Discover
Radio Wnet
Radio Wnet
Author: Radio Wnet
Subscribed: 203Played: 43,483Subscribe
Share
© Radio Wnet
Description
Bądź na bieżąco z treściami publikowanymi na portalu wnet.fm. Nie przegap najbardziej aktualnych wywiadów z ludźmi kultury, politykami, ekspertami od geopolityki i spraw międzynarodowych. To tutaj możesz odsłuchać rozmów z takich audycji jak Poranek Wnet, Popołudnie Wnet czy Kurier w Samo Południe.
Zachęcamy też do słuchania Radia Wnet na żywo!
Słuchasz? Oglądasz? Wspieraj!
zrzutka.pl/wnet
Wszystkie programy przygotowywane są przez nasz zespół dziennikarzy.
Zachęcamy też do słuchania Radia Wnet na żywo!
Słuchasz? Oglądasz? Wspieraj!
zrzutka.pl/wnet
Wszystkie programy przygotowywane są przez nasz zespół dziennikarzy.
4994 Episodes
Reverse
Małgorzata Gosiewska, europosłanka PiS, przebywa w Burundi, gdzie odwiedza polskie misjonarki – karmelitanki Dzieciątka Jezus. Siostry prowadzą szpitale, przychodnie i szkoły – od przedszkola po zawodówki – w kraju, który zmaga się z dramatyczną biedą.To miejsce beznadziei, w którym siostry dają ludziom szansę na lepszy los– podkreśla Gosiewska.O sytuacji w swojej placówce mówiła też siostra z Krakowa, misjonarka od 27 lat pracująca w Afryce.Mamy 120 łóżek, ale bywa, że przyjmujemy dwa razy więcej chorych. Na położnictwie kobiety śpią na materacach, bo musimy przyjąć każdą– opowiada. Wiele ciężarnych dociera z odległych wiosek pieszo lub na noszach. Od dwóch lat w Burundi brakuje paliwa – karetki często nie mają jak wyjechać.Życie zwykłych ludzi to przede wszystkim praca na małych poletkach i walka o wyżywienie rodziny. Na wioskach funkcjonują tylko kościół, szkoła i szpital.Prąd znika nawet w stolicy. W szkołach na wioskach nie ma go w ogóle– mówi siostra. Dzieci idą do szkoły nawet półtorej godziny w jedną stronę. Często jedyny posiłek dostają właśnie tam.Bieda jest przytłaczająca. Ludzie stoją na ulicach, bo pracy nie ma. A jednocześnie wszyscy są uśmiechnięci i życzliwi– opisuje Gosiewska.Nie brakuje niebezpieczeństw – napadów, kradzieży, blokad drogowych – ale siostry cieszą się ogromnym szacunkiem mieszkańców.Gosiewska zachęca do wsparcia zbiórki prowadzonej przez parafię na warszawskim Bemowie:Każda złotówka pomoże dzieciom godnie przeżyć święta. Siostry marzą też o budowie porodówki – mają projekt, brakuje im środków– mówi. Link do zbiórki dostępny jest na jej profilu w mediach społecznościowych.
