Chciałabym pokazać, że naprawdę nieistotne jest w jakim foteliku je Twoje dziecko, jeśli nie czuje się dostrzeżone i zauważone. Że na serio, w dupie powinniśmy mieć to, czy zabawki drewniane, czy plastikowe, czy sensoryczne czy sryczne- to nie to jest najważniejsze dla jego rozwoju. Najważniejsze dla rozwoju człowieka są relacje. Bezpieczeństwo. Akceptacja. Poczucie, że jest wystarczający i kochany bezwarunkowo, taki jaki jest. Tak jak my chcielibyśmy być kochani. I jak część z nas tęsknie marzy o tym, by zmienić swoje dzieciństwo. Na cieplejsze, bezpieczniejsze.
Jak matka matce chcę powiedzieć: I to jest to bezpieczeństwo, o którym powinno być w internecie tyle artykułów, powinno się o nim mówić w sklepach z dziecięcym asortymentem. Ale miłość jest przecież za darmo. Nie jest zrobiona z muślinu, skandynawskiego drewna, ani weluru. To bezpieczeństwo, na równi ważne z bezpieczną wanienką, jest czymś, co nasze dziecko zapamięta bardziej, niż to, w czym było kąpane.
Jak matka matce chcę powiedzieć: "Jeśli definicją i jedynym przewinieniem tego słynnego odpieluszkowego zapalenia mózgu jest bezgraniczny zachwyt, miłość i bezwarunkowa akceptacja, jeśli dzieci takich rodziców mają zapewnione to, za czym my tęsknimy- bycie zauważonym, docenionym, kochanym i chcianym- to kurwa, oby jak najwięcej tej przypadłości. I kiedyś wzbraniałam się jej i bałam się tej łatki. Teraz mam to absolutnie w dupie."
Jak matka matce chcę powiedzieć: "(...) Pomyślałam o tych wszystkich rzeczach, które tkwią w nas z dzieciństwa jak kolce z kaktusa, o którego usunięcie z palców nikt się nie pokusił, gdy byliśmy dziećmi. I jako dorośli, sami musimy tym małym sobie wyciągnąć te igły. Ale co dla mnie jest ważne w macierzyństwie, to ta misja, by takich kolców nie przekazywać dalej. Żeby pokolenie naszych dzieci nie musiało bać się tego, że jeśli nas zezłoszczą, to dostaną lanie. Albo karę. Albo usłyszą, że są do dupy. Żeby pokolenie naszych dzieci wiedziało, że kłótnie, albo złość, to coś normalnego, ale niekoniecznie służącego do zadawaniu innym bólu, wywoływania w nich poczucia winy, albo zrzucenia sobie z barków stresów przyniesionych z pracy. Żeby nasze dzieci, nasi siostrzeńcy, bratanice, chrześniaki czy każde dziecko, z jakim mamy kontakt wiedziało, że nie musi się z nami zgadzać- że można mieć swoje zdanie i bronić go w zdrowy sposób. I nie trzeba przy tym niczego niszczyć- tylko można kłótniami też budować. No i jak to zrobić?"
Jak matka matce chcę Wam powiedzieć, że: "nie ma nic złego w próbowaniu. Może trzy razy z rzędu nie wygramy, może trzy razy z rzędu nie uda nam się ugryźć w język, podjąć innej decyzji. Może będziemy zbyt przytłoczone, żeby towarzyszyć dziecku w jakiejś chodnikowej dramie o plac zabaw, bo będziemy zmęczone, głodne i przede wszystkim, nadal będziemy ludźmi, a nie robotami. Ale może za czwartym razem się uda. I może to będzie ten jeden raz, który nasze dziecko zapamięta. A to dziecko, którym byliśmy w przeszłości poczuje, że też zostało zauważone i przytulone." W odcinku wspominam o odcinku podcastu O Zmierzchu- "People pleaser- ludzio dogadzacz".
Jak matka matce chcę powiedzieć: "(...) bo relację zbudujesz kiedy przytulisz mocno dziecko po upadku z hulajnogi. Kiedy nie krzykniesz, mimo że będziesz chciała. Kiedy okażesz dziecku szczere zainteresowanie jego pasją, nawet jeśli to kamienie na placu zabaw. Karmienie to fizjologia, po prostu każdy z nas musi jeść. A relacje, budowanie bliskości, serio mogą się odbywać bez uczestnictwa piersi i bez uczestnictwa presji."
