Discover
Układ Sił

426 Episodes
Reverse
Siedem państw Unii Europejskiej zwiększyło import surowców energetycznych z Rosji. Według Center for Research on Energy and Clean Air, niezależnego instytutu mającego siedzibę w Finlandii, kraje te od stycznia do sierpnia zapłaciły za nie więcej niż w tym samym okresie w zeszłym roku. Chodzi o Węgry, Francję, Belgię, Holandię, Rumunię, Chorwację i Portugalię. Unia Europejska zmniejszyła o 90 proc. zależność energetyczną od Moskwy od roku 2022. Mimo to jej import z tego kierunku w tym roku wyniósł 11 mld euro. Francja jest największym odbiorcą rosyjskiego LNG we wspólnocie. Jej import wzrósł o 40 proc. Francuskie ministerstwo energii informuje, że surowiec trafia do klientów w innych europejskich krajach. Według firmy analitycznej Kpler, jednym z odbiorców są Niemcy. Holandia zwiększyła import o 72 proc. Jej rząd przekazał, że czeka, aż zakaz zostanie przyjęty przez Unię Europejską. Dopóki się to nie stanie, nie ma narzędzi by zmusić koncerny energetyczne do zerwania umów z podmiotami rosyjskimi. W Brukseli obecnie negocjowana jest propozycja odejścia od surowców z Rosji szybciej niż wcześniej planowano – nie od roku 2028, a już od 2027. Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump domaga się, by państwa Europy uczyniły to jak najszybciej i zwiększyły dostawy z USA. Podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ stwierdził, że Europa finansuje wojnę przeciwko samej sobie.Tłumaczy Mariusz Marszałkowski zastępca redaktora naczelnego portalu Defence24.pl
Izrael i Hamas zgodziły się na pierwszy etap porozumienia pokojowego – poinformował prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. Negocjatorzy obu stron spotkali się w Egipcie, kraju, który jest mediatorem. Porozumienie zakłada zawieszenie broni i wypuszczenie izraelskich zakładników. Uważa się, że 20 z nich jest jeszcze przy życiu. Według Trumpa, mogą wyjść na wolność już w poniedziałek. Izrael ma natomiast uwolnić 250 Palestyńczyków zamkniętych w więzieniach. Siły izraelskie mają wycofać się z Gazy w 70 proc. Przejście graniczne pomiędzy enklawą a Egiptem w Rafah ma zostać otwarte. W zeszłym tygodniu prezydent Stanów Zjednoczonych zaproponował 20-puntkowy plan, który ma doprowadzić do pokoju w Strefie Gazy. Dalsze jego założenia obejmują takie kroki jak rozbrojenie Hamasu i pozbawienie go władzy. The Wall Street Journal informuje, że wśród członków organizacji nie ma zgody co do złożenia broni. Także radykalne siły w koalicji rządzącej Izraelem są przeciwne jakimkolwiek układom z Hamasem. Na czwartek zaplanowano też spotkanie państw arabskich i zachodnich w Paryżu, poświęcone przyszłości Gazy. Między innymi temu, kto będzie w niej rządził i pilnował bezpieczeństwa po ustaniu walk. Plan Trumpa zakłada ustanowienie międzynarodowej rady, na czele której miałby stanąć on sam, a w jej skład miałby wejść były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair. Z czasem region miałby zostać odbudowany, władza miałaby zostać oddana Palestyńczykom, a być może nawet powstałoby palestyńskie państwo.Tłumaczy Marcin Krzyżanowski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu i Współpracownik Układu Sił.