Były ambasador Polski w Niemczech Andrzej Przyłębski komentuje skandaliczne słowa niemieckiego ambasadora Miguela Bergera, skierowane do posła do PE Arkadiusza Mularczyka.W weekend miała miejsce wymiana na portalu X między europosłem Arkadiuszem Mularczykiem (PiS) a ambasadorem Niemiec w Polsce Miguelem Bergerem.Szanowny Panie Ambasadorze, chętnie przekażę Panu osobiście Raport o stratach wojennych – dokument jasno ukazujący skalę zniszczeń oraz nierozliczony dług Niemiec wobec Polski. Jest to kluczowy element zrozumienia, jakie kroki są niezbędne po stronie Niemiec, aby budować prawdziwe, partnerskie i odpowiedzialne relacje polsko- niemieckie– napisał do niemieckiego dyplomaty polski polityk, reagując na wpis reklamujący wywiad w TVN24.Skandaliczna reakcjaW reakcji na wpis Mularczyka ambasador napisał w sposób, który przez polityków PiS i komentatorów związanych z prawicą został uznany za skandaliczny.Szanowny panie pośle, myli się pan sądząc, że pański „raport” i pański aktywizm będą kształtować przyszłość naszych relacji. Ciągłe podziały kreowane przez ludzi takich jak pan, pomagają jedynie Putinowi– zwrócił się Berger do Mularczyka.W Poranku Radia Wnet zachowanie Miguela Berger komentuje były ambasador RP w Niemczech prof. Andrzej Przyłębski. Polski dyplomata przyznaje, że Manuela Bergera zna już kilka lat jako osobę niezbyt przyjazną Polsce.Pamiętam kilka jego wystąpień, m.in. w obronie Nord Stream, czy podczas kurtuazyjnego spotkania z wiceministrem Szymonem Szynkowskim vel Sękiem, kiedy atmosfera się zagęszczała, bo on reprezentował twardą niemiecką linię– mówi Przyłębski.Dyplomacja w niemieckim wydaniuRozmówca Krzysztofa Skowrońskiego dodaje, że w tej perspektywie z jednej strony zachowanie Niemca go nie dziwi, z drugiej jednak strony trzeba je ocenić jako bardzo nieprofesjonalne u dyplomaty z tak dużym stażem.To, co on wypisuje to jest wysoce niestosowne. Branie słowa raport w cudzysłów, kiedy to jest oficjalny dokument, wypracowany przez wiele lat zgodnie z metodologią przez grupę naukowców. Jest to dokument przyjęty przez parlament i przez rząd, opatrzony notą i wysłany do Niemiec. A pan Berger uznaje to za jakiś „pseudo dokument” i obwinia posła Mularczyka o psucie stosunków polsko-niemieckich. A to on je tak naprawdę bardzo mocno psuje– krytykuje Niemca Polak.Zdaniem Andrzeja Przyłębskiego jest oczywiste, że Miguel Berger chciałby opierać relacja polsko-niemieckie o takich ambasadorów, jak Andrzej Byrt, Marek Prawda, czy Jerzy Margański.Którzy kładli po sobie uszy i nigdy nie stali na tej samej wysokości oczu, jak to Niemcy ładnie mówią. Ale takie wiernopoddańćze gesty dawno się już skończyły. Niemcy słabną, a Polska, mimo wszystko, rośnie. I rzeczywiście możemy zaczać rozmawiać jak partnerzy– mówi Przyłębski.Sugestie Bergera, że Mularczyk gra na korzyść Putina były ambasador uważa za żałosne. Przypomina, że przez lata to właśnie Niemcy były adwokatem rosyjskiej polityki. Przyłębski zdecydowane odrzuca „besserwiserstwo” Niemiec.Musimy ich tego oduczyć– podkreśla.
Były ambasador Polski w Niemczech Andrzej Przyłębski komentuje skandaliczne słowa niemieckiego ambasadora Miguela Bergera o raporcie ws. reparacji, skierowane do posła do PE Arkadiusza Mularczyka.
