DiscoverNowa Europa Wschodnia
Nowa Europa Wschodnia
Claim Ownership

Nowa Europa Wschodnia

Author: Free Range Productions, Kolegium Europy Wschodniej

Subscribed: 32Played: 1,544
Share

Description

Nowa Europa Wschodnia przybliża i odczarowuje "Wschód". Ten cudzysłów został użyty celowo, bo obszar tematyczny, o którym opowiadamy, jest bardzo umownie określony, zróżnicowany pod każdym możliwym względem, a przede wszystkim – ogromny.
273 Episodes
Reverse
Letarg na Białorusi trwał od 1994 r. Pogłębiały go represje wymierzone w każdego, kto próbował podnieść głowę. Sfałszowane wyboru prezydenckie 9 sierpnia 2020 r. w połączeniu z kłamstwami towarzyszącymi pandemii koronawirusa przelały falę goryczy. Uruchomiony został niezwykły mechanizm, który nawet brutalne represje mogą jedynie spowolnić, ale nie zatrzymać.W podcaście wykorzystano fragment piosenki "Mury" w tłumaczeniu i wykonaniu Andreja Chadanowicza.Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. 
"Mury" w tłumaczeniu Andreja Chadanowicza znają  wszyscy Białorusini demonstrujący przeciwko reżimowi. Obok pieśni rewolucyjnych na ulicach, osiedlach czy w sklepach słychać pieśni religijne i piosenki ludowe. Aktem sprzeciwu wobec władzy stało się każde wspólne działanie,  nawet śpiew licealistów na szkolnym korytarzu.W podcaście wykorzystano fragmenty następujących utworów:-  "Mury" w tłumaczeniu  Andreja Chadanowicza i w wykonaniu Nasty Niakrasavej- "Peremen" w wykonaniu zespołu Irdorath i demonstrantów- "Kupalinka" - z koncertu "Wstrzymać ogień" w Muzeum POLIN- "Mahutny Boża" - w wykonaniu muzyków filharmonii mińskiej podczas protestu- "Woiny Swieta" - wersja białoruska 2020 i protestujący uczniowie jednego z liceów Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Represje na Białorusi

Represje na Białorusi

2020-11-1226:57

Represje i prześladowania ludzi kwestionujących władzę Aleksandra Łukaszenki nie są niczym nowym. Trwają od lat, jednak rok 2020 jest inny. Protesty objęły całą Białoruś, a władza zastosowała siłę na niespotykaną wcześniej skalę.Arsenał metod dostępnych władzy wykracza daleko poza brutalne zachowanie funkcjonariuszy na ulicach. W całym kraju działa KGB. Władza szantażuje kobiety. Dzięki dawno wdrożonym rozwiązaniom prawnym, niepokorni tracą środki do życia.W podcaście wykorzystano fragment wystąpienia Josepa Borella w Parlamencie Europejskim oraz fragment oświadczenia i piosenki "Peremien" w wykonaniu członków zespołu Irdorath.Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Kobiety na Białorusi wykazują się niezwykłą odwagą. Stawiają czoła funkcjonariuszom reżimu Aleksandra Łukaszenki. Jedna z nich opowiada o wydarzeniach, w konsekwencji których musiała uciekać z kraju. Przedstawicielom władz nie mieści się w głowach, że kobiety mogą aktywnie uczestniczyć w życiu politycznym. Mieć zdanie. Domagać się swoich praw. Takie myślenie jest głęboko zakorzenione w sowieckiej, patriarchalnej tradycji. Stąd prezydent Łukaszenka nie dostrzegł możliwości, że kobiety mogą zagrozić jego władzy. Nadal reżimowi trudno jest uporać się z przebudzeniem Białorusinek, które domagają się swoich praw. Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Przez lata rząd w Mińsku rozwijał branżę IT nie rozumiejąc, że staje się ona nie tylko dochodową gałęzią gospodarki. Wokół niej zgromadzili się wykształceni, ale także otwarcie myślący ludzie, którym przeszkadzają ramy wytyczane przez autorytarną władzę. Bardzo wielu młodych ludzi związanych z branżą nowych technologii włączyło się w protesty przeciwko reżimowi Aleksandra Łukaszenki. Jedną z wyjątkowych form walki z władzą stała się aktywność cyberpartyzantów. Samo odniesienie do wojny partyzanckiej na Białorusi ma ogromne znaczenie. Jednak nawet cybernetyczna przemoc w odpowiedzi na brutalną siłę milicji niesie ze sobą niebezpieczeństwa. W podcaście wykorzystano fragmenty piosenki "Tri Charapachi" zespołu NRM śpiewanej przez demonstrantów białoruskich.Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Na Białorusi trwają protesty społeczne brutalnie tłumione przez tzw. resorty siłowe. Andrej Astapowicz był jednym z siłowików.  