Jak matka matce chcę powiedzieć: "(...) Jeśli bym miała drugie dziecko, to nie umiałabym w tym czasie poświęcić stu procent uwagi na Niej- wtedy, kiedy mnie potrzebuje, bo wydarzyła się jakaś trzylatkowa tragedia. Nie umiałabym jednocześnie skupić się na obserwowaniu roczniaka i w obecny, zaangażowany sposób czytać książki, albo wchodzić w rozmowy i tłumaczyć „A dlaczego ludzie domy budują tu?”. JA bym nie umiała. Jakbym była na skraju wkurwienia, z niezaspokojonymi potrzebami, bo bym była głodna, spocona, zatroskana czymś dorosłym, a jednocześnie musiałabym odłożyć swoje emocje i potrzeby i zaopiekować się emocjami dwójki dzieci, bo jedno by przeżywało swoją pierwszą złą ocenę, a drugie, bo mu się zepsuła lalka, to by mnie ROZJEBAŁO. Przysięgam, zbieralibyście mnie ze ścian. Bo nie mam tyle zasobów. JA, nie mam tyle zasobów." Wywiad z Agnieszką Stein o którym wspominam: tutaj
Jak matka matce chcę powiedzieć: "Możemy zabrać dziecko do lasu, żeby dać mu „dzikie dzieciństwo”, ale spędzić czas wklejeni w telefon, robiąc mu tylko zdjęcia. A możemy wziąć dziecko pod blok pochodzić po krawężniku, ale dając mu wtedy sto procent naszej uwagi, wygłupiać się, słuchać, przykucnąć i obserwować razem dżdżownicę w kałuży. Możemy urządzić dziecku sensoryczną ucztę z jakiegoś parentingowego tiktoka, a potem puścić mu ulubioną bajkę. Rodzicielstwo nigdy nie będzie na sto procent, bo napięcie musi gdzieś znaleźć ujście. Jeśli będziemy się tylko porównywać, przyznawać sobie jakieś wymyślone punkty, to nie poczujemy w rodzicielstwie luzu i radości, tylko wypalenie. I zmęczenie, wkurzenie, rozczarowanie. Bo macierzyństwo nigdy nie wygląda tak jak my to sobie zaplanujemy. Nie da się zaprogramować człowieka w stu procentach dopasowanego do nas."Odcinek powstał we współpracy z marka Kinderkraft.Z kodem "matkamatce" dostajecie 10% rabatu aż do końca roku (07.07-31.12.2023). Sprawdźcie ich stronę TUTAJ!
Jak matka matce muszę powiedzieć, że "wzięcie urlopu od macierzyństwa to jest jak branie urlopu w pracy na pełen etat. Że to nigdy nie jest tak, że szef podchodzi do Twojego biurka i mówi: -Jezu, Gosia, jesteś cieniem człowieka, musisz być bardzo zmęczona. Należy Ci się urlop. Jedź kochana, musisz wypocząć. Nie. To zawsze trzeba sobie WYSZARPAĆ. Nie tylko uzgodnić z partnerem i mocno bronić swojego prawa do tego urlopu, bo to logiczne, że wtedy cały ciężar codzienności spadnie na jego barki (...), ale też trzeba to sobie wyszarpać SAMEJ SOBIE. Bo my też doskonale sabotujemy swój dobrostan- przecież to poświęcanie się, naginanie granic, przesuwanie ich, dla dobra rodziny, dla dobra dziecka, dla dobra wszystkich dookoła- to mamy wgrane w DNA. Jeszcze jak się ma rys zadowalacza wszystkich dookoła, to już w ogóle. Bo kto, jak nie my?"