Marcin Izdebski z Centrum Strategii Rozwojowych, współautor projektu „Tani prąd –33%”, w rozmowie z Radiem Wnet szczegółowo opisuje mechanizmy, które od lat windują ceny energii w Polsce i osłabiają konkurencyjność polskiego przemysłu. Jego zdaniem rachunki, które płacą gospodarstwa domowe i przedsiębiorcy, są nie tylko nadmiernie wysokie – ale również strukturalnie niesprawiedliwe.Izdebski zaczyna od uporządkowania tego, co składa się na rachunek za prąd.Koszt produkcji energii to dziś tylko połowa rachunku. Druga połowa to dystrybucja i opłaty, których kilka lat temu nie było. W cenach mamy koszty unijnej polityki ETS, które miały wspierać transformację, ale dokładamy do nich kolejne daniny. Płacimy za to samo dwa razy, a po raz trzeci – przez VAT– wskazuje.W drugiej części rozmowy Izdebski wyjaśnia paradoks, który w debacie publicznej rzadko przebija się do mainstreamu. Wysokie ceny energii w Polsce nie oznaczają, że mieszkańcy krajów zachodnich mają taniej – przeciwnie, tam gospodarstwa domowe płacą często dużo więcej. Ale kluczowy jest inny aspekt.W Europie przyjęto mechanizm, że kosztami transformacji obciąża się gospodarstwa domowe. To standard w krajach zachodnich. U nas też. Ale jest zasadnicza różnica: na Zachodzie to obciążenie nie dotyczy firm na taką skalę jak w Polsce– mówi.W Niemczech ceny prądu dla gospodarstw są dwa, a nawet dwa i pół razy wyższe. Ale firmy płacą mniej, bo państwo chroni ich konkurencyjność. U nas przemysł dźwiga tę samą politykę, co obywatele. Efekt? Polskie przedsiębiorstwa tracą konkurencyjność, choć mają niższe koszty pracy– dodaje. To – jak zaznacza ekspert – nie jest teoria, ale codzienność polskiego biznesu.Izdebski przywołuje rozmowę, którą przeprowadził kilka dni temu z jednym z największych polskich przedsiębiorców energochłonnych.Powiedział wprost: czekam na umowę Mercosur. Mamy fabryki w Brazylii i tam energia kosztuje mnie siedem razy mniej’. Siedem razy! A mówimy o firmie, która zużywa energię w ogromnych ilościach– relacjonuje. To, jak dodaje, dramatyczny przykład, jak polityka energetyczna może decydować o konkurencyjności całej gospodarki.ETS-2 może być druzgocący dla rodzinIzdebski ostrzega także przed skutkami ETS-2.Nasze wyliczenia pokazują, że średnio 3–4 tysiące złotych rocznie zapłaci każde gospodarstwo domowe. To są koszty, które mogą wywołać kryzys społeczny. ETS-2 obejmie każdego: ogrzewanie, transport, zużycie energii– zwraca uwagę.Ekspert wymienia kluczowe fundamenty reformy „Tani prąd –33%”:Wykorzystanie przychodów z ETS bezpośrednio na obniżkę cen energii.Likwidacja dodatkowych opłat przeniesionych na rachunki.Obniżenie VAT na energię elektryczną do 5%.Uproszczenie struktury kosztów i likwidacja wielokrotnego naliczania opłat.Obniżenie cen energii jest możliwe. Ale wymaga odwagi. Europa gra o sumie zerowej: jeśli my zapłacimy mniej, ktoś inny będzie mniej konkurencyjny. Pytanie, czy Polska będzie w tej grze stroną, czy ofiarą– mówi na koniec.
Choć w łączeniach z Damaszku widać było spokój tła, to w Homs — jak relacjonuje Mikołaj Murkociński — Syria wygląda zupełnie inaczej. Miasto leżące na strategicznym szlaku między Damaszkiem, Aleppo i wybrzeżem to dziś miejsce, gdzie ruiny i napięcia religijne są codziennością.Reporter opisuje miejsce, w którym stoi: z lewej strony cały budynek trafiony pociskiem artyleryjskim, przed nim sklep podziurawiony kulami.Jak mówi:„Budynek obok jest kompletnie zniszczony. Przede mną sklep jest zupełnie postrzelany. Ktoś konkretnie strzelał w ten sklep.”Szczególnie trudna jest sytuacja chrześcijan. Murkociński stoi na wjeździe do dzielnicy Hamdija — chrześcijańskiej części Homsu — i relacjonuje rozmowy z miejscowymi księżmi.