Opowiada, jak doszedł do wniosku, że nie chce być już trybikiem w mechanizmie represji, zrezygnował i uciekł z kraju.Ludzi takich jak on jest stosunkowo niewielu i pomimo rys, monolit władzy nie pęka. Fundamenty toksycznych rządów Aleksandra Łukaszenki nie kruszą się. To nie dziwi Pawła Usowa, który opisuje system oparty na relacjach rodzinnych, przywilejach i strachu. Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Białoruskie przebudzenie postawiło Rosję w trudnej sytuacji. Kreml widzi, że Aleksandr Łukaszenka stracił legitymację, ale nie chce pozwolić na zwycięstwo rewolucji i przepędzenie prezydenta z kraju. To byłby niebezpieczny przykład dla Rosjan.Dlatego Moskwa popiera reżim, choć bardziej w deklaracjach niż w rzeczywistości. Nie  może doprowadzić do sytuacji, w której Łukaszenka będzie postrzegany jako satrapa siedzący na rosyjskich bagnetach. To mogłoby zrazić Białorusinów i jednoznacznie popchnąć ku Zachodowi. Rosja przede wszystkim nie chce powtórki scenariusza ukraińskiego i utraty wpływów. Osoba Aleksandra Łukaszenki ma tu znaczenie drugorzędne.Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Unia Europejska potępia represje stosowane wobec pokojowych demonstrantów na Białorusi. Jednak nie idą za tym działania. Bruksela była bardziej stanowcza przy  poprzednich, mniejszych falach prześladowań. Waszyngton też wydaje się "uznawać zasługi" Aleksandra Łukaszenki dla USA. Tymczasem pomoc jest potrzebna. Przede wszystkim wsparcia wymaga rozwijające się społeczeństwo obywatelskie. Zachód mógłby pomóc Białorusinom samodzielnie określić kim chcą być. Równocześnie istnieje groźba napływu dużej liczby uchodźców, jeżeli trwające od 9 sierpnia 2020 r. protesty zostaną brutalnie stłumione. Sąsiedzi Białorusi, w tym Polacy, powinni poważnie zacząć przygotowania, zwłaszcza że zbliża się zima.Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Represyjna polityka reżimu Aleksandra Łukaszenki zmieniła kraj. Białorusini przebudzili się i zjednoczyli w obliczu zagrożenia. Odnaleźli swoją odrębną tożsamość narodową.  Łączą się pod narodowymi symbolami, przypominają historię. O poczuciu narodowej dumny śpiewają młodzi artyści.Poeta Andrej Chadanowicz uważa, że na Białorusi powstaje nowoczesne społeczeństwo obywatelskie. Zmiany  sięgają także sfery religijnej, o której długo nie mówiono w odniesieniu do kraju uważanego za spadkobiercę radzieckiego ateizmu. Akcja "katolik nie fałszuje [wyborów]" pokazuje, że opór wobec opresyjnej, nieuczciwej władzy nabiera  wymiaru duchowego.W podcaście wykorzystano fragmenty następujących utworów:- "My nie narodiec" zespołu Tor Band- "Mahutny Boża"- "Mury" w wykonaniu Andreja Chadanowicza Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. 
Uczestnicy i obserwatorzy wydarzeń na Białorusi nie mają wątpliwości, że kraj, a zwłaszcza społeczeństwo, nie powróci już do letargicznego stanu sprzed przebudzenia, które nastąpiło latem 2020 r. Białorusini nie zrezygnują z odzyskanego głosu, zwłaszcza że widzą, jaką siłę stanowią. Nie oznacza to jednak, że reżim Aleksandra Łukaszenki podda się, a toksyczny prezydent zrezygnuje.Z tego powodu protesty zapewne będą trwały pomimo nadchodzącej zimy. Może zmienić się ich forma czy masowy charakter, ale nic nie wskazuje na to, aby Białorusini zamilkli. równocześnie nikt nie wie, kiedy nastąpić może przełom. Najprawdopodobniej nastąpi równie niespodzianie, jak zaskakująca było białoruskie przebudzenie, którego jeszcze na początku 2020 r. nikt się nie spodziewał.Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Białorusini nie są ludźmi, którym mroźna zima przeszkodziłaby w wyjściu na ulice. Protesty nie wymarzły, choć rzeczywiście wielotysięczne tłumy znikły z ulic Mińska, Grodna i innych miast. To skutek fali przemocy i represji, które dotykają przedstawicieli praktycznie wszystkich grup społecznych. Każdego, kto w jakikolwiek sposób pokaże niezadowolenie z działań władz.Aleksandr Łukaszenka, prezydent nieuznawany przez Zachód po sfałszowaniu wyborów w sierpniu 2020 r., zniweczył też plan Władimira Putina. Wielu obserwatorów uważało, że prezydent Rosji chciał zastąpić Łukaszenkę kimś „mniej toksycznym”, co pozwoliłoby mu bezpiecznie umocnić wpływy Rosji na Białorusi. Musiał jednak zaczekać, aż sytuacja się nieco uspokoi, aby uniknąć wrażenia, że dyktator został usunięty na skutek presji społecznej. Na taki precedens gospodarz Kremla nie może sobie pozwolić. Tymczasem Łukaszenka nie czeka na rozwój wypadków. Przeszedł do ofensywy, która oznacza, że represjonowanym można być nawet za takie, wydawać by się mogło, błahostki, jak wywieszenie biało-czerwono-białego proporczyka czy zdjęcia jednego z liderów opozycji. Justyna Prus przekonuje jednak, że Białorusini są jak produkowane przez nich traktory. Taka maszyna ma ogromna moc i nie jest łatwo ją zatrzymać, gdy już się ją uruchomi. Zachód zajęty jest walką z koronawirusem, a złe, powtarzające się wiadomości płynące z Białorusi powszednieją. Zainteresowanie tracą też politycy. Dziennikarka podkreśla, że Zachód nie ma prawa przestać mówić o tym, co spotyka Białorusinów i ich kraj. Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
- Ostatnią kroplą, która przelała czarę goryczy, była nieukrywana próba heroizacji bandytów i zbrodniarzy wojennych z Armii Krajowej – powiedział niedawno Aleksandr Łukaszenka, przywódca białoruski nieuznawany przez Zachód po sfałszowaniu wyborów prezydenckich latem 2020 r. W przemówieniu padają też oskarżenia o próby demoralizacji młodzieży czy wspieranie ekstremistów. Działania Mińska nie ograniczają się jednak do słów. Liderzy nieuznawanego przez reżim Związku Polaków na Białorusi, Andżelika Borys, Maria Tiszkowska, Andrzej Poczobut i Irena Biernacka zostali oskarżeni o wzniecanie nienawiści na tle etnicznym. Zdaniem Maxima Rusta jest to wyraźna eskalacja prześladowań znanych z przeszłości, której celem jest wskazanie  wroga zewnętrznego i wpisanie się w antyzachodnią retorykę Rosji. Równocześnie jest to element gry politycznej z myślą o uzyskaniu ustępstw czy złagodzenia sankcji w zamian za odstąpienie do ataków na Polaków. Zdaniem eksperta Białorusi nie grozi podział i konflikt na tle narodowościowym, a Polacy popierający opozycję i uczestniczący w protestach robią to w ramach obywatelskiego buntu, który rok temu objął cały kraj. Rusta uważa, że niewielu Białorusinów wierzy w antypolską propagandę, zwłaszcza że często Polska traktowana jest  jako naturalny pomost w drodze na Zachód, miejsce studiów, pracy, wypoczynku czy chociażby zakupów. Maxim Rust podkreśla, że Polska ma do odegrania istotną rolę w walce Białorusinów o prawa obywatelskie. Musi bronić praw mniejszości, jednak nie powinna doprowadzić do wyróżnienia Polaków jako szczególnych ofiar reżimu. Jego zdaniem najważniejsze i najskuteczniejsze są programy i projekty  pomagające w rozwoju społeczeństwa obywatelskiego oraz wspierające  ludzi uciekających przed prześladowaniami. Oznacza to nie tylko działaczy narażonych na represje za działalność polityczną, ale także ludzi tracących pracę i zmuszanych do wyjazdu z kraju z powodu utraty pracy na skutek działań reżimu i ludzi z nim związanych. Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Represje na Białorusi są coraz bardziej dotkliwe. Ich ofiarami padają poszczególne osoby, które chociażby wyraziły niezadowolenie z sytuacji kraju, a nawet ich bliscy. Szykany obejmują też całe grupy, takie jak obrońcy praw człowieka, niezależni dziennikarze, aktywiści, uczestnicy protestów czy przedsiębiorcy wspierający protesty. Reżim czasem dosłownie, fizycznie niszczy ludziom życie, a niekiedy pozbawia środków do życia. - Białoruś stosuje chyba wszystkie metody [represji], o których możemy przypomnieć sobie patrząc na historię Polski albo innych państw komunistycznych czy radzieckich – mówi  Olga Salomatowa z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.W oparciu o własne doświadczenia  Salomatowa opowiada, jak głęboki wpływ na psychikę człowieka ma życie w warunkach ciągłego zagrożenia i niepewności, ze świadomością otaczającej przemocy. Dla wielu Białorusinów Polska jest pierwszym miejscem, w którym mogą szukać pomocy czy nadziei na nowe życie. Przyjeżdżają ludzie straumatyzowani, po bardzo trudnych przeżyciach a nawet torturach. W Polsce muszą ułożyć sobie życie od nowa.  - Każda osoba, która wyjeżdża z ze swojego kraju musi podjąć bardzo ważną decyzję, zrezygnować z czego bardzo ważnego w swoim życia i w Polsce odnaleźć się na nowo –mówi Salomatova.Helsińska Fundacja Praw Człowieka zauważyła, że nasilenie represji na Białorusi wpłynęło na wyraźny wzrost liczby uciekinierów. Dla części z nich Polska jest krajem docelowym, a dla innych – tranzytowym. Na przykład, członkowie społeczności LGBT czy ludzie z problemami zdrowotnymi wolą w Polsce nie zostawać, jednak osoby zmuszone do pilnej ucieczki nie zawsze mają możliwość wyboru kraju, do którego trafią.Zdarza się, że ludzie są ostrzegani o zbliżającym się aresztowaniu, a czasem wzywani do stawienia się przed śledczymi. Procedury często są niejasne. Niekiedy przychodzi jedynie SMS od władz, a osoba, do której zwrócił się przedstawiciel reżimu, ponosi pełną odpowiedzialność za to czy i jak zareaguje. To jej problem, jeżeli wiadomość przeoczy. Białorusini, którzy w ciągu ostatniego roku byli już szykanowani wiedzą, że są na celowniku.Rezultatem potrafi być zredukowanie, w ciągu doby czy dwóch, życia człowieka do rozmiarów bagażu lotniczego. Zdarza się, że rozbijane są rodziny, a bliscy nie wiedzą ile czasu będzie trwać rozłąka. To łamie ludziom życie, jednak wielu z nich wyjeżdża z głębokim przekonaniem, że to sytuacja tymczasowa. Uciekinierzy wierzą, że nie wyjeżdżają na zawsze, choć nie wiedzą na jak długo.Lądowa droga ucieczki jest bardzo ograniczona i dostępna jest tylko dla tych, którzy spełniają określone i niełatwe kryteriach. W rezultacie pozostaje ucieczka samolotem, co z kolei jest drogie, zwłaszcza dla ludzi, którym władze zarekwirowały wszystkie pieniądze. - Po wylądowaniu w Warszawie Białorusin musi dać sobie radę – podkreśla Salomatowa. - Część osób przyjeżdża ze świadomością bycia uchodźcą i zwraca się z prośbą o ochronę międzynarodową. Są też tacy, którzy nie chcą być uchodźcami, tylko starają się zbudować w Polsce normalne życie. Dużym ułatwieniem było wprowadzenie przez Polskę wiz humanitarnych dających prawo do pracy. Działają też organizacje, które wspierają Białorusinów uciekających z kraju. Wielu z nich wcześniej już wie, gdzie szukać pomocy. Jednym z problemów, z którymi borykają się Białorusini w Polsce jest pandemia koronawirusa. Obcokrajowiec, a zwłaszcza taki, który nie mówi po polsku, ma problemy z przeprowadzeniem testów i otrzymaniem pomocy. Były sytuacje, w których ktoś zachorował i decydował się na test, jednak nie mógł otrzymać wyniku, bo nie znał języka. Z kolei zasady RODO uniemożliwiały komuś innemu uzyskanie takiej informacji w jego imieniu, a infolinia rosyjskojęzyczna nie działała. Zwłaszcza na początku pandemii brakowało bezpłatnej pomocy dla ludzi, którzy często uciekali bez środków do życia. Problemem były też często zmieniające się zasady wjazdów do kraju, wydawania wiz i reguły często niezrozumiałe dla obcokrajowców.- Człowiek [w takiej sytuacji] jest zdany sam na siebie i musi walczyć. – mówi Salomatova, choć podkreśla, że Polska deklaruje chęć, wspiera Białorusinów i bardzo dużo zrobiła, żeby pomóc uciekinierom.Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Trollami są sieciowi napastnicy, a nie są internauci, którzy nie zgadzają się wyrażanymi opiniami. Każdy ma prawo do własnego zdania, a media społecznościowe dają możliwość przedstawienia i przedyskutowania poglądu czy stanowiska. Anton Saifullayeu z Instytutu Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego za trolli uważa ludzi, którzy samodzielnie lub zawodowo usiłują wpływać na dyskusję, wywoływać reakcje emocjonalne innych użytkowników i wypaczać debatę. Czasem absurdalnymi stwierdzeniami usiłują poddawać w wątpliwość rzeczy wydające się nie budzić kontrowersji. Ich