emocje. To one decydują, czy podróż zostanie w pamięci jako przełomowa przygoda, czy zwykła ucieczka od codzienności. W odcinku rozmawiamy o tym, jak świadomie tworzyć te momenty, by każda podróż – nawet weekendowa – zostawiała w nas coś ważnego.Podróże w parach – kiedy lecząNie każda podróż jest dobrym pomysłem dla pary, szczególnie jeśli związek przechodzi trudny moment. „Gdzie jechać w podróż z nowo poznaną osobą, a gdzie para, która jest w konflikcie?” – to pytanie, które Joanna Olekszyk stawia Marcie Niedźwieckiej. Ekspertka wyjaśnia, jak dobierać kierunek i formę wyjazdu, by nie zamienić wspólnej podróży w emocjonalną minę.Duchowa turystyka – kiedy traci sens„Bali zamieniło się w wielką fabrykę białych pseudooświeconych ludzi. Na Wschodzie stajemy się częścią planktonu turystycznego” – mówi Marta Niedźwiecka, ostrzegając przed powierzchownym „rozwojem duchowym” sprzedawanym w egzotycznym opakowaniu. Pada też mocne określenie „duchowa cepelia”, które trafnie opisuje komercjalizację doświadczeń, które miały prowadzić do samopoznania.Podróżowanie może być ucieczką, ale też terapią – sposobem na uporządkowanie emocji, złapanie dystansu i odnalezienie własnej drogi. Marta Niedźwiecka podkreśla, że czasem zmiana miejsca daje nam przestrzeń na refleksję, ale nie jest cudownym lekarstwem na wszystkie problemy.Sponsorem odcinka jest marka Big Active.
Macierzyństwo to nie tylko chwile wzruszeń i zdjęcia na Instagramie z idealnie uśmiechniętym niemowlakiem. To także poczucie nadodpowiedzialności, zmaganie się z własnymi emocjami i świadomość, że „tego się nie da wyłączyć – to jest już na forever”, jak mówi psycholożka Marta Niedźwiecka. W ósmym odcinku podcastu Zwierciadła „Niezbędnik Nowoczesnej Dziewczyny” Joanna Olekszyk rozmawia z nią o blaskach i cieniach macierzyństwa. Sponsorem odcinka jest NIVONA, producent automatycznych ekspresów do kawy.Niezbędnik Nowoczesnej Dziewczyny” to przestrzeń rozmów o prawdziwych doświadczeniach kobiet. Ósmy odcinek pokazuje, że macierzyństwo nie jest pastelowym obrazkiem, lecz wymagającą, transformującą rolą, która wymaga wsparcia, świadomości i odwagi.Między ideałem a rzeczywistościąObraz macierzyństwa, jaki znamy z mediów społecznościowych, mocno odbiega od codziennego doświadczenia. „To nie jest okres na chmurce, jak nam się wmawia na Instagramie” – mówi Marta Niedźwiecka, podkreślając, że rodzice przeżywają też ekstremalnie silne, negatywne uczucia wobec swoich dzieci. To normalne i naturalne, choć często wypierane w publicznym dyskursie. Joanna Olekszyk dodaje: „Usłyszałam od Doroty Golec, psychoterapeutki, taką radę w odniesieniu do nastolatków: ten czas trzeba przetrwać i nie brać odwetu”.Nadodpowiedzialność i presja kulturowaPolskie matki są szczególnie obciążone – nie tylko opieką, ale i oczekiwaniami społecznymi. „Matki są obarczane w Polsce nadodpowiedzialnością, jakby nie było ojca, rodziny, rówieśników. Jak coś – to matka” – mówi Niedźwiecka. To nie przypadek, że wiele kobiet czuje się presję bycia idealną. „Polki są sterroryzowane oczekiwaniami wobec macierzyństwa” – dodaje ekspertka. W praktyce oznacza to, że kobieta staje się nie tylko matką, ale i emocjonalnym centrum całego domu.