„Tych incydentów — prób zastraszań, porwań, morderstw — jest bardzo dużo. W zasadzie codziennie mają tu miejsce.”Dwa dni wcześniej do jednego ze sklepów podjechali mężczyźni podający się za bojowników Państwa Islamskiego, grożąc właścicielowi, że „dostanie nauczkę”, jeśli nie przestanie sprzedawać alkoholu.W pobliżu inny lokal został ostrzelany kilka dni wcześniej.Region pełen porachunków i słabej władzyW prowincji Homs mieszają się chrześcijanie, alawici i sunnici. Te same różnice, które dawniej budowały bogactwo regionu, dziś są zarzewiem przemocy. Reporter opisuje porachunki między grupami, trwające od czasu wojny domowej, którą rozpoczęto w 2011 roku.Władza Damaszku jest obecna głównie na checkpointach obsadzonych przez ludzi prezydenta Ahmeda el-Chary:„Są bardzo brodaci, ubrani na czarno, z karabinami maszynowymi.”Ale — jak dodaje — policja często „przymyka oko”, bo pamięta dawnych uczestników milicji i ich rolę w wojnie. Lokalna zemsta bywa ważniejsza niż porządek administracyjny.Od baz rosyjskich po średniowieczne klasztoryW relacji pojawia się także wątek geopolityczny. Rosjanie — mimo zmiany władzy w Syrii — nie zamierzają opuszczać kraju.„To jedyna rosyjska baza na Morzu Śródziemnym. Wygląda na to, że ich obecność nie jest zagrożona.”Weekend Murkociński spędził w klasztorze św. Mojżesza Abisyńskiego, położonym na pustyni między Damaszkiem a Homsem.„W nocy było 3 stopnie. Syria potrafi być naprawdę zimna.”Teraz rusza dalej — samochodem, a czasem taksówką, bo paliwa w Syrii brakuje — na północ, do Aleppo.
Wildstein już na początku rozmowy nie pozostawia wątpliwości: jego zdaniem właśnie na naszych oczach rozgrywa się historyczny przełom, którego większość społeczeństwa jeszcze nie dostrzega.To, co dzieje się w Polsce, to jest uderzenie w fundament demokracji. Zasadą demokracji jest pokojowe polityczne zmaganie – przeciwników nie wsadza się do więzienia, nie morduje się. Prowadzi się z nimi publiczną debatę, a arbitrami są obywatele– wskazuje gość Poranka Radia Wnet.Publicysta wskazuje, że obecna władza „wydrąża z sensu” pojęcia korupcji i defraudacji, stosując je jako narzędzia czysto polityczne.Kiedy przeciwników politycznych za działania polityczne wsadza się do więzienia, to to jest fundamentalne zepsucie demokracji. A z tym mamy w tej chwili do czynienia w Polsce– ocenia.Jako przykład podaje sprawę Zbigniewa Ziobry oraz zapowiedzi aresztowania kolejnych polityków opozycji.Wildstein przypomina, że tymczasowy areszt powinien być wyjątkiem, a tymczasem stał się w polskiej praktyce politycznym środkiem eliminacji.To jest typowe zachowanie dyktatur. Areszt to wyłom w normach prawa – pozbawia się wolności człowieka, któremu nie udowodniono winy. A u nas odebranie immunitetu przeciwnikowi jest jednoznaczne z aresztowaniem go– stwierdza.Weta Nawrockiego: wychodzenie z postkomunizmuDrugi akcent rozmowy dotyczy prezydenta Karola Nawrockiego. Wildstein nazywa go jedyną realną przeszkodą wobec presji rządu. Szczególnie istotne jest – jego zdaniem – ostatnie prezydenckie weto wobec awansów 46 sędziów. Wildstein ocenia, że Nawrocki przeciął w ten sposób układ powstały jeszcze w czasach PRL i utrwalony przy Okrągłym Stole.Niedopuszczenie do awansu 46 sędziów, którzy kwestionowali normy demokracji, to jest wychodzenie z postkomunizmu. Ten układ wywodzi się z czasów PRL i został zabetonowany przy Okrągłym Stole– mówi.Wildstein rozwija ten wątek szeroko – przypomina genezę sędziowskiej nieodwoływalności, jej polityczny rodowód oraz późniejsze konflikty wokół reformy sądownictwa w 2017 roku. W jego ocenie obecne działania rządu są próbą przywrócenia pełni wpływu establishmentu postkomunistycznego nad wymiarem sprawiedliwości, tym razem przy wsparciu instytucji europejskich.Prezydent, odmawiając awansów, zatrzymał proces powrotu do systemu, w którym sędziokracja ma decydować o tym, kto może w Polsce rządzić– dodaje.„Polska laboratorium Zachodu”Wildstein idzie jeszcze dalej, twierdząc, że to, co dzieje się w Polsce, ma znaczenie międzynarodowe.Polska stała się poletkiem doświadczalnym establishmentu europejskiego. Obecne władze z radością zgodziły się, żeby zachodnioeuropejscy mocodawcy sprawdzali, jak daleko mogą się posunąć, żeby obronić swoją władzę i pozbyć się konkurentów Jest jedna przeszkoda na tej drodze. Ta przeszkoda to prezydent Karol Nawrocki– ocenił.Według publicysty scenariusz jest podobny do działań wobec opozycyjnych ugrupowań we Francji, Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Różnica polega na tym, że w Polsce – jak twierdzi – mechanizmy sięgają dalej i są stosowane bardziej bezpośrednio.