celem jest sprawienie wrażenia, że nawet oczywistości podlegają dyskusji. Rzeczą charakterystyczną jest gromadzenie się trolli wokół konkretnych tematów, takich jak zagadnienia Białoruskie, i forsowanie przez nich opinii często zasadniczo odbiegających od sentymentów społecznych czy powszechnego przekazu medialnego. W tej sytuacji internetowi napastnicy usiłują tworzyć sztuczny dyskurs i forsować bardzo jasno określone, na przykład antyzachodnie narracje, bo czyż Białorusin nie powinien tęsknić za porządkiem pod rządami Baćki, zamiast ryzykować zniewolenie przez Zachód z Polską na czele? Saifullayeu zwraca przy tym uwagę, że trolle zazwyczaj nie głoszą oczywistych poglądów prorosyjskich, które zbyt łatwo zdemaskowałyby źródło dezinformacji. Zdaniem eksperta, niekiedy można dostrzec pewną sztuczność języka, ale także sztampowość wypowiedzi. Trolle równie szybko znikają z dyskusji, jak je inicjują. Jeżeli wzbudzą kontrowersje, wypromują zadaną narrację i skutecznie rozpoczną dyskusję, której w przeciwnym wypadku by nie było, uznają zadanie za wykonane i porzucają wątek.Rozwiązaniem nie jest cenzurowanie wypowiedzi. Paradoksalnie takie działania jedynie uwiarygadniają informacyjnych napastników stwarzając wrażenie, że publikujący treść ma coś do ukrycia, jakiś tajny cel ujawniany przez trolli. Najskuteczniejszą metodą neutralizacji ludzi siejących dezinformację jest uzbrajanie się w rzetelną wiedzę, obserwowanie własnych emocji i unikanie wątków, które wyraźnie je wzbudzają, ale także, a może przede wszystkim, ignorowanie - nie karmienie - trolli.Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Politycy nie muszą się lubić, ale jak trzeba, muszą ze sobą współpracować. Tak wygląda relacja między Aleksandrem Łukaszenką  i Władimirem Putinem. Trudno zarzucić im przyjaźń, co jednak nie przeszkadza im często się spotykać i  podejmować decyzje o znaczeniu strategicznym dla obu krajów.Równocześnie trudno nie zauważyć, że jeden drugiego próbuje "ograć". Kiedyś Łukaszenka marzył o schedzie po Borysie Jelcynie. Gdy to stało się niemożliwe regularnie wykorzystuje chwile słabości Rosji żeby poprawić sytuację swoją i Mińska. Z drugiej strony Putin potrafi obraźliwie wyrażać się o Białorusi, praktycznie kontroluje obronność tego kraju, nie lubi Łukaszenki, a mimo to w 2020 r. wsparł go i możliwe, że uratował przed upadkiem. Wojciech Konończuk z Ośrodka Studiów Wschodnich opowiada o charakterze relacji między Łukaszenką a Putinem i o tym, jak przekładają się one na stosunki między Białorusią a Rosją. Na pewno nie ma w tym sympatii między przywódcami, choć Białorusini i Rosjanie są sobie bardzo bliscy. Jednak nawet to zaczęło się zmieniać pod wpływem wydarzeń ostatniego roku, a liczba Białorusini coraz częściej i chętniej spoglądają na zachód niż na wschód. To stwarza też okazję dla Unii Europejskiej i dla Polski, aby wesprzeć proces demokratyzacji i rozwoju Białorusi.Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Reżim przetrwał kryzy i przeszedł do ofensywy zastraszając Białorusinów. Zdaniem białoruskiego politologa Pawła Usowa, nie można pogodzić się z istnieniem reżimu Łukaszenki, tylko trzeba z nim walczyć i go osłabiać.  Według niego, jest to zło polityczne wspierane przez Moskwę, czyli jeszcze większe zło polityczne, odpowiedzią na które może być tylko aktywna, a nie reaktywna polityka Zachodu. Żeby trwać, reżim musi prowadzić regularny terror utrzymujący społeczeństwo w ryzach. Przy tym tortury, aresztowania, odbieranie dzieci i obywatele uciekający z kraju nie przykuwają już uwagi na Zachodzie. O Białorusini przypomniano sobie dopiero, gdy zmuszono do lądowania w Mińsku samolot Ryanair. Reżim stał się tak pewny siebie, że odważył się na taki krok i porwanie Ramana Pratasiewicza. To miara poczucia bezkarności Łukaszenki. Paweł Usow zwraca przy tym uwagę na współprace między białoruskimi i rosyjskimi służbami specjalnymi. Najpierw uprowadzano opozycjonistów z Moskwy, później porwano pasażera europejskiego samolotu, a teraz można spodziewać się podobnych działań, a nawet zabójstw, na terenie Unii Europejskiej. Łukaszenko może sądzić, że razem z Rosją będzie w stanie akcje przeprowadzić. Z kolei dla Moskwy jest to sposób zademonstrowania, kto rzeczywiście rządzi we Wschodniej Europie i udowodnienia, że Bruksela nie jest poważnym przeciwnikiem. Zdaniem Usowa Krem, rękami białoruskich służb specjalnych, może też wziąć na cel opozycjonistów Rosyjskich. To może być początek wspólnej walki Putina i Łukaszenki z przeciwnikami reżimów autorytarnych w Moskwie i Mińsku. Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Alaksandr Łukaszenka rządzi na Białorusi już od 27 lat . Realizuje własny pomysł na władzę i państwo. Michał Potocki, dziennikarz Dziennika Gazety Prawnej uważa, że jest to „samorodek”, człowiek, który jeszcze w ZSRR doszedł do stanowiska dyrektora sowchozu, państwowego gospodarstwa rolnego i był jednym z pierwszych reformatorów na Białorusi w czasie pieriestrojki. To oportunista, w pewnym stopniu pierwowzór obecnych populistów, rozumiejący prostych ludzi, wśród których wyrastał, a jednocześnie umiejący wyczuć, skąd wieje wiatr polityczny. Wypłynął na tym, że obiecywał integrację z Rosją, do której gotów był iść nawet „na kolanach”. Początkowo wiele osób liczyło na zmiany i demokratyzację państwa przez Łukaszenkę, ale jego autorytarne ambicje szybko te nadzieje rozwiały. Ambicją Łukaszenki było odbudowanie jakiejś formy Związku Radzieckiego, przeniesienie się do Moskwy i zastąpienie prezydenta Rosji Borysa Jelcyna. Projektu nie udało się zrealizować.Michał Potocki uważa, że obecnie priorytetem Łukazenki jest utrzymanie władzy za wszelką cenę. Białoruski dyktator mógłby wyprowadzić regularne wojsko na ulice czy posunąć się do zlecenia morderstw opozycjonistów za granicą, tak jak w przeszłości porywani i mordowani byli jego przeciwnicy na Białorusi.Rok temu instynkt zawiódł Łukaszenkę, który stracił kontakt z rzeczywistością. Skala protestów w 2020 r. zaskoczyła Łukaszenkę i elitę, jednak szybko okazało się, że członkowie nomenklatury, widząc wierność służb siłowych wobec lidera, ponownie postawili na Łukaszenkę. Bez rozłamu w aparacie bezpieczeństwa trudno mówić o zmianie władzy na Białorusi, a na to się nie zanosi, zwłaszcza, że ludzie służb sami mają ręce splamione krwią demonstrantów. Nieuznawany przez Zachód prezydent będzie więc trwał na stanowisku tak długo, jak się uda, przekonany że nikt, poza nim, nie udźwignie ciężaru władzy na Białorusi. Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Pod koniec marca 2021 r. funkcjonariusze białoruscy aresztowali pięcioro działaczy Związku Polaków na Białorusi. Wśród nich znalazły się Irena Biernacka i Maria Tiszkowska. Wspominają o dużej liczbie zamaskowanych mężczyzn ubranych na czarno, którzy weszli do domów. Kobiety zostały aresztowane, a ich domy zrewidowane. Zabierano elektronikę, ale także wszystko, co miało jakikolwiek związek z polskością, w tym modlitewniki, a nawet biało-czerwoną flagę. Funkcjonariusze nie nie mogli zrozumieć, że są Polkami, choć obywatelkami Białorusi. Biernacka i Tiszkowska w aresztach i więzieniach w Mińsku spędziły dwa miesiąca. W celach, czasem przepełnionych, były kryminalistki i więźniarki polityczne, jak one. Polkom zarzucano podżeganie do nienawiści narodowościowych, w co nadal trudno im uwierzyć, bo jedyne, co robiły, to podtrzymywanie polskich tradycji, a protestach wyborom sfałszowanym przez Alaksandra Łukaszenę protestowały tak jak inni obywatele ich kraju. Bite nie były, choć po zatrzymaniu brały takie niebezpieczeństwo pod uwagę. Wspominają bezsilność. "Co można zrobić? Przecież człowiek nie ucieknie, a jeszcze bić zaczną" - mówi Tiszkowska. Po dwóch miesiącach kazano im wyjść z celi. Upływał termin aresztu i miały nadzieję, że trafią do aresztu domowego. Nikt niczego nie powiedział, gdy w towarzystwie funkcjonariuszy, razem z trzecią Polką, Anną Paniszewą, umieszczono je w nieoznakowanych pojazdach. Biernacka pomyślała pogodziła się nawet z myślą, że zostaną wywiezione do lasu i rozstrzelane."Wiem, że strzelacie w tył głowy.  