Koniec roku szkolnego… Warto w takim momencie zwrócić uwagę na to, co i w jaki sposób mówimy do dziecka. Pytanie „dlaczego jednak masz czwórkę?” lub „a Kazik to jaką ma ocenę?” nie pomaga. Oczywiście szkoła rządzi się swoimi prawami i oceny są jej nieodłącznym elementem, ale nie dajmy się im zdominować.
„On to chyba robi złośliwie”, „tym razem przesadził, dopiero o tym rozmawialiśmy i znowu to samo”, „Pięć minut temu przepraszał i zachowuje się tak samo”. Brzmi znajomo? Nasze kochane dziecko ze skruszoną miną aniołka obiecuje, że już nigdy więcej tak nie zrobi. Po czym, zanim zdążymy policzyć do pięciu, powtarza swoje trudne zachowanie. Łatwo jest wtedy w emocjach wydać krzywdzący osąd – „robi mi na złość”.
„Od szkoły oczekuję szacunku dla dziecka i przekazania wiedzy. Nie wymagam, by była wszystkim, co powinno dostać dziecko – moim zdaniem najwięcej uwagi, atencji i wsparcia moi synowie powinni otrzymać w domu” – mówi Magdalena Urbańska w rozmowie z Karoliną Guzik.
Było po północy. Ostre, przenikliwe światło lamp zalewało zimne, surowe pomieszczenie gabinetu lekarskiego. W środku pięć kobiet w białych fartuchach rozmawiało o swoich prywatnych sprawach, kładąc na biurku dokumenty i przygotowując narzędzia do pracy. Stałam po środku w samej koszulce, a z oczu płynęły mi łzy. Nie potrafiłam ich zatrzymać. Nagle jedna z kobiet przerwała rozmowę i zadała mi pytanie: jedno, drugie, trzecie. Wszystkie umilkły, patrząc na mnie. Druga kazała mi położyć się na stojącym obok fotelu. Inna założyła mi maskę na twarz, a jej głos powoli się oddalał.
Rodziny wielodzietne mają swoje rytuały, przyzwyczajenia, tradycje, sposoby na organizację codzienności. Mają też swoje sposoby na przekazywanie wiary i praktyki duchowe. Jak rodzinnie dbać o modlitwę i relację z Panem Bogiem w kilkuosobowej gromadce?
Niektórzy mają za sobą poważne jubileusze, inni dopiero stają na początku małżeńskiej drogi. Obojętnie jak długo dzielą ze sobą życie, by było ono szczęśliwe, muszą się starać. Małżeństwa ze wspólnoty Chemin Neuf opowiedziały mi o tym, co daje im wspólnota.
Moje wspomnienia ze szkoły... Hałas na przerwach i czekanie na ostatni dzwonek, żeby móc wreszcie pójść do zajęć, które mnie naprawdę interesują. Dziś się cieszę, że, jako rodzic, mogę wybrać tryb edukacji dla swoich dzieci.
Dziś chrześcijańskie przeżywanie każdej niedzieli jako święta to szaleństwo. Przecież to zupełnie nie tak, jak sugeruje porządek tego świata: niedziela to końcówka weekendu, czas na odespanie, nadrobienie sprzątania, zakupów i innych domowych obowiązków. Owszem, kilka razy w roku zbiega się ona z rodzinnym świętowaniem, ale żeby tak co tydzień?
Kobiety są z Wenus a mężczyźni z Marsa. Przez wiele lat śmiałem się z tego powiedzenia. Bardziej kojarzyło mi się to horoskopem niż mądrością życiową. Dziś rozumiem jak wiele jest w tym prawdy.
Zmęczeni pracą i codziennością kojarzą słowo „urlop” z faustowskim: „Trwaj chwilo, trwaj! Jesteś piękna”. Tymczasem nie zawsze! W przypadku wyjazdu z małymi dziećmi, hałasem, rozgardiaszem, zupkami, pampersami i tym podobnymi atrakcjami można zawołać: „Urlop! Wytrzymajmy!”
Dla wielu par idea wspólnej modlitwy małżeńskiej może wydawać się czymś nietypowym – a przez to niepotrzebnym. Wsłuchując się w wypowiedzi niektórych małżeństw, można wyciągnąć wniosek, że łatwiej jest podjąć modlitwę indywidualną niż we dwoje. I choć w nauce Kościoła nie spotkamy się z „wymogiem” wspólnego modlenia się małżonków, nie oznacza to, że ta sfera jest nieważna. O wspólnym stawaniu przed Bogiem w małżeństwie porozmawialiśmy z ks. Andrzejem Króliczkiem oraz Dagmarą i Rafałem Bugajnymi.
Ważne były słowa papieża o tym, że rodzice nie są superbohaterami. Franciszek zdjął ze mnie trochę poczucia winy i obawy o moje niedoskonałe rodzicielstwo – mówi jeden z uczestników X Światowego Spotkania Rodzin w Rzymie, które trwało od 22 do 26 czerwca.
Przed paroma dniami wspominaliśmy ją w liturgii. Maria Goretti jest jedną z najpopularniejszych świętych XX w. i trudno się dziwić. Jej akt przebaczenia swemu zabójcy wyniósł ją szybko na ołtarze.
Z wielkim zainteresowaniem czytuję ostatnio „Pogadanki rekolekcyjne” naszej polskiej błogosławionej, wielkiej mistyczki i wychowawczymi kobiet – Marceliny Darowskiej. Zanim założyła Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, była żoną i matką. O życiu rodzinnym, małżeńskim, o wychowaniu dzieci wiedziała zatem również z autopsji.
Siadamy co wieczór przy stole przed obrazem Świętej Rodziny. Ktoś przysypia, kogoś trzeba uspokoić, komuś się nie chce. Modlimy się z dziećmi. Nie jest idealnie, ale jest regularnie.
Ktoś kiedyś mnie zapytał, jak to robię, że rodzina nie przeszkadza mi w pracy naukowej. No cóż… Ponoć nie ma głupich pytań, ale w tym pytaniu zawarty jest pewien sposób myślenia, w którym świat naukowców składa się z pokoju szczelnie wypełnionego książkami, a za drzwiami cichutko i pokornie czekają dziecięta wraz z panią matką.
Z życia wzięte, codzienne sytuacje i rozmowy z dziećmi, które dają do myślenia – oto nasza seria felietonów sytuacyjnych. Do swojego małego świata zaprasza Was Paula Krych.
Wczesna Pierwsza Komunia to ogromny dar i błogosławieństwo. Nie tylko dla dzieci, lecz również dla nas – rodziców, nie pomijając księży.
Nasza miłość kwitnie, mimo że magia opadła, a zostało maggi… Motyli w brzuchu brak i nastała zwykła codzienność. Oto jak wygląda nasz standardowy dzień 4 lata po ślubie, z dwójką dzieci, mijaniem się z pracy do pracy i bezcennymi wspólnymi wieczorami.
Nikt nam nie zakaże wybierania sobie kościoła, w którym rodzinnie pójdziemy na mszę. Churching może mieć duże plusy, tak dla rodziców, jak dla dzieci. Warto jednak uważać.