W 311. rocznicę rozpoczęcia budowy Kościoła Świętej Trójcy o.o. bonifratrów we Wrocławiu, prof. Juliusz Woźny odkrywa tajemnice tego budynku i przywołuje liczne związane z nim historie. Mówi też o pracy nad swoim najnowszym dziełem, Ikoną Zjednoczenia Edyty Stein z Boskim Oblubieńcem. Zaprasza też na wernisaż połączony z prelekcją, który odbędzie się 19 listopada na ul. Szewskiej w gmachu Ossolineum. W kolejnej odsłonie programu Krucjaty radiowe dr Bartłomiej Dźwigała przybliża okoliczności i przebieg III Bitwy pod Ramlą, tym samym kończąc cykl audycji o tych bataliach. Opisuje też pierwsze lata Królestwa Jerozolimskiego! Na koniec audycji Konrad Mędrzecki zdzwania się z Ryszardem Derdzińskim, który właśnie wrócił z wielkiej islandzkiej wyprawy. Ta podróż zainspirowała go do opowieści o Pani Addzie, islandzkiej au-pair rodziny Tolkienów.
W rozmowie z Jaśminą Nowak publicysta Maciej Kożuszek analizuje przypadek manipulacji słowami Donalda Trumpa i rzutuje go na szerszy plan walki liberalnych środowisk o dominację w mediach.
Ekspert ds. Ameryki Łacińskiej Zbigniew Dąbrowski przytacza analizy ekspertów, z których wynika, że operacja USA na Karaibach "Południowa Włócznia" może zmienić równowagę sił w tym regionie.
W najbliższą niedzielę 16 listopada Caritas wyda w Warszawie tysiąc posiłków z okazji IX Światowego Dnia Ubogich. Jarosz-Jarszewska tłumaczy, że akcja ma wymiar symboliczny, ale jej znaczenie jest głębsze – chodzi o zwrócenie uwagi na ludzi żyjących na marginesie.Ta symboliczna zupa, ten symboliczny posiłek to ma być zaproszenie do tego, żeby rozmawiać o tym, jak zauważyć osoby ubogie, żeby nie były tak samotne i tak niewidzialne– mówi.Caritas prowadzi w całej Polsce około 1600 placówek różnych typów, ale w tym okresie szczególnie akcentuje problemy osób w kryzysie bezdomności. To właśnie dla nich organizacje kościelne i społeczne stają się często jedynym miejscem, gdzie można uzyskać pierwszą pomoc.53 tys. osób bez domu. „To liczba niedoszacowana”Wicedyrektor Caritas przypomina, że skala problemu jest większa, niż wynika z oficjalnych statystyk. Jak mówi, 53 tysiące osób mieszka na ulicy, jest osobami bezdomnymi, a są to tylko osoby, które nie przebywają stale w różnego typu placówkach. Zaznacza, że ta liczba jest niedoszacowana.Jarosz-Jarszewska wskazuje na kilka czynników pogłębiających kryzys: migrację i bezdomność części uchodźców z Ukrainy, wzrost cen oraz ogólne zubożenie społeczeństwa. Caritas prowadzi około 80 jadłodajni, 33 schroniska, ogrzewalnie i łaźnie, ale podkreśla, że pomoc interwencyjna to tylko część działania.Organizacja koncentruje się również na programach wychodzenia z bezdomności, m.in. poprzez zatrudnienie wspierane.„To daje bardziej wędkę, żeby powrócić do normalnego życia, wskazać drogę i pomóc zwalczyć uzależnienia.”W skrajnym ubóstwie jest ponad 1,2 mln osób korzystających z pomocy społecznej. A kolejne prawie 1,95 mln minimalnie przekracza progi, ale też są bardzo potrzebujący– wyjaśnia.Szczególnie trudna sytuacja dotyczy osób starszych.Pomimo że ogólny poziom ubóstwa spada, to poziom ubóstwa wśród seniorów niestety się zwiększa. Już 80 proc. starszych osób deklaruje, że nie jest w stanie wykupić wszystkich recept– mówi.Caritas prowadzi programy profilaktyczne, również dla młodych, ale – jak podkreśla – potrzebne jest większe zaangażowanie państwa i społeczeństwa. Wicedyrektor zaznacza też rolę wsparcia duchowego.