"I jak Matka Matce chcę powiedzieć, że nie mamy wpływu na to, czy nasze dzieci będą introwertykami, czy ekstrawertykami przejmującymi światowe sceny muzyczne, czy będą odnosić sukcesy w biznesie, czy w przyjaźniach, nie mamy wpływu jakie drogi wybiorą i czy będą chciały, żebyśmy tymi drogami szli razem z nimi. Ale mamy wpływ na to, że będą uznawać nas za osoby godne tego, by dzielić się z nimi bez lęku i strachu przed oceną, jakimiś swoimi zmartwieniami, czy niepowodzeniami. Dając dzieciom przestrzeń na bycie sobą, też w tych trudnych momentach, dajemy im zielone światło do bycia sobą w przyszłości." W odcinku wspominam o epizodzie "Jasna matka, ciemna matka" podcastu Marty Niedźwieckiej, "O Zmierzchu".
"I jak matka matce chcę powiedzieć: (...) Że wtedy nagle pojawiają się te głosy oburzenia- że jak to IM WOLNO, ZA NASZYCH CZASÓW JAKOŚ DZIECI BYŁY POKORNIEJSZE, BARDZIEJ UŁOŻONE- no kochani, za naszych czasów, albo za jeszcze wcześniejszych czasów, dzieci dostawały od opiekunów regularne lanie za niesubordynację, a wiele rzeczy robiły, bądź ich nie robiły, po prostu z lęku. Z lęku przed naganą w domu, z lęku przed przemocą fizyczną, albo przed karą. Bo będąc w gości nie zjadły obiadu, albo nie bawiły się z kuzynami. A wychowanie poprzez autorytet, dyktaturę, wymagania i lęk, to nie jest wychowanie, które pomogło nam się stać zdrowymi dorosłymi."W podcaście wspominam o książce "Superniania kontra trzyletni Antoś" Anny Golus, wyd. Krytyki Politycznej
I jak matka matce chcę powiedzieć: „Rodzicielstwo to jednak jeszcze więcej. Troszcząc się o swoje własne dzieci, tak naprawdę ludzie decydują o tym, jak świat będzie wyglądał za wiele lat. Jakie wartości będzie wyznawał. W co wierzył. Jak będą wyglądać relacje między ludźmi – dziećmi, a także wnukami dzisiejszych dorosłych. Człowiek ma większy wpływ na przyszłość jako rodzic niż politycy czy ważne osobistości. Jak napisał amerykański poeta William Ross Wallace: „Ręka, która porusza kołyskę, rządzi światem”---Książki o których wspominam w odcinku: "Dziecko z bliska" Agnieszka Stein "Potrzebna cała wioska" Agnieszka Stein, Małgorzata Stańczyk "Twoje kompetentne dziecko. Dlaczego powinniśmy traktować dzieci poważniej?" Jesper Juul
Jak matka matce chcę powiedzieć: "Nie musisz budować relacji by przetrwać. Nie musisz opierać szczęścia swojego o to, że z kimś jesteś. To chciałabym, żeby moja córka wyciągnęła z mojego rozstania. Że będzie mogła widzieć nas szczęśliwych, w nowych relacjach, wiedząc, że czy ślub, czy kredyt, czy posiadanie dziecka, nie jest finalnym połączeniem dwójki ludzi. Że kontrakt między ludźmi może wygasać- bo jedna osoba może po prostu drugą przestać kochać i mogą się rozstać. Nie więzić siebie wzajemnie w imię dziecka, albo po prostu ze strachu. Można się rozstać, ale można się lubić. Po prostu, tak się dzieje w dorosłości. Chciałabym swoim rozstaniem przerwać to przekonanie, z którym szłam przez życie sama- że rozstania zawsze są czymś smutnym i koszmarnym."Partnerem odcinka jest marka Otodom, która w ramach projektu "Szczęśliwy dom" zbadała poczucie dobrostanu Polaków. Okazuje się na przykład, że wbrew stereotypom, Polacy wcale nie są nieszczęśliwym narodem, a poczucie szczęścia wzrosło pomimo pandemii czy wybuchu wojny. Mega ciekawe dane! Cały raport możecie pobrać tu: KLIK!Książka o której wspominam to "Wszystko o rodzinach" Felicity Brooks