Turcja już w 2028 roku może zaspakajać połowę zapotrzebowania na gaz dzięki własnemu wydobyciu i importowi LNG ze Stanów Zjednoczonych. Oznacza to, że możliwe jest zmniejszenie zakupów w Rosji i Iranie. Turcja pozostaje ostatnim europejskim krajem, który stanowi dla tych państw duży rynek zbytu. Do zaprzestania zakupu rosyjskich surowców państwa NATO wezwał prezydent USA Donald Trump. Bezpośrednio naciskał na to podczas spotkania z tureckim prezydentem Recepem Erdoğanem pod koniec września. Ankara zmierza ku dywersyfikacji i zmniejszeniu zależność od Rosji – obecnie sprowadza z tego kierunku 37 proc. zużywanego gazu, w porównaniu do ponad 60 proc. dwadzieścia lat temu. Jednocześnie Turcja chce nadal kupować stosunkowo tani rosyjski surowiec i wykorzystywać go dla własnych potrzeb, a gaz produkowany w kraju i sprowadzany z USA sprzedawać innym państwom. Rodzima produkcja ma wzrosnąć z 15 mld metrów sześciennych do 26 w roku 2028. Turcja wybudowała też terminale zdolne do przyjęcia gazu skroplonego w ilości przekraczającej jej roczne potrzeby, wynoszące 53 mld metrów sześciennych. Państwowe przedsiębiorstwo BOTAS podpisało już kontrakty z Węgrami i Rumunią na dostarczanie gazu.
Europejskie stolice zgodziły się na ograniczenie możliwości podróży międzykrajowych dla rosyjskich dyplomatów. Powodem jest wzrost działań sabotażowych w Unii Europejskiej. Uważa się, że część personelu ambasad i konsulatów to zakamuflowani oficerowie służb wywiadowczych. Według propozycji, członkowie misji dyplomatycznych będą zobowiązani do informowania władz państw, w których się znajdują, o zamiarze wyjazdu do innego kraju. Jej inicjatorem były Czechy. Według źródeł Financial Times Węgry, jako ostatnie państwo, wycofały wobec niej swoje weto. Znalazła się ona w 19. pakiecie sankcji na Rosję, który jest obecnie procedowany. Czechy miały lobbować w tej sprawie od maja. Same wydaliły kilku rosyjskich dyplomatów pod zarzutem szpiegostwa. Kilkuset pracowników dyplomatycznych Rosji jest jednak akredytowanych w sąsiedniej Austrii. Według źródeł dziennika, rosyjscy dyplomaci są pod ścisłym nadzorem służb państwa goszczącego. Dlatego zakamuflowani funkcjonariusze często działają w innych państwach niż w tych, w których rezydują. W 2014 roku w Czechach doszło do wybuchu składu amunicji, w wyniku którego zginęły dwie osoby. Władze kraju oceniły, że był to sabotaż przeprowadzony przez rosyjskie służby. Tłumaczy dr Michał Sadłowski, dyrektor Centrum Badań nad Państwowością Rosyjską.
Francuski rząd upadł 14 godzin po ogłoszeniu jego składu. Wyznaczony przez prezydenta Emmanuela Macrona premier Sébastien Lecornu podał się do dymisji. Nowy gabinet zaraz po ogłoszeniu nazwisk jego członków został mocno skrytykowany przez opozycję – ugrupowania lewicowe oraz Zjednoczenie Narodowe, ale także przez sojuszników. Lecornu stwierdził, że w związku z tym nie jest w stanie wywiązać się z postawionych przed nimi zadań, w tym naprawy finansów państwa. Deficyt budżetowy w zeszłym roku sięgnął 5,8 proc. PKB. Dług publiczny wyniósł 113 proc. PKB. Poprzedni rząd Françoisa Bayrou funkcjonował jedynie 9 miesięcy. Premier forsował wówczas budżet, który zakładał oszczędności poprzez cięcie wydatków socjalnych oraz likwidację dwóch dni wolnych od pracy. Ustąpił ze stanowiska po tym jak nie uzyskał wotum zaufania od Zgromadzenia Narodowego. Jeszcze krócej, bo tylko trzy miesiące rządził wcześniejszy premier Macrona Michel Barnier.Opozycja wzywa prezydenta do odejścia z urzędu lub rozpisania nowych wyborów. Zależy na tym w szczególności prawicowemu Zjednoczeniu Narodowemu, które przoduje w sondażach. Macron może też wskazać nowego premiera, ale popierające go ugrupowanie Razem dla Republiki nie posiada większości w parlamencie. To rozwiązanie może więc przedłużyć polityczny impas. Tłumaczy Marcin Giełzak ekspert ds. Francji i autor podcastu Dwie Lewe Ręce.