„W momencie, gdy wydajemy na świat człowieka, przestajemy być pojedyncze i to było jedno z najbardziej przerażających odkryć, że tego się nie da wyłączyć – to jest już na forever” – przyznaje Marta Niedźwiecka. Macierzyństwo zmienia kobietę w sposób totalny, wprowadzając dwoistość, której nie da się „wygumkować”. „Dziecko jest już na zawsze jak hologram w tobie” – dodaje psycholożka, podkreślając, że to doświadczenie wpisuje się w każdy aspekt życia, niezależnie od etapu rozwoju dziecka.Najważniejsza umiejętnośćJednym z fundamentalnych zadań rodzicielstwa jest nauczenie dzieci regulowania emocji. „Fundamentalna odpowiedzialność rodziców to sprawić, żeby dziecko umiało regulować emocje. A nauczy się tego tylko od rodziców” – podkreśla Niedźwiecka. Pełna zdolność regulacji pojawia się dopiero około 25. roku życia, co oznacza, że przez wiele lat to rodzice pozostają emocjonalnym punktem odniesienia. Tymczasem w Polsce wciąż pokutuje tradycyjny model, w którym mężczyźni chętnie „delegują swoje emocje na kobiety”.Czy matka ma czas tylko dla siebie?Joanna Olekszyk pyta wprost: „Czy matka miewa taką chwilę, kiedy może myśleć tylko o sobie?”. Odpowiedź nie jest prosta, bo – jak zauważa Niedźwiecka – macierzyństwo redefiniuje poczucie własnej tożsamości. To doświadczenie, które zmusza do ciągłego balansowania między sobą a dzieckiem, między własnym życiem a odpowiedzialnością za nowe istnienie.Relacja, która zmienia wszystkoChoć relacja z dzieckiem bywa trudna, wiele matek nie potrafi się od niej zdystansować. „Wiele kobiet trzyma kurczowo tę relację” – zauważa Niedźwiecka. Tymczasem zdrowe macierzyństwo to nie idealizacja, lecz adekwatność. „Matka ma być adekwatna, jak mówimy w psychologii” – wyjaśnia. Co to oznacza? „Potrzebujemy zrozumieć, że dzieci nie są po to, żeby nam było wygodnie i dobrze. Ich celem jest ekspansja” – dodaje psycholożka.Sponsorem odcinka jest NIVONA, producent automatycznych ekspresów do kawy, które pomagają odnaleźć spokój w codzienności. Czasem jedyne, czego naprawdę potrzebujemy, to chwila z własnymi myślami i filiżanką kawy, która smakuje dokładnie tak, jak lubimy.
W piątki „Gra o tron” i seks z jedną osobą, a we wtorki „Sukcesja” i seks z inną. Brzmi jak scenariusz kolejnego serialu, ale dla wielu osób to po prostu codzienność. W czwartym odcinku podcastu „Rób to bez presji 2” Magdalena Kuszewska rozmawia z seksuologami Michałem Sawickim i Michałem Tęczą o relacjach, które wymykają się klasycznym definicjom: living apart together, situationship, friends with benefits czy anarchia relacyjna. Czy to tylko etap przejściowy, furtka przed zaangażowaniem, a może świadomy styl życia?Anarchia relacyjna, situationship, friends with benefits, living apart together. Brzmi jak język nowoczesnych aplikacji randkowych, ale to realne zjawiska, które coraz częściej stają się częścią życia dorosłych. W czwartym odcinku podcastu „Rób to bez presji” Magdalena Kuszewska – dziennikarka i autorka rozmów o współczesnych związkach – spotyka się z seksuologami Michałem Sawickim i Michałem Tęczą, by przyjrzeć się temu, co dzieje się „pomiędzy” klasycznym związkiem a samotnością.