O liryce rosyjskiego języka von Stefan Kosiewski. Nieuchwytna uchwytność rytmu wiersza Dymitra Mielnikowa. WARSZAWSKA SARENKA PRZED PLUTONEM EGZEKUCJI
Description
69 лет, Франкфурт-на-Майне, Германия
ZAREJESTRUJ SIĘ ZALOGUJ SIĘ: Dmitrij Mielnikow
boosty.to/dmelnikoff/posts/05a8696d-ad7a-4aaa-a179-0f17ec774720 Dmitrij Mielnikow 19 subskrybentów
PRZEJDŹ DO BLOGA CELE 16 z 1 000 płatni subskrybenci Zbieraj pieniądze na nowy tomik wierszy.
Dostępne dla każdego Mar 18 17:11
Dziadek Mitia.
Pamiętam dziadka. On był duży i stary. Pojechaliśmy do niego do Granitogorska z Taszkientu.
To był sierpień 1974 roku. Granitogorsk, to nie wiadomo, co. Ni to wieś, ni małe miasteczko, zaklinowane w górach.
"Nie wiadomo, mówił dziadek: - Co to za rzeka? Śmieszne. Rów." Rowem płynęła lodowata, zielona woda. Nie pozwolili mi się kąpać - tuż przed podróżą zachorowałem na anginę pęcherzykową. W majakach leciałem nad szerokimi płaskowyżami czerwono-czarnej, żarzącej się lawy i słyszałem głosy domagające się mojego natychmiastowego zniszczenia. "Jeśli pozwolisz mu się wykąpać, zabiję cię. To jest wnuk Wasi. Jedynak" - powiedziała babcia do dziadka Mity. Dziadek miał około dwóch metrów wzrostu. Babcia, no cóż, 160. Naciągając. "Dobrze, nie pójdziemy nad rzekę - powiedział dziadek spuszczając wzrok. - Pójdziemy w góry". I poszliśmy z nim w góry, dosyć wysokie, stąpając po kamyczkach, idąc tropami kozic. "Ot, stokrotka, zaś tam jest stokrotka wierzbowa, tam jest... to jest bieda, zapomniałem... aha, herbatka jana". "Dziadku, dlaczego wziąłeś broń?" - zapytałem, wgryzając się w posolone jajko na twardo. Mieliśmy to zamiast obiadu. Jajka, mleko, smalec, chleb, a dziadek popijał coś z flaszki.
Nie odpowiedział mi na pytanie, po co potrzebny mu był pistolet. Dużo palił. Mieszkali na skraju. Pamiętam dom z werandą, balustradę z łuszczącą się niebieską farbą. Dziadka stojącego na ganku. Zamachnął ręką i wszedł do domu. A my wróciliśmy do domu w Taszkiencie. Potem, kiedy dorosłem, babcia Masza powiedziała. Że rozkułaczeni, wywleczeni za Ural wpadli do Uralu, kiedy pociąg przejeżdżał przez most, i że on wypłynął, ale żona z dzieckiem nie. Zniósł ich nurt. Zabrała rzeka. Zbiegł. Dlatego siedział tam, w górach. "I co?" Pytałem. - "Nic. Poszedł na wojnę na własnych papierach. Wzięli go! - powiedziała babcia i roześmiała się. - "Późno już, Dima. Idź spać."
Minęło siedemnaście lat.
- Zamorzyłaś go, - powiedział dziadek, patrząc na mnie ze swej wysokości. - To nie tego, Marusiu.
- Co: nie tego, Mitia? Chodź, siadaj. Powiedziała moja babcia i poszła do letniej kuchni.
Dymitra Konstantynowicza przywiózł syn. Dziadek szedł, opierając się o jego plecy. Miał już 93 lata.
- To gdzie pojedziemy umrzeć? Zapytał dziadek, wyciągając papierosa WT z babci paczki.
- Do Sławy pojedziesz, odpowiedziała babcia.
- Ot, ja wiem, że tak nie łatwo z moim bólem. Daj separator Koli. Nie rób krzywdy Świecie. Marusiu!
Dziadek nie dopalił, zgniótł papierosa w popielniczce, odwrócił się od wszystkich i zapatrzył się w okno. Babcia poszła do pokoju i zapłakała. Dziadka ujęli pod ręce odprowadzając na kanapę.
W drugim pokoju stała maleńka, siwowłosa kobieta, spuściwszy głowę wsparła ręce o stół.
Wiosna, mgła, gruchanie gołębi. Świat pozostaje niezmienny dla tych, którzy go opuszczają. Dla tych, którzy odchodzą. Dla wszystkich.
Dziadek nie pomieścił się w żiguli. Syn i bratanek odwieźli go wołgą.
Granitogorsk, daleko od Taszkientu. Dziadek jechał na tylnym siedzeniu jak król.
Po prostu zasnął na wieki.
Wiatr trzepotał jego siwymi włosami.
===
audio: gloria.tv/post/Ycw2GYtbjMwy4ovyZkCc2amCK
O liryce rosyjskiego języka Nieuchwytna uchwytność rytmu wiersza Dymitra Mielnikowa von Stefan Kosiewski
PDF: disk.yandex.com/d/rqoe7_is9-3e8Q
Я помню деда. Он был большим и старым. Мы поехали к нему в Гранитогорск из Ташкента. Это был август 1974 года. Гранитогорск это неизвестно что. То ли село, то ли городишко, клином упершийся в горы. «Непонятно, - говорил дед...
boosty.to