W Czechach trwają wybory parlamentarne. Głosowanie zakończy się w sobotę o 14. Sondaże dawały zwycięstwo na poziomie około 30 proc. opozycyjnej obecnie partii ANO, której liderem jest miliarder i były premier Andrej Babiš. Na drugim miejscu z 20-proc. poparciem plasowała się obecnie rządząca koalicja Spolu. Za nią prawicowa i antyimigrancka SPD, na którą oddanie głosu deklarowało 13 proc. ankietowanych.Dalej z 11-proc. poparciem była centrowa partia samorządowców i niezależnych STAN, tworząca dotychczasową rządzącą koalicję, a za nią z 10-procentami liberalna Partia Piratów. Trzy mniejsze ugrupowania oscylowały wokół 5-procentowego progu wyborczego. Czechy obecnie goszczą najwięcej ukraińskich uchodźców w stosunku do liczby ludności w Unii Europejskiej. Wciąż funkcjonuje rządowa inicjatywa, w ramach której Praga pośredniczy w zakupie amunicji artyleryjskiej dla Kijowa. Tylko w tym roku dzięki niej udało się dostarczyć już ponad milion sztuk pocisków. Babiš zapowiedział jednak jej zlikwidowanie, argumentując, że jest ona zbyt kosztowna i prowadzi do wzrostu cen uzbrojenia. Stwierdził też, że odrzuci zobowiązanie przyjęte podczas ostatniego szczytu NATO w Hadze wydawania 5 proc. PKB na cele związane z obronnością do roku 2035. Odpiera jednak zarzuty o prorosyjskość i twierdzi, że nie zamierza wyprowadzać kraju z sojuszu i Unii Europejskiej.W sondażu przeprowadzonym przez instytut Stem w czerwcu, 49 proc. ankietowanych twierdziło, że Czechy za bardzo pomagają Ukrainie. 29 proc. było przekonanych, że pomoc jest adekwatna.
Stany Zjednoczone planują udostępnić Ukrainie dane wywiadowcze dotyczące rosyjskiej infrastruktury energetycznej. Posłużą one do wykonywania uderzeń m.in. na rafinerie, sieć przesyłową czy elektrownie głęboko na terytorium Rosji. O sprawie poinformował The Wall Street Journal, następnie jego doniesienia zostały potwierdzone przez inne media. Prezydent Donald Trump miał już podpisać stosowne dokumenty w tej sprawie. Wcześniej jego zastępca J.D. Vance powiedział, że Waszyngton rozważa dostarczenie Ukrainie pocisków manewrujących Tomahawk o zasięgu 2,5 tys. km. Poprosił o to prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Ukraina w ostatnich miesiącach nasiliła ataki na rosyjską infrastrukturę z wykorzystaniem własnej broni, w szczególności dronów. Do tej pory administracja Trumpa dzieliła się danymi wywiadowczymi w sposób ograniczony, a także wstrzymywała dostawy pocisków rakietowych bądź nie zezwalała na ich użycie w niektórych przypadkach. Poprzedni prezydent USA Joe Biden także nie dawał zgody na atakowanie celów położonych głęboko na terytorium Rosji z wykorzystaniem amerykańskiej broni. Tłumaczy dr Marek Stefan, zastępca redaktora naczelnego Układu Sił.
Przywódcy Unii Europejskiej spotkali się w Kopenhadze, by rozmawiać o bezpieczeństwie wspólnoty, w szczególności w domenie powietrznej na wschodniej flance. Jednym z głównych tematów dyskusji był pomysł utworzenia tzw. ściany dronowej. Po raz pierwszy powiedziała o nim przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wkrótce po tym, jak rosyjskie drony wleciały do Polski. Naruszenia przestrzeni powietrznej obserwowane były także w Rumunii i Estonii. W Danii natomiast drony nieznanego pochodzenia zakłóciły funkcjonowanie lotnisk. Tłumaczy Łukasz Maślanka z Ośrodka Studiów Wschodnich.