„W piątki Gra o tron i seks z jedną osobą, a we wtorki Sukcesja i seks z inną” – pada w rozmowie. To przykład tego, jak dziś coraz częściej wygląda intymność: bez wielkich deklaracji, ale z wyraźnie wytyczonymi ramami.Takich relacji nie ogłasza się na Facebooku, nie wprowadza do statusu związku, nie ma zdjęcia z rocznicy. Są „niby-związki”, ale dla wielu uczestników równie emocjonalnie wymagające jak te tradycyjne. Jak mówi Michał Tęcza: „Moda jest na nazywanie, a nie na bycie w tego rodzaju relacji”.Situationship – „ni pies, ni wydra”Situationship to jedno z najgorętszych haseł w świecie współczesnych relacji. To związek „ani na serio, ani na żarty”, balansujący na granicy zaangażowania i wolności. „Trzy razy go widziałam, a cierpię bardziej niż po pięciu latach rozstania” – opowiadała jedna z pacjentek Michała Sawickiego. Bo nawet jeśli relacja nie ma formalnej etykiety, emocje potrafią być prawdziwe i bolesne. „W situationship może się pojawić uczucie” – zauważa Sawicki. Pytanie brzmi: co wtedy? Czy druga strona czuje to samo? Czy da się przekształcić „pół-relację” w coś trwałego, czy lepiej uznać, że to była przygoda?Friends with benefits – przyjaźń z bonusem czy pułapka?To układ, w którym nie ma presji, ale jest bliskość. Seksualna i emocjonalna. Jakie są jego zasady? Jak się kończy, gdy jedna osoba zaczyna chcieć więcej? Kuszewska pyta gości, czy friends with benefits to rozwiązanie „na chwilę”, czy może być fundamentem związku.Living apart together – randkowanie bez końcaCoraz więcej par wybiera życie razem, ale osobno – w różnych mieszkaniach, z własną przestrzenią i niezależnością. To tzw. LAT (living apart together). „Wiele par świetnie funkcjonuje mieszkając osobno” – mówi Michał Sawicki. Dzięki temu relacja przypomina wieczne randkowanie: zawsze jest przestrzeń na świeżość, tęsknotę i budowanie od nowa. Ale czy to model dla każdego?Anarchia relacyjna – bez ram i zasadJeszcze dalej idzie anarchia relacyjna – odrzucająca schematy, role i przypisane płciom oczekiwania. To wizja, w której każda relacja jest negocjowana od zera. Dla jednych – wolność. Dla innych – chaos.Czy to dotyczy tylko kobiet „w pewnym wieku”?Wokół takich relacji narosło sporo stereotypów. Jak zauważa Magdalena Kuszewska: „Słyszę od koleżanek: trafiam tylko na takich, którzy nie chcą się angażować. Sama ich najwyraźniej przyciągam”.Czy to faktycznie kwestia wieku, biologii, a może po prostu znak czasu? Sawicki opowiada anegdotę o pacjentce, która na… drugą randkę przyprowadziła swojego partnera na terapię. Bo czasem to właśnie terapeuta ma być lustrem, które pokaże: „na czym stoimy”.Furtka czy styl życia?Czy relacje „pomiędzy” są etapem przejściowym, czy świadomym wyborem? Czy to ucieczka przed bólem po rozstaniu, a może nowy model bliskości?Ten odcinek „Rób to bez presji” pokazuje, że nie ma jednej recepty na udany związek. Są za to różne formy, które odpowiadają na potrzeby i lęki współczesnych dorosłych.