Pierwsza swobodna rozmowa w tym sezonie to rozmowa z Anastazją Bernad, promotorką świadomego rodzicielstwa - która opowiada o tym czym jest Conscious Parenting, dlaczego szczęście dziecka nie powinno być celem rodzicielstwa, o kontakcie z dzieckiem w sobie i o tym, co robi nam brak akceptacji ze strony własnych rodziców. Jak matka matce Anastazja mówi: "Żeby być rodzicami prawdziwie, to musimy też sami dorosnąć faktycznie. I w rodzicielstwo wchodzimy najczęściej jako dzieci, wierzgające na temat tych samych spraw i błagające o to samo, co w dzieciństwie. (...) A miłości trzeba się uczyć. Fajnie, dopóki bobas jest słodki i czujemy więź i tak dalej i tak dalej. (...) Ale bardzo często to, co czujemy do naszych dzieci to nie jest miłość. Żeby naprawdę otworzyć się na miłość, to musimy otworzyć sobie serce na dzieci. A jeśli okazuje się, że te dzieci nie spełniają naszych oczekiwań, naszych wyobrażeń, to jako rodzice czujemy jakiś dystans, odpychanie, nie lubimy ich, świadczy to o tym, że wciąż jesteśmy dziećmi i nie dorośliśmy do roli rodziców. Bo dojrzały dorosły wie, jak wejść w przestrzeń (...), gdzie dziecko nie musi spełniać żadnych warunków po to, żeby je kochać, w ten sposób, by ono czuło, że jest kochane."Instagram Anastazji: FOLLOWSpot o którym wspominam w okrojonej wersji: tutaj-----Partnerem odcinka jest marka Otodom, która w ramach projektu "Szczęśliwy dom" bada poczucie dobrostanu Polaków. Okazuje się na przykład, że wbrew stereotypom Polacy wcale nie są nieszczęśliwym narodem, a poczucie szczęścia wzrosło pomimo pandemii czy wojny w Ukrainie. Mega ciekawe dane! Cały raport możecie przeczytać tu:https://www.otodom.pl/wiadomosci/pobierz/raporty/szczesliwy-dom-rodziny
I jak matka matce chcę powiedzieć: "(...) chcę, żeby czuła, że może być dzieckiem, że może czegoś nie umieć, że może poprosić kogoś o pomoc. Że nie ma w tym ani wstydu, ani proszenie o pomoc nie jest dla mnie problemem. Nakarmienie jej zupą nic mnie nie kosztuje, więc dla jakiej zasady miałabym tego nie robić? Bo JĄ ROZBESTWIĘ? Bez przesady. Od bycia karmionym zupą nawet w wieku 6 lat nikt nie chodzi do teraz z mamą na randki, żeby go karmiła. Po prostu są dni, kiedy chcemy być malutcy, schować się do kieszeni mamy i nie iść do pracy, ani do szkoły. I ja też tak mam. Więc dopóki mogę, to chcę jej dać poczucie, że może być mała, że nie musi się nigdzie śpieszyć- sama wracać ze szkoły, grać na tablecie, czytać, kolorować niewychodząc poza linię i nurkować na dnie basenu. Na to przyjdzie jeszcze czas."
I jak matka matce chcę powiedzieć: "To myślenie, że dziecko w naszym życiu nic nie zmieni, że wszystko będzie tak jak przed nim- będziemy jeździć na Hel serfować, albo rowerami po Polsce, albo grać w planszówki codziennie wieczorem, albo ćwiczyć na siłowni równie intensywnie jak wcześniej- to serio, nie jest coś, co nas wspiera. Nawet biorąc psa pod swój dach bierzemy go pod uwagę- że jak będziemy wyjeżdżać, musimy znaleźć mu opiekę, że jak będzie chorował, to będziemy zmieniać swoje plany wakacyjne. A jakoś nie słyszałam nigdy nikogo, kto mówił: "A wzięłam psa, pies nic w moim życiu nie zmieni." To, że traktujemy dzieci jako zamach na naszą wolność, coś zagrażającego, co musi albo nam posłusznie towarzyszyć i dopasować się do naszego stylu życia, ALBO stracimy całą naszą tożsamość i nasze JA, skąd to się wzięło? Dlaczego decydując się na dzieci, niektóre z nas mają tak silną potrzebę jednocześnie przeżywać życie matki, ale jednocześnie kurczowo trzymać się tego, jak było kiedyś? Nie da się tak stać w rozkroku. To nie jest kwestia organizacji, to kwestia płynięcia z prądem. I tego, że czasem w życiu zmieniamy na chwilę swój nurt. Na chwilę spowalniamy. I nie ma w tym nic złego. To po prostu życie."