W niedzielę w Mołdawii odbędą się wybory parlamentarne, które zaważą na jej międzynarodowym kursie. Obecnie władzę sprawuje prozachodnia Partia Akcji i Solidarności, a jej założycielka, Maia Sandu, sprawuje urząd prezydenta kraju. Ugrupowanie to dąży do przystąpienia do Unii Europejskiej. Sondaże wskazują jednak, że wybory z około 33-proc. poparciem wygra Blok Patriotyczny, będący koalicją partii przychylnie patrzących w kierunku Rosji. W piątek Centralna Komisja Wyborcza wykluczyła ze startu będące częścią bloku ugrupowanie Serce Mołdawii w związku z nielegalnym finansowaniem. By utrzymać się u władzy, Partia Akcji i Solidarności będzie musiała szukać zgody z mniejszymi ugrupowaniami, które przekroczą próg wyborczy.Władze Mołdawii oskarżają Rosję o próby wpływania na wybory, poprzez sianie dezinformacji, wzniecanie niepokojów, kupowanie głosów i nielegalne finansowanie kampanii. Agencja Reutera pisze, że Rosja próbuje wpływać na wybory wykorzystując mołdawską cerkiew. Jest ona podległa patriarchatowi moskiewskiemu. Duchowni z Mołdawii byli zapraszani do Moskwy, gdzie uczestniczyli w wykładach na temat powiązań pomiędzy krajami. Otrzymywali też pieniądze. Następnie wiele parafii otworzyło konta w mediach społecznościowych i rozpoczęło publikowanie treści przestrzegających wiernych przed wzorcami moralnymi płynącym z zachodu.
Komisja Europejska pracuje nad rozwiązaniem pozwalającym przeznaczyć rosyjskie aktywa zamrożone w Europie na pomoc dla Ukrainy. Ich bezpośrednie wykorzystanie budzi obawy dotyczące legalności takiego postępowania, co sprawia, że wiele państw patrzy na to niechętnie. Wartość aktywów rosyjskiego banku centralnego na zachodzie to około 300 mld dolarów. 229 mld znajduje się w Europie, z czego ponad 180 mld euro u Euroclear, pośrednika transakcji międzynarodowych i depozytariusza papierów wartościowych. Jego siedziba znajduje się w Brukseli.Komisja chce przejąć 172 mld euro w gotówce przechowywanej przez tę firmę i przekazać je specjalnie utworzonemu funduszowi, który mógłby udzielić Ukrainie pożyczki. Zostałaby ona zwrócona, gdy Rosja zapłaci reparacje wojenne. W zamian wyemitowane zostałyby euroobligacje o zerowym oprocentowaniu, które zostałyby wykupione po odzyskaniu pieniędzy. To rozwiązanie pomogłoby uniknąć wątpliwości prawnych. Fundusz mógłby też obracać aktywami, by wypracowywać wyższe zyski niż obecnie. Bruksela chciałaby, by jego udziałowcami stały się wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej, choć jest też świadoma, że Węgry i Słowacja prawdopodobnie się na to nie zgodzą. Komisja Europejska ma wyjść z oficjalną propozycją w tej sprawie kiedy zyska ona poparcie wśród krajów wspólnoty. Prezydent Francji Emmanuel Macron niedawno stwierdził, że przejęcie aktywów rosyjskich byłoby naruszeniem prawa międzynarodowego. Z kolei doradca niemieckiego kanclerza Michael Clauss przekazał w rozmowie z Politico, że Berlin jest otwarty na rozwiązania, które pozwolą na użycie rosyjskich środków w granicach prawa. Tłumaczy dr Piotr Arak, główny ekonomista Velo Banku.
Donald Trump jest przekonany, że Ukraina będzie w stanie odbić zajęte przez Rosję terytoria. Prezydent USA twierdzi, Federacja Rosyjska jest w złej sytuacji gospodarczej. Trump napisał w mediach społecznościowych, że Moskwa wygląda jak „papierowy tygrys”, a gdyby była prawdziwą potęgą militarną, wygrałaby wojnę w mniej niż tydzień.Stwierdził, że zwycięstwo Ukrainy jest możliwe ze wsparciem Unii Europejskiej i NATO. Zapowiedział, że Stany Zjednoczone będą nadal przekazywać sojuszowi broń, z którą będzie mógł on robić co mu się podoba, w domyśle przekazywać Kijowowi. Trump spotkał się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim przy okazji sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Zełenski określił rozmowy jako „dobre i konstruktywne”, a internetowy wpis Trumpa jako „dużą zmianę”. Tłumaczy amerykanista Rafał Michalski, współpracownik Układu Sił.