- Korporacje wprowadziły nieetyczny zwyczaj wyjazdów integracyjnych, co popsuje wiele rodzin - mówi Magda Gessler w 4. odcinku 2. sezonu podcastu „zaTASKowani". Co w takim razie firmy powinny zrobić, poprawić zaangażowanie pracowników, które w Polsce jest jednym z najniższych w Europie? Restauratorka oraz socjolożki, Dorota Peretiatkowicz i Katarzyna Krzywicka mówią krótko: wiadomo, że chodzi o pieniądze.„Prawdziwa władza polega na wpływaniu na ludzi, a nie rozkazywaniu im" - jak mówił Chuck Rhodes, bohater serialu „Billions" grany przez Paula Giamattiego i będący - zarówno aktor, jak i postać - jednym z bardziej wyrazistych i moich ulubionych bohaterów, dlatego znów w tym podcaście go przytaczam. Tym bardziej, że zasada, którą podaje, tak prosta i efektowna w teorii, w praktyce do wdrożenia jest trudna, szczególnie na polskim gruncie. W czwartym odcinku podcastu „zaTASKowani" dalej z Magdą Gessler oraz socjolożkami, Dorotą Peretiatkowicz i Katarzyną Krzywicką rozmawiamy o polskim sposobie zarządzania będącym często rewersem metody Rhodesa, ale skupiamy się tym razem na dużych wielkomiejskich firmach.„Zarządzanie eksperymentalne”Dlaczego mimo że kultura korporacyjna przyszła do nas z Zachodu już ponad ćwierć wieku temu, wciąż panuje u nas w firmach dyrektywny, autokratyczny i mniej partycypacyjny styl zarządzania niż w krajach o niskim dystansie władzy jak w USA, Niemczech czy Skandynawii? Dlaczego mimo prywatyzacji i globalizacji nasza mentalność odziedziczona po PRL jest wciąż silna? - Przeszliśmy z kolektywizmu na indywidualizm, żeby robić indywidualne kariery i jak najszybciej się dorobić. W latach 90. to, co się działo w firmach to było zarządzanie, może nawet nie folwarczne, ale na pewno eksperymentalne - mówi Katarzyna Krzywicka. - Nikt nic nie wiedział - dodaje Magda Gessler. - Od jednej zasady do drugiej. Tak jak my z Dorotą pracowałyśmy w różnych firmach: przychodził jeden szef i mówił, żeby wydobywać najlepsze cechy pracowników, a po nim był inny, który mówił na odwrót - kontynuuje Krzywicka.„Kompletnie rozwala rodziny”Wyrazem tego chaotycznego i krótkowzrocznego zarządzania były równie nieprzemyślane sposoby na zbudowanie zaangażowania zespołów. - Korporacje wprowadziły nieetyczny model wyjazdów, w kulcie, że praca jest ważniejsza od życia osobistego, który kompletnie rozwala rodziny. Wielokrotnie to widziałam. Buduje się markę, natomiast w ogóle nie buduje się rodziny. A jeśli ktoś nie ma stabilizacji w rodzinie, to nie jest dobrym pracownikiem. Cudownie jest poczuć się wolnym i wyjechać na jedną, drugą, trzecią integrację... - wyjaśnia restauratorka. - A w tym momencie rodzina się rozpada - dopowiada Krzywicka i dodaje: Potwierdzają to nasze badania: kobiety muszą mieć podstawę w domu, żeby móc wyjść na zewnątrz.Nie chce nam sięNie dziwi więc, że notujemy w firmach niewielki procent zaangażowanych pracowników: 8% w 2024 r. wg Instytutu Gallupa - spadek o 40% od 2022 roku. Jest to wynik jeden z najniższych w Europie, która jako region też wypada średnio na tle reszty świata: 13% w porównaniu z średnim globalnym wynikiem: 21%. Jak wskazują autorzy raportu za zaangażowanie w firmach odpowiadają w 70% menadżerowie. Skoro szkolenia, wyjazdy integracyjne nie działają, to co sprawia, że nam się chce pracować? Oczywiście chodzi o pieniądze. Magda Gessler podaje system wynagradzania, który u niej się sprawdził. A jest o co walczyć, bo według Gallupa, spadek zaangażowania kosztuje globalną gospodarkę około 438 miliardów dolarów rocznie, co stanowi około 9 % globalnego PKB. Jak mówią zgodnie moje gościnie, Polska ma jest nieodkryty i tym samym niewykorzystany biznesowo potencjał: zarówno ludzki jak i kulturowy. W naszej rozmowie symbolizują je: sześćdziesięcioletnie „skarbnice wiedzy kulinarnej", które pozostają niewidzialne dla rynku pracy i bigos.