Szkoła należąca do greckokatolickiego patriarchatu leży na styku dwóch skonfliktowanych miejscowości: sunnickiej Mulejhy oraz Dżaramany, zamieszkanej głównie przez druzów i chrześcijan. W tym miejscu granica między codziennością a zagrożeniem bywa wyjątkowo cienka.Dyrektorka szkoły – jedna z sióstr Miłosierdzia – w rozmowie z korespondentem Radia Wnet Mikołajem Murkocińskim wraca pamięcią do nocy, która przypomniała im, jak bardzo niepewne jest bezpieczeństwo w tej części Syrii. W kwietniu budynek szkoły znalazł się dosłownie „między dwiema stronami konfliktu”. Siostra wspomina dramatyczne przebudzenie.Obudziły nas nocne strzały. Milicja z Mulejhy próbowała zaatakować Dżaramanę. Budynek został ostrzelany. Wybite szyby, uszkodzone ściany. My, siostry, pozostałyśmy, żeby chronić szkołę– mówi.Zakonnice nie opuściły miejsca nawet wtedy, gdy wokół zaczęły gromadzić się uzbrojone grupy. Opisują sytuację, w której budynek – strategicznie położony – stał się potencjalnym punktem osłony dla bojowników.Milicje otaczały teren szkoły, próbując wykorzystywać budynek jako osłonę do ostrzału Dżaramany, ale nie weszły do środka. Odmówiłyśmy otwarcia szkoły, choć tego żądały– dodaje.Obrona szkoły była dla sióstr czymś więcej niż odruchem. To miejsce, które przez lata odbudowywały. Poprzedni budynek został zniszczony podczas wojny, a zakonnice przez długi czas funkcjonowały w prowizorycznych salach i kościołach. Dopiero w październiku 2021 roku mogły wrócić do Dżaramany. W tym roku placówka obchodzi stulecie istnienia – symbol trwałości, który nabiera szczególnego znaczenia w realiach syryjskiej wojny i powojennego chaosu.Nowy rząd, nowa edukacja, nowe ograniczeniaPo upadku rządu Assada zmieniła się sytuacja polityczna, ale – jak podkreślają siostry – nie zawsze na lepsze. W społeczeństwie panowało oczekiwanie, że nowe władze przyniosą większą otwartość i złagodzenie napięć. Tymczasem rzeczywistość okazała się inna.Oczekiwaliśmy umiarkowanego rządu, otwartego i demokratycznego. Tymczasem nowy reżim jest niestety bardziej islamistyczny– mówi dyrektorka.Najbardziej widoczne zmiany dotyczą szkół i programów nauczania. Zakonnice mówią o nowych regulacjach, które dotknęły zarówno warstwę obyczajową, jak i treści podręczników.Wiele rodzin uczniów mierzy się dziś z dramatami, które często pozostają poza oficjalną narracją władz. Siostra mówi o aresztowaniach, które odbywają się bez wyroków i bez informacji o losie zatrzymanych. Do tego dochodzi narastająca atmosfera zastraszania – zwłaszcza wobec chrześcijan.Ostatnio pojawiło się wiele gruźb. Napisy na murach kościołów skierowane przeciw chrześcijanom. Chrześcijanie są zaniepokojeni, nawet jeśli ktoś mówi, że to odosobnione przypadki– dodaje.Siostry podkreślają, że lokalna społeczność stara się trwać mimo wszystko, ale nieustanna niepewność – a momentami strach – jest już codziennością.W trudnej sytuacji ogromne znaczenie ma pomoc humanitarna, która trafia do szkoły dzięki zagranicznym darczyńcom, w tym Polakom. Zakonnice zaznaczają, że wsparcie pozwala utrzymać edukację dzieci z najbiedniejszych rodzin.