Dajcie się tylko pomodlić i zróbcie to szybko" - Biernacka powiedziała do funkcjonariuszy. Dowodzący zapewnił, że nic złego jej nie spotka, a na dowód - jako jedyny - odsłonił twarz. Tiszkowska pamięta  ogromny stres, ale też o nadzieję na odzyskanie wolności przemieszaną z myślą, że dostaje właśnie bilet w jedną stronę i nie wie, kiedy znowu spotka się z rodziną.Kobiety zostały odstawione na granicę i przekazane funkcjonariuszom polskim. Białorusinom nie przeszkadzało, że działali nawet wbrew własnemu prawo, bo Biernacka nie miała przy sobie paszportu. Reżim Łukaszenki pozbył się trzech działaczek, ale w więzieniach nadal pozostają Andżelika Borys, przewodnicząca Związku Polaków na Białorusi i Andrzej Poczobut.Polsk tęsknią za domem. Nie wiedzą kiedy im się uda wrócić, ale wierzą też w siłę Polaków, którzy zostali na Białorusi. Podkreślają znaczenie modlitwy i doświadczeń, przekazywanych żyjących jeszcze Sybiraków i żołnierzy AK. Irena Biernacka i Maria Tiszkowska nie myślały, że zasłyszane z opowieści więzienne historie z przeszłości mogą im się kiedyś przydać, a same doświadczą trudnej historii kresowej.Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Wydawać mogłoby się, że fala masowych protestów, a następnie represje i sankcje będą ciosem dla gospodarki kraju. Tymczasem Alaksandr Papko, politolog, dziennikarz Biełsatu, pokazuje, że tak się nie stało. Pomimo wzrostu cen i stagnacji na rynku wewnętrznym, rosnącego deficytu budżetowego, problemów ze spłatą zadłużenia czy negatywnego bilans w handlu zagranicznym przychody z eksportu ratują gospodarkę kraju. Ekspert podkreśla, że nawet, jeżeli reżim Alaksandra Łukaszenki wydaje się mieć sytuację pod kontrolą, w najbliższym czasie może nadejść poważny kryzys, a wtedy jedyną siłą zdolną, choć nie wiadomo czy chętną, dla wsparcia Mińska będzie Rosja.Obok tradycyjnych źródeł dochodu Białorusi takich jak produkty ropopochodne i nawozy, jednym z fundamentów gospodarki stał się sektor IT. Łukaszenka nie rozumie i nie lubi branży gromadzącej ludzi twórczych i z natury niezależnych, ale branża produkująca przede wszystkim na rynek amerykański nie jest czymś, co może łatwo spacyfikować. O ile represje dotknęły firmy, które w sposób otwarty poparły rewolucję, to reszta nadal funkcjonuje w swego rodzaju bańce.Sektor IT stał się czymś w rodzaju azylu dla ludzi, którzy oczekują od życia więcej niż marnej pensji w przedsiębiorstwie prywatnym. Chcą żyć i funkcjonować tak jak ich koledzy na Zachodzie i przez wiele lat im się to udawało. Teraz często stoją przed poważnym pytanie o przyszłość. Niektórzy decydują się na swoistą „emigrację wewnętrzną”, inni włączają się w ruchu protestu w nieustannej walce ze służbami reżimu. Tak prowadzone są lokalne serwisy internetowe czy organizowane zbiórki na pomoc dla represjonowanych.Coraz powszechniejszym zjawiskiem jest jednak emigracja i drenaż mózgów. Szacuje się, kraj opuściło już ok. 20 tys. pracowników IT różnego szczebla, co stanowi kilkanaście procent łącznej liczby ludzi zatrudnionych w tej branży. To nie tylko uszczuplenie przychodów kraju o kilkaset milionów dolarów rocznie, ale także drenaż mózgów. To specjaliści cenieni i chętnie zatrudnianie w krajach ościennych – w tym w Polsce.Co prawda przychody z branży IT pomagają reżimowi trwać stanowiąc ważne źródło twardej waluty, to Zachód, nawet wprowadzając bolesne sankcje sektorowe, nie obejmie tych przedsiębiorstw restrykcjami. Po pierwsze często są zarejestrowane poza Białorusią, ale poza tym, stwarzają pewną przestrzeń wolności, którą należy wspierać, a nie ograniczać. Jak na razie wyjątkiem jest tu objęta sankcjami firma, która produkuje oprogramowanie pomagające służbom identyfikować uczestników protestów. Papko zaznacza, że branża IT funkcjonuje niejako obok upaństwowionego systemu białoruskiej gospodarki.Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Codziennie kilkudziesięciu nielegalnym imigrantów usiłuje forsować liczącą ponad 600 km granicę litewsko – białoruską. To gwałtowny wzrost w porównaniu z latami ubiegłymi, gdy takich przypadków było około 100 rocznie. Litwini nie byli przygotowani na ten kryzys, o który obwiniają służby białoruskie. Wyzwaniem jest nie tylko zatrzymanie imigrantów, ale także późniejsze zakwaterowanie i wyżywienie do czasu rozpatrzenia każdego przypadku i ewentualnej deportacji.Litwini nie mają wątpliwości, że reżim Łukaszenki wykorzystuje imigrantów jako metodę nacisku, czyli jako broń. W większości są to Irakijczycy, ale także obywatele krajów afrykańskich. Dr Mariusz Antonowicz, politolog z Uniwersytetu Wileńskiego mówi, że ludzie ci samolotami przywożeni są na Białoruś z Iraku i Turcji, a następnie samochodami przewożeni są nad granicę. W procederze tym uczestniczą przedstawiciele służb białoruskich. Ekspert podkreśla, że jest to relatywnie bezpieczna trasa migracji z Bliskiego Wschodu wprost do granicy Unii Europejskiej. Ludzie, którzy się na nią decydują nie ponoszą tak wielkiego ryzyka utraty życia, jak ci, którzy usiłują forsować Morze Śródziemne.Politolog litewski przypomina, że w latach 2010-11, w kontekście pomysłów szerokiego resetu w relacjach Zachodu ze Wschodem, pojawiały się nawet pomysły otwarcia granicy białorusko- litewskiej dla małego ruchu granicznego. Nic z tego nie wyszło, a największym problemem pogranicza był przemyt, jednak służby obu krajów ze sobą współpracowały. O ile dotychczas litewscy pogranicznicy radzili sobie z kontrolowaniem granicy, to obecnie, przy kompletnej odmowie współpracy strony białoruskiej, niemożliwe stało się nawet rozwiązywanie stosunkowo prostych, codziennych problemów.Mówiąc o dowodach na udział Mińska w tym nielegalnym procederze Anonowicz podkreśla, że Łukaszenka dość otwarcie o mówił o zalaniu Litwy imigrantami. Podobne groźby, choć dotychczas niezrealizowane, wygłaszał także wobec Polski. Pojawiło się też nagranie pokazujące Białorusinów dowożących imigrantów nad granicę, a nawet wskazujących im miejsca, w których powinni próbować ją przekroczyć. Dowóz organizować mają firmy związane z reżimem. Z kolei sami, zatrzymani imigranci opowiadają o lotach i zorganizowanym transporcie z lotnisk nad granicę.Litewski politolog uważa, że poprzez presję migracyjną Mińsk chce zmusi Wilno do dialogu oraz do zaprzestania wsparcia udzielanego białoruskiej opozycji. Rząd i prezydent Litwy nie zamierzają się ugiąć, choć w sejmie pojawiły się już głosy wśród polityków opozycyjnych, aby rozmawiać z Łukaszenką i wynegocjować uszczelnienie granicy w zamian za ustępstwa wobec reżimu.Na razie jednak metoda wywierania presji na Litwę nie działa, a Wilno uzyskuje wsparcie krajów Unii Europejskiej i usiłuje negocjować z Irakiem i z Turcją. Litwa, między innymi, oferowana Bagdadowi szczepionki przeciw Covid-19 w zamian za ograniczenie lotów na Białoruś. Dotychczas zabiegi dyplomatów litewskich były jednak nieskuteczne. Pojawił się też pomysł, aby we współpracy z USA deportować zatrzymanych do kurdyjskiej strefy w Iraku.Litwa była nieprzygotowana na nagły napływ imigrantów i dlatego, mimo krytyki, ustawowo ograniczyła prawa osób nielegalnie przekraczających granicę. Granica z Białorusią będzie także wzmacniana fizycznie, gdyż panuje przekonanie, że skoro Łukaszenka może przerzucać migrantów, to może też przemycać dywersantów. Wyzwaniem jest również lokowanie uchodźców, przeciwko czemu protestują mieszkańcy niektórych przygranicznych miejscowości. Zwiększa to napięcia polityczne w kraju i grozi wzrostem poparcia dla ugrupowań ekstremistycznych. Białoruska opozycja, z liderką Swietłaną Cichanouską, uzyskała na Litwie oficjalny status przedstawicielstwa dyplomatycznego. Antonowicz uważa, że jest to przykład głęboko zakorzenionej na Litwie metody walki symbolicznej. Litwini dostrzegli rozwój narodowych i wolnościowych tendencji wśród Białorusinów, a uznanie tego faktu traktują jako inwestycję w przyszłość. Wspierając opozycję Wilno ma nadzieję na dobre relacje z demokratyczną Białorusią, która powstanie po odejściu Łukaszenki. Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
loading
Comments 
loading