„Bądź wdzięczna za to, co masz” – słyszymy od dziecka. Ale czy taka wymuszona wdzięczność faktycznie działa? Czy może staje się narzędziem manipulacji i źródłem poczucia winy? W najnowszym odcinku podcastu „Niezbędnik Nowoczesnej Dziewczyny” Joanna Olekszyk rozmawia z Martą Niedźwiecką o tym, dlaczego prawdziwe docenienie życia nigdy nie przychodzi z zewnątrz i dlaczego warto odzyskać wolność w przeżywaniu własnych emocji.Sponsorem odcinka jest NIVONA, producent automatycznych ekspresów do kawy.Wychowujemy się w świecie, który od najmłodszych lat uczy nas jednego: „bądź wdzięczna”. Rodzice, nauczyciele, bliscy – wszyscy powtarzają, że wdzięczność to klucz do dobrego życia. Ale co jeśli ta wdzięczność jest wymuszona? „W ramach socjalizacji słyszymy: dlaczego nie doceniasz, jak wiele dla ciebie robię? To nie jest prawdziwa wdzięczność, tylko próba kontroli” – mówi Marta Niedźwiecka, psycholożka i terapeutka.Wdzięczność jest pięknym uczuciem, ale tylko wtedy, gdy wypływa z nas samych. Próby jej narzucania kończą się odwrotnym efektem – buntem, poczuciem winy i trudnością w budowaniu zdrowych relacji.Kiedy docenianie staje się ciężaremZmuszanie do wdzięczności to częsty mechanizm w systemach rodzinnych. „Wdzięczność dzieci rodzi się naturalnie wtedy, kiedy są wolne, a nie wtedy, kiedy ktoś im ją nakazuje” – podkreśla Niedźwiecka. Rodzice, którzy oczekują wdzięczności za każde poświęcenie, często nieświadomie wciągają swoje dzieci w emocjonalne gry, które prowadzą do frustracji i zamknięcia.W dorosłym życiu skutki takiej socjalizacji są równie dotkliwe. „Jesteśmy poddawani terrorowi wdzięczności – ktoś nam mówi, że musimy być wdzięczne nawet za cierpienie czy chorobę, którą zesłał los” – tłumaczy ekspertka. Tymczasem zdrowa wdzięczność nie jest obowiązkiem, a wyborem.Jak odzyskać wolność emocjonalną?Co zrobić, by nie ulec presji wiecznego doceniania i nie tkwić w relacjach opartych na poczuciu winy? Marta Niedźwiecka radzi, by najpierw przyjrzeć się własnym granicom i emocjom:Czy naprawdę czuję wdzięczność, czy tylko ją deklaruję, bo tak wypada?Czy w mojej rodzinie wdzięczność była formą szantażu?Czy potrafię odpuścić sobie ocenianie, że jestem „złą córką” czy „niewdzięczną partnerką”?Wdzięczność jest procesem, który zaczyna się od… zgody na niewdzięczność. Dopiero gdy poczujemy się wolne od cudzych oczekiwań, możemy autentycznie docenić innych i siebie.Wdzięczność jako droga do siebie, a nie narzędzie kontroliWdzięczność jako droga do siebie, a nie narzędzie kontroliJoanna Olekszyk i Marta Niedźwiecka przyglądają się temu, jak kultura oczekiwań niszczy nasze poczucie sprawczości. To rozmowa o wolności emocjonalnej, odwadze do powiedzenia „nie” i o tym, dlaczego szczere „dziękuję” przychodzi tylko wtedy, gdy jesteśmy w kontakcie z własnymi potrzebami.Chcesz odkryć, czym naprawdę jest wdzięczność? Posłuchaj 6. odcinka podcastu „Niezbędnik Nowoczesnej Dziewczyny” i przekonaj się, że nie wszystko w życiu musisz doceniać – czasem warto najpierw… zrozumieć siebie. Sponsorem odcinka jest NIVONA, producent automatycznych ekspresów do kawy, które pomagają odnaleźć spokój w codzienności. Czasem jedyne, czego naprawdę potrzebujemy, to chwila z własnymi myślami - i filiżanka kawy, która smakuje dokładnie tak, jak lubimy.


![Co robi z nami ukryty stres? Kasia Miller: U podłoża chorób leży nasza grzeczność [Przerwa na kawę z Kasią Miller s. 5, odc. 7] Co robi z nami ukryty stres? Kasia Miller: U podłoża chorób leży nasza grzeczność [Przerwa na kawę z Kasią Miller s. 5, odc. 7]](https://s3.castbox.fm/13/88/b0/c2522aa31b74ae58d60fdc8c5dee042d8d_scaled_v1_400.jpg)

