Skuteczna dyplomacja dziś to dyplomacja otwierająca się na aktywność obywateli, uczelni, firm i samorządów - podkreśla b. ambasador RP w Wielkiej Brytanii i w Republice Irlandii.
Polityka, migracja i wielki sportowy powrót Jakuba Grabiasza.
Związek Strzelecki Strzelec w Rzeszowie uczy młodych budowy dronów i ostrzega, że Polska zbyt wolno wykorzystuje swój technologiczny potencjał – mówi zastępca komendanta głównego Miłosz Elgas.Strzelec w Rzeszowie stawia na nowoczesne technologie i szkoli młodych w budowie oraz obsłudze dronów — zarówno rozpoznawczych, jak i klasy wampir, zdolnych do przenoszenia ładunków. Jak podkreśla Miłosz Elgas, zastępca komendanta głównego Związku Strzeleckiego „Strzelec”, wojna w Ukrainie całkowicie zmieniła rozumienie współczesnego pola walki.Organizacja, która od lat zajmuje się wychowaniem młodzieży i przygotowaniem do służby w wojsku, dostrzegła gwałtowny wzrost znaczenia dronów. Po doświadczeniach z Ukrainy Strzelec wprowadził szkolenia z ich budowy, naprawy i programowania.Konstrukcja wcale nie jest skomplikowana. Rama, silniki, wirniki, układ sterujący i kamera. Młodzi w dwa dni są w stanie zbudować własny dron– mówi Elgas.Taki podstawowy model kosztuje ok. 2 tys. zł. Organizacja uczy też użycia dronów bojowych – wyposażanych w ładunki i działających jako maszyny kamikadze. Elgas zwraca uwagę, że Ukraina produkuje już 3 mln dronów rocznie, podczas gdy polskie możliwości są nadal niewystarczające.Mamy ogromny potencjał, ale wciąż działamy zbyt wolno– ocenia.Podkreśla również znaczenie bezpieczeństwa cywilnego. W Polsce wciąż mało mówi się o aplikacji „Schrony”, która pozwala szybko odnaleźć miejsce doraźnej ochrony.Ignorujemy zagrożenia, dopóki nie pojawią się tuż obok– mówi Elgas.Jego zdaniem państwo powinno szerzej wykorzystywać potencjał społeczny oraz współpracę z NGOs, tak jak robią to kraje nordyckie czy Finlandia.
Prezydent RP Karol Nawrocki nagrodził uwięzionego przez reżim Łukaszenki dziennikarza i działacza polskiej mniejszości na Białorusi Andrzeja Poczobuta najwyższym odznaczeniem państwowym, Orderem Orła Białego. Nawrocki podkreślił, że odznaczenie Poczobuta „wysyła jasny sygnał, że Polska zawsze będzie upominać się o swoich synów, o tych, którzy dla Polski żyją, którzy walczą o ojczysty język i dla których wartość polskości, warta jest także cierpienia w białoruskim więzieniu”. Zadeklarował, że Polska będzie starać się, aby Poczobut odzyskał wolność. Przypomnijmy, że w październiku Andrzej Poczobut otrzymał prestiżową Nagrodę Sacharowa, przyznawaną przez Parlament Europejski za walkę o prawa człowieka i demokrację.