Gościnią drugiej swobodnej rozmowy jest Karolina Piotrowska, @mamaseksuolog - psycholożka, seksuolożka, autorka książek i kursów online, terapeutka która pomaga mamom poczuć radość z seksualności. Porozmawiałam z nią o tym, dlaczego bliskość rodziców jest tak ważna, oraz jak wrócić do bliskości po dłuższej przerwie.Jak matka matce Karolina mówi: „Przyjemność powinna być dla nas największą wskazówką w życiu. Przyjemność nas zaprasza do tego, co nam organicznie się chce. Nie tylko pod kątem seksualnym, ale po prostu życiowym. Przyjemność jest wewnętrznym motywatorem, olbrzymią siłą, która może zmienić nasze życie i to tak całościowo.”Odcinek powstał we współpracy z marką Lelo, która robi wybitne gadżety erotyczne, których jestem wielką fanką! Zwłaszcza masażerów sonicznych, które mega Wam polecam. Z kodem MATKAMATCE macie dodatkowe 5% rabatu pod linkiem: TUTAJ. Na ich stronie przez cały listopad możecie korzystać z fajnych promek, więc DAJCIE SOBIE, zasługujecie na przyjemność!Regulamin konkursu: https://bit.ly/47vVGPc
I jak matka matce chcę powiedzieć: "(...) jedyne, co chcę żebyście zapamiętali z tego odcinka, to to, że naprawdę wystarczy umówić się do lekarza. Nie odkładać tego na później, gdy już tak bardzo będziemy dla siebie nieznośne, będziemy rodzicami, którymi nigdy nie chcieliśmy być. Jeśli dla dobra mojej córki i jej spokojnego, bezpiecznego dzieciństwa, muszę brać leki na depresję, żeby mieć więcej cierpliwości, więcej zasobów fizycznych i nie wybuchać, kiedy chce gofra z bitą śmietaną, a później jak już jest BRUDNY od bitej śmietany, to już nie- to spoko, jestem gotowa płacić cenę pocenia się w nocy jak szczur i mniejszego apetytu na jedzenie. Bo wolę, żeby moje dziecko miało zdrową mamę. A nie mamę, która myśli tylko o tym, jak zniknąć. Chcę być obecna. I będę. Na lekach, po prostu."
I jak matka matce chcę powiedzieć: "Wyłapywanie tych głosów dorosłych, gdy nadal w środku siebie mamy to dziecko, które musiało siedzieć w kulkach- to jest potworne. Wyłapujcie ten głos i ściszajcie go jak głośnikiem. I dajcie sobie teraz prawo, jako dorośli już, być sobą. Jak nie przez cały czas, to przy osobach, przy których możecie. Którzy nie wkładają Was do żadnego pudełka, nie wyginają w żadną stronę. Jeśli musicie przy kimś krygować swoją ekspresję, swoją wrażliwość, albo przebojowość, albo jakąkolwiek cechę, to to nie jest dobry kompan. Otaczajcie się już jako dorośli ludźmi, przy których nie jesteście w żadnym pudełku. Ja się przynajmniej staram."
I jak matka matce chcę powiedzieć: "(...) to jest właśnie to, co sprawia, że jesteśmy w stanie jako dzieci iść przez dzieciństwo w takim ochronnym pancerzu, nawet jeśli świat dorosłych nam nie sprzyja. Kiedy przestałam romantyzować swoje dzieciństwo, ale wciąż pozostawiłam w swojej pamięci to, że było pełne pięknych chwil i wspomnień, byłam w stanie podjąć decyzję. Że chcę taki świat dawać również mojej córce, sama dostarczając jej jakichś miłych, magicznych przeżyć- którymi przecież może być również jedzenie zupy w wannie, czy pizzy pod stołem- ale też chodzenie nad ocean i znajdywanie pięknych kamieni, a później malowanie ich i podrzucanie na inne plaże."