Niemcy zamierzają wydać prawie 83 miliardy euro na uzbrojenie do końca przyszłego roku. Jedynie 8 proc. tej kwoty trafi do Stanów Zjednoczonych. Do listy zakupów dotarła redakcja Politico. Wśród produktów amerykańskich są systemy obrony powietrznej Patriot, pociski do niszczenia okrętów podwodnych do samolotów Boeing P-8A oraz inne mniejsze pozycje, które łącznie dają kwotę 6,8 mld euro. Do tej pory Niemcy były jednym z największych klientów amerykańskiej zbrojeniówki. W rekordowym roku 2023 zamówiły w Stanach Zjednoczonych broń o wartości prawie 14 mld dolarów. Obecnie jednak wygląda na to, że planują inwestować w rodzimy i europejski przemysł obronny. Dzieje się tak mimo deklaracji przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, że państwa unii będą kupować więcej uzbrojenia w USA, złożonej w ramach ogłaszania umowy handlowej z Waszyngtonem.Najdroższą pozycją na rządowej liście jest program budowy fregat F-127, warty 26 mld euro. Ma go zrealizować niemiecki koncern TKMS. Na drugim miejscu są myśliwce Eurofighter Tranche 5 za 4 mld euro. Rząd chce też zamówić znaczne ilości transporterów opancerzonych Boxer produkowanych przez koncerny Rheinmetall i KNDS.Wśród pozycji są też modernizacja pocisków manewrujących Taurus, zakup produkowanych w kraju systemów obrony powietrznej, a także amunicja, drony i systemy łączności. Tłumaczy dr Piotr Andrzejewski z Instytutu Zachodniego.
Wielka Brytania, Kanada, Australia i Portugalia oficjalnie uznały państwo palestyńskie. Wkrótce zrobi to też Francja i pięć innych państw podczas szczytu zorganizowanego przez Paryż i Rijad w Nowym Jorku. Odbywa się on w przededniu corocznego posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego ONZ.Ambasador Izraela w Stanach Zjednoczonych nazwał szczyt „cyrkiem”, a władze w Tel Awiwie rozważają w odpowiedzi aneksję części ziem Zachodniego Brzegu. Izrael rozpoczął też niedawno ofensywę lądową na Gaza City, deklarując chęć pokonania Hamasu. Miasto to największe skupisko ludności cywilnej w enklawie. Około 150 członków ONZ już uznaje Palestynę za państwo. Na razie ma ona jednak w organizacji status obserwatora. By została pełnoprawnym członkiem międzynarodowej wspólnoty, zgodę musiałaby wyrazić Rada Bezpieczeństwa. Jest to jednak mało prawdopodobne, ponieważ Stany Zjednoczone posiadają prawo weta. Palestynę reprezentuje Autonomia Palestyńska, której prezydentem jest Mahmud Abbas. W ograniczonym stopniu zarządza ona Zachodnim Brzegiem. W Strefie Gazy od 2007 roku władzę sprawuje Hamas. W 1993 roku Izrael oraz Organizacja Wyzwolenia Palestyny z pomocą Stanów Zjednoczonych wypracowały porozumienie, którego celem było dążenie do rozwiązania dwupaństwowego. Proces ten jednak praktycznie zamarł. Izrael popada w coraz większą izolację międzynarodową w związku z działaniami w Gazie. Jest oskarżany o ludobójstwo oraz wywołanie głodu poprzez zablokowanie dostaw żywności. Tłumaczy Marcin Krzyżanowski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu i współpracownik Układu Sił.
Chcemy z powrotem przejąć bazę Bagram w Afganistanie – powiedział Donald Trump. Prezydent Stanów Zjednoczonych wyjaśnił, że leży ona w strategicznej lokalizacji, oddalonej zaledwie o godzinę od miejsca, w którym Chiny produkują broń jądrową. Baza z rozległym lotniskiem była główną siedzibą sił amerykańskich w trakcie 20-letniej wojny w Afganistanie, rozpoczętej po ataku terrorystycznym na World Trade Center z września 2001 roku. Trump zasugerował, że przejęcie Bagram mogłoby się odbyć za zgodą rządzących krajem Talibów. Ugrupowanie to zaczęło zbrojnie przejmować władzę już w czasie wycofywania się Stanów Zjednoczonych z Afganistanu w 2021 roku i ostatecznie obaliło proamerykański rząd. Według źródeł CNN, Trump od miesięcy naciska na resort obrony w sprawie odzyskania bazy. Informatorzy Agencji Reutera twierdzą, że wymagałoby to wysłania do Afganistanu co najmniej 10 tys. żołnierzy. Nawet, gdyby udałoby się porozumieć z Talibami, siły amerykańskie byłyby narażone na ataki ze strony Państwa Islamskiego oraz al-Kaidy, a także znalazłyby się w zasięgu irańskich rakiet. Donald Trump krytykował swojego poprzednika Joe Bidena za chaotyczny odwrót z Afganistanu oraz za oddanie Bagram. To jednak on zawierał porozumienie z Talibami w lutym 2020 roku ws. wyjścia USA z kraju, które nie zakładało pozostawienia w nim jakichkolwiek sił. W miniony weekend doszło do rozmów pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Talibami ws. więźniów amerykańskich przetrzymywanych w Afganistanie. Tłumaczy orientalista dr Jakub Gajda.
Władze Rosji rozważają podniesienie podatku VAT z 20 do 22 proc., mimo że Władimir Putin publicznie zapowiadał, że podwyżek nie będzie. O sprawie informuje Agencja Reutera powołując się na anonimowe źródła. Pisze o niej też portal The Bell. Dyskusja prowadzona jest w ramach planowania budżetu. Jego wstępny projekt musi zostać przedłożony Dumie Państwowej do 29 września. Rosja w tym roku podniosła podatki dochodowy i korporacyjny, ale wciąż deficyt utrzymuje się na wyższym poziomie niż planowano. Obecne szacunki mówią, że wyniesie on 1,7 proc. PKB, czyli trzy razy więcej niż zakładano. Według wyliczeń Reutersa, nowa stawka VAT pozwoliłoby zmniejszyć deficyt o połowę w roku 2026. W zeszłym roku rosyjska gospodarka, mimo wojny, odnotowała wzrost na poziomie 4,3 proc. PKB. W tym roku szacuje się, że wyniesie on 1 proc. Inflacja wynosi 8 proc. Minister finansów Federacji Rosyjskiej Anton Siłuanow zapowiedział, że od przyszłego roku nastąpią zmiany w tzw. funduszu rezerwy fiskalnej. Trafiają do niego nadwyżki ze sprzedaży ropy uzyskiwane powyżej progu cenowego 60 dolarów za baryłkę. Reszta dochodów jest przekazywana do budżetu. Gdy ceny ropy spadają poniżej tej wartości, pieniądze z funduszu zasilają budżet. Siłuanow zapowiedział, że co roku próg będzie obniżany o wartość jednego dolara, aż do kwoty 55 dolarów za baryłkę. Ma to przynieść większe oszczędności na trudne czasy. Tłumaczy dr Michał Sadłowski, dyrektor Centrum Badań nad Państwowością Rosyjską.
Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump rozpoczął wizytę państwową w Wielkiej Brytanii. Został podjęty bankietem przez rodzinę królewską na zamku Windsor. Został tam przewieziony powozem, a na trasie przejazdu stał szpaler żołnierzy w odświętnych mundurach. Zaplanowano także pokazowy przelot samolotów wojskowych. To druga tego typu wizyta amerykańskiego przywódcy, co stanowi precedens. Tłumaczy dr Marcin Łukaszewski z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza
Stany Zjednoczone podejmują szeroko zakrojone działania, mające na celu osłabienie chińskiej sieci portów morskich i przejęcie części strategicznych terminali. O sprawie informuje Agencja Reutera powołując się na trzy anonimowe źródła. Według nich Waszyngton obawia się, że Pekin może mieć przewagę w tym zakresie w przypadku konfliktu. Jednym z działań, które rozważa Biały Dom, jest doprowadzenie do wykupienia chińskich udziałów w portach i terminalach przez amerykański kapitał. Źródła Reutersa wymieniły w firmę inwestycyjną BlackRock, o której wiadomo, że planuje nabyć aktywa portowe w 23 krajach, w tym porty obsługujące Kanał Panamski, od spółki CK Hutchinson, mającej siedzibę w Hong Kongu. Wśród kluczowych lokalizacji źródła wymieniają port Pireus w Grecji, który jest ważnym łącznikiem pomiędzy Europą, Azją i Afryką. Chińska firma COSCO ma w nim 67 proc. udziałów. W styczniu amerykański Departament Stanu powiązał ją z siłami zbrojnymi Chin. Innym miejscem jest Gibraltar, szczególnie w obliczu gospodarczego zbliżenia hiszpańsko-chińskiego w ostatnim czasie. Amerykanów niepokoją też chińskie udziały w terminalu w Kingston na Jamajce, będącym ważnym miejscem przeładunku na Karaibach.Według zeszłorocznego raportu Council on Foreign Relations, Pekin zainwestował w projekty w 129 portach na całym świecie. Strona amerykańska ma być też przekonana, że krajowa flota cywilnych statków transportowych jest niewystarczająca do zapewnienia logistycznego wsparcia dla marynarki wojennej w razie konfliktu.Waszyngton ma rozważać umożliwienie rejestrowania statków na swoim terytorium zależnym – Wyspach Dziewiczych. Dzięki temu zwiększyłaby się flota pływająca pod ich banderą, a jednocześnie nie wymagałoby to spełniania przez rejestrowane jednostki surowszych kryteriów amerykańskich. Tłumaczy dr Marek Stefan, zastępca redaktora naczelnego Układu Sił.
Stany Zjednoczone i Chiny porozumiały się ws. TikToka. Delegacje obu stron spotkały się w Madrycie, by rozmawiać o sprawach gospodarczych, celnych, ale także o przyszłości aplikacji w USA. Porozumienie jest zarysem ścieżki przejścia amerykańskiej gałęzi TikToka w ręce podmiotu ze Stanów Zjednoczonych. Obecnie jest ona w posiadaniu chińskiej firmy ByteDance. Przywódcy państw – Donald Trump i Xi Jinping odbędą rozmowę telefoniczną w piątek. The Wall Street Journal pisze natomiast, że od dwóch miesięcy Pekin zabiega o wizytę Donalda Trumpa w Chinach. Według źródeł dziennika, amerykańska administracja oczekuje w zamian namacalnych ustępstw w różnych obszarach, od handlu po TikToka. W środę mija termin, do którego ByteDance musi znaleźć nowego właściciela dla amerykańskiej gałęzi. W przeciwnym wypadku aplikacja zostanie zablokowana na terenie Stanów Zjednoczonych. Przedstawiciel USA ds. handlu Jamieson Greer powiedział, że może nastąpić niewielkie przesunięcie terminu, by dać firmie czas na zrealizowanie postanowień.Algorytm TikToka jest sekretem korporacyjnym oraz znajduje się na liście technologii, których eksport jest kontrolowany przez państwo. Ustępstwo w tej sprawie ze strony Pekinu według informatorów The Wall Street Journal byłoby dla strony amerykańskiej sygnałem, że warto myśleć o spotkaniu Trumpa z przewodniczącym Chin Xi Jinpingiem. Dziennik pisze, że administracja USA rozważa spotkanie w Korei Południowej podczas szczytu Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku, które odbędzie się w drugiej połowie października. Władze w Pekinie wolałyby jednak, by odbyło się ono w Chinach. Pozwoliłoby to je odpowiednio wyreżyserować, przedstawiając Xi Jinpinga w jak najlepszym świetle i jednocześnie uniknąć niezręcznych sytuacji, do których dochodziło podczas spotkań Trumpa z przywódcami innych państw. Tłumaczy Rafał Michalski, amerykanista i współpracownik Układu Sił.