W rozmowie z Magdaleną Uchaniuk prof. Elżbieta Chojna-Duch wskazuje na ryzyka związane z rozbuchanym budżetem na rok 2026. Nie jest ani ambitny, ani bezpieczny – mówi była wiceminister finansów.
Dominik Albiński oddaje hołd swojemu ojcu — pisarzowi Wojciechowi Albińskiemu. Niedawno w warszawskiej dzielnicy Włochy odbyła się uroczystość odsłonięcia upamiętniającej go tablicy i nazwania aleji w Parku Kombatantów jego imieniem. Oprócz tego nasz gość mówi o swojej książce: Opowiadania, o których ojciec mi nie opowiadał, która wkrótce zostanie przetłumaczona na język polski!Następnie odwiedza nas o. Jacek Hajnos, który zaprasza na wernisaż kolejnej odsłony projektu Namalować katolicyzm od nowa. Tym razem, prezentowane obrazy dotykać będą tajemnicy Bożego Narodzenia. Ekspozycja dostępna jest od 14 listopada w podziemiach katedry św. Floriana na warszawskiej Pradze. Dzień później odbędzie się konferencja o współczesnej sztuce sakralnej wraz z premierą filmu o powstawaniu prac. Ojciec Jacek Hajnos, jako jeden z artystów, których prace będą wystawiane mówi o swoim podejściu do malarstwa i połączeniu sztuki z duchowością.
Timur Mindycz, określany jako „najbardziej poszukiwany oligarcha w kraju”, miał kontrolować kluczowe sektory ukraińskiej gospodarki – od energetyki po przemysł zbrojeniowy.
Profesor Ludwik Pieńkowski wskazuje, że obecny system priorytetyzujący energetykę wiatrową prowadzi do degradacji elektrowni węglowych. Przez obowiązek odbioru energii z wiatru operator sieci jest zmuszony do redukowania mocy lub jej cyklicznego wyłączania co oznacza ich nieopłacalne redukowanie lub cykliczne wyłączanie.Jeśli elektrownia czterokrotnie zmniejszy swoją nominalną moc, to okaże się, że jej sprawność zmalała dwukrotnie. Co to znaczy? Czterokrotnie spadną przychody, ale jedynie dwukrotnie spadnie zużycie węgla, jedynie dwukrotnie zmniejszy się emisja wszystkich spalin.~ mówi ekspert ds. energetyki i dodaje, że te koszty ponosi również społeczeństwo. Prof. Pieńkowski wskazuje też, że ten mechanizm skutkuje rzeczywistym zwiększeniem emisji CO2:Uruchomianie wiatraków powoduje, że elektrownie węglowe zaczynają pracować w trybie bardzo niekorzystnym dla zarabiania pieniędzy, dla emisji CO2. Ta nadmiarowa emisja CO2 z elektrowni węglowych jest tylko i wyłącznie skutkiem włączenia wiatraków.Oceniając niemiecki model, profesor podkreśla, że u jego podstaw nie stał klimat, lecz „czysty biznes”. Każdy nowy wiatrak zwiększał zapotrzebowanie na gaz, a tanie dostawy z Rosji stały się fundamentem rynku. Do tego doszło wykluczenie atomu, które profesor określa jako konsekwentny element układu. Gdy gaz podrożał, a liczba wiatraków wymknęła się spod kontroli, pojawiła się nadprodukcja energii:Przez 20% czasu nie mogą sprzedawać prądu, bo nie ma odbiorców.Wyłączone elektrownie jądrowe – jak wskazuje Pieńkowski – pozostaną zamknięte „na cztery spusty” przez lata ze względu na przechowywane paliwo.