Rosja i Białoruś rozpoczęły ćwiczenia wojskowe Zapad. Potrwają one do wtorku. Strona rosyjska informuje, że są one symulacją odparcia wrogiego ataku. Wielu analityków twierdzi jednak, że Moskwa chce pokazać, że posiada zdolności wojskowe mimo zaangażowania znacznych sił na Ukrainie. Szacuje się, że w wyniku działań wojennych straciła ponad milion żołnierzy. Celem ćwiczeń jest także przetestowanie procesu decyzyjnego wokół użycia broni jądrowej i środków jej przenoszenia. Białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenko twierdzi, że na terytorium kraju Rosja rozlokowała kilkadziesiąt głowic. Nie jest do końca jasne, ilu żołnierzy bierze udział w manewrach. Mińsk początkowo informował, że będzie ich 13 tys., w maju jednak przekazał, że liczba zostanie zredukowana do 7-8 tys. Rosyjski kontyngent ma liczyć 2 tys. żołnierzy. Moskwa prowadzi jednak równolegle trzy inne ćwiczenia w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Wciąż jednak ich liczebność jest nieporównywalna z poprzednimi manewrami Zapad z roku 2021, w których wzięło udział 200 tys. żołnierzy. Minister obrony Białorusi Wiktor Chrenin powiedział, że ćwiczenia odbędą się w okolicach Borysowa, oddalonego o 74 km na północny wschód od Mińska. Jedynie niewielkie oddziały mają zbliżać się do granicy z Polską i Litwą. Polskie Ministerstwo Obrony Narodowej przekazało, że wyśle na granicę 40 tys. żołnierzy, którzy trenowali reakcję na Zapad w ramach własnych ćwiczeń. Ze względu na manewry Polska zamknęła przejścia graniczne z Białorusią. Kreml wezwał Warszawę do ich otwarcia. Rzecznik rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa powiedziała, że Polska ostentacyjnie zignorowała gest dobrej woli, polegający na oddaleniu ćwiczeń od jej granic. Polska, Litwa i Łotwa wprowadziły też ograniczenia swobody lotów w pobliżu granicy z Białorusią. Ćwiczenia Zapad odbywają się na kilka dni po tym, jak 19 rosyjskich dronów wleciało w polską przestrzeń powietrzną, powodując poderwanie myśliwców i konieczność strącenia bezzałogowców. Sekretarz generalny NATO Mark Rutte przekazał, że sojusz uruchamia operację „Wschodnia Straż”, w ramach której siły zbrojne Wielkiej Brytanii, Francji, Danii i innych krajów pomogą zapewnić bezpieczeństwo na wschodniej flance.Tłumaczy Konrad Muzyka, dyrektor Rochan Consulting.
Australia zbuduje flotę bezzałogowych, autonomicznych okrętów podwodnych we współpracy z amerykańską firmą Anduril, zajmującą się produkcją broni opartej na sztucznej inteligencji. Minister obrony Richard Marles powiedział, że tzw. flota Rekinów Cienia uzupełni dotychczasowe zdolności australijskiej marynarki wojennej.Według ministra ds. przemysłu obronnego Pata Conroya zapewni ona zdolności rozpoznania i uderzania na „ekstremalnie” dużych dystansach od wybrzeży kontynentu. Jednostki będą mogły być przenoszone i rozlokowywane na morzach przez samoloty. Firma Anduril informuje, że Australia od lat zmaga się z zagrożeniem w postaci chińskiej marynarki wojennej u swoich wybrzeży. Rekiny Cienia pomogą uporać się z nim, zapewniając ochronę oraz świadomość sytuacyjną. Australia osobno planuje uruchomić produkcję okrętów podwodnych o napędzie nuklearnym we współpracy ze Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią w ramach programu AUKUS. Obecna administracja USA prowadzi jednak przegląd tego programu i istnieje obawa, że zostanie on zamknięty. Prace przygotowawcze na nad Rekinami Cienia trwały od trzech lat, a Anduril posiada już zakład na terenie Australii. Produkcja jednostek będzie odbywać się w kraju i Canberra jest otwarta na możliwość sprzedaży ich sojusznikom. Pierwsze bezzagłowe okręty mają być oddane do użytku już w styczniu przyszłego roku. Koszt kontraktu to 1,1 mld dolarów amerykańskich. Tłumaczy dr Leszek Bukowski, ekspert ds. nowych technologii i redaktor